Z hiszpańskimi kosmetykami dotąd nie miałam żadnego doświadczenia ( chyba, ze o czymś nie wiem ). Mimo iż kocham kosmetyki to moje podróże bardziej kręcą się wokół kubków smakowych. Z wielką radością więc zgodziłam się wypróbować kosmetyki Instituto Espanol od Drogerii Vica. Tym bardziej, że to linia ze śluzem ślimaka, którego jestem wielką fanką. Cud, miód i orzeszki – nawet nie azjatyckie. Czy faktycznie?
Zanim zdecydowałam się na testy, usilnie poszukiwałam informacji o składzie produktów. Z jednej strony naprawdę nie potrafię zrozumieć dlaczego blogerki ich nie wrzucają. W dobie boomu na „wiem co jem i wiem co kupuję ” to naprawdę słabe. Z drugiej strony, gdybym wcześniej przeczytała ich skład to pewnie nie skusiłabym się na testy. Parafina to nie jest coś czego w szczególności poszukuję. Mimo wszystko gdyby nie ta „randka w ciemno” nie poznałabym jednego z ciekawszych produktów tego roku – ale o tym za chwilę.
Zacznę od balsamu – pokaźna 500 ml butla mieści w sobie lekką konsystencję i lekko cytrynowy zapach. Konsystencja jak najbardziej na tak – bardzo łatwo rozprowadza się na ciele i szybko wchłania. Zapach nie do końca w moim guście, ale nie jest męczący czy wybitnie intensywny więc nie żywię do niego większej urazy.
Sam balsam spełnia swoje zadanie – nawilża i wygładza. Świetnie sprawdza się tuz przed wyjściem gdy musimy szybko się ubrać i nie chcemy aby jeansy kleiły nam się do nóg 🙂 Mimo wszystko nie jest to nawilżenie długotrwałe – powiedziałabym, że od prysznica do prysznica. Zimą to dla mnie za mało, ale latem bardzo ceniłam sobie lekkość i brak tłustego filmu.
Skład typowo drogeryjny choć obecnie i drogeryjne produkty mogą poszczycić się ciekawszymi ekstraktami. Śluz ślimaka pod sam koniec pozwala się domyślać, że nie jest go zbyt wiele.
Za 500 ml produktu zapłacimy ok. 22 zł w drogerii Vica KLIK. Jeśli chciałybyście poznać kosmetyki od hiszpańskiej strony to warto właśnie tam ich szukać.
Krem do ciała w zasadzie w swoim działaniu jest bardzo zbliżony do balsamu. Wygodny, zakręcany słoiczek mieści 200 gramów produktu. Konsystencja jest oczywiście zdecydowanie bogatsza, bardziej treściwa, ale zupełnie nie można zarzucić jej ciężkości czy tłustości. Oba kosmetyki od strony technicznej są naprawdę przyjemne w użyciu nawet dla osób, które wyjątkowo nie lubią mazideł.
Zapach dokładnie taki sam jak w przypadku balsamu, ale na wielki plus folia zabezpieczająca słoiczek. Nie ma chyba nic gorszego niż odkręcenie opakowania i ujrzenie czyichś palców odbitych na samym środku produktu 🙂 Myślę, że bywalczynie Rossmanna wiedzą o czym mówię 🙂
Osobiście nie zauważyłam, aby krem był zdecydowanie mocniej odżywczy niż balsam. Moim zdaniem wchłania się równie szybko, ładnie niweluje przesuszenia i przede wszystkim fajnie zabezpiecza skórę np. przed wiatrem. Na twarz nie dla mnie z racji na skład, ale do ciała jak najbardziej.
Krem do ciała ze śluzem ślimaka i kolagenem znajdziecie za niespełna 17 zł w drogerii Vica KLIK.
Na koniec mój niespodziewany, ale absolutny ulubieniec tej trójki. Krzykniecie zaraz ” o Boże! do twarzy i ma w sobie alkohol?!!” a ma! I ten alkohol zrobi Wam dobrze! Uwierzycie? Ja też na początku nie mogłam, ale poszłam do głowy po zdrowy rozsądek i wiedzę zdobytą skądinąd na studiach i przypomniałam sobie, że „alkohol jest nośnikiem substancji aktywnych”. Skoro we wcierkach do włosów jest stosowany z powodzeniem to i tu powinien dać radę 🙂
Tuż po otwarciu słoiczka z przezroczystym, leciutkim żelem nastawiłam się na buchnięcie niczym z gorzelni. Na szczęście miło się rozczarowałam, alkohol jest praktycznie niewyczuwalny. Kosmetyk przypomina mi swoją formułą nieco żel aloesowy choć jest ciut bardziej hmmm… śliski? W każdym razie bardzo przyjemny w użytkowaniu.
Serum odżywcze z ekstraktem ze ślimaka stosowałam na noc, pod krem pielęgnacyjny. Jego magiczna moc powodowała, że zastosowany krem wchłaniał się o 50% lepiej niż bez uprzednio zaaplikowanego serum. To co dzieje się z cerą naprawdę trudno opisać. To tak jakby została „wypchana” od wewnątrz. Niesamowicie się wygładza, nie tylko w dotyku, ale i optycznie. Małe załamki prostują się. Pory są o wiele mniej widoczne, a z każdym dniem zdecydowanie da się zauważyć poprawę w jej sprężystości. Nie ma mowy o podrażnieniu, wręcz przeciwnie – chłód i ukojenie.
Skład prosty i poczciwy – śluz wysoko. Nie mam się do czego przyczepić.
Serum polecam Wam serdecznie – co prawda trzeba już nastawić się na wydatek rzędu 50 zł za 50 ml. Biorąc pod uwagę efekty, śmiem twierdzić, że warto KLIK.
Jaki jest Wasz stosunek do śluzu ślimaka w kosmetykach? Lubicie czy może zdecydowanie unikacie?
hairismylife napisał
Ślimaczki ostatnio na czasie!!
JednoSpojrzenie napisał
Całkiem zasłużenie 🙂
Ola napisał
Czytałam już jedną recenzję tych kosmetyków i skład faktycznie nie powala – chociaż serum ma całkiem fajny ;). Jednak nie zdecyduję się na nic, nawet na serum…
JednoSpojrzenie napisał
Z serum jestem bardzo zadowolona i z przyjemnością zużyję do ostatniej kropli 🙂
Let it sparkle.... napisał
Nie miałam tych produktów, ale ostatnio sporo o nich czytałam 😀
JednoSpojrzenie napisał
No chyba stają się popularne 🙂
Yasniiable napisał
podobają mi się opakowania ! 😉
JednoSpojrzenie napisał
Mają naprawdę przyjemny design 🙂
Marzena T napisał
Widzę, że ślimakowe kosmetyki stają się coraz bardziej popularne
JednoSpojrzenie napisał
W moim przekonaniu zasłużenie 🙂 Na mojej skórze ten składnik sprawdza się świetnie 🙂
MyLovelyFuchsia napisał
Składy są bardzo nie dla mnie niestety . 🙂
Evelinn napisał
Właśnie już kilka razy czytałam o tych kosmetykach na blogach i składy mnie nie przekonują 😉 Ale mimo wszystko, na ten krem do twarzy bym się skusiła, te konserwanty mi się nie podobają, ale fanatyczką nie jestem 😉
Magdalena Musińska napisał
nie rozumiem, po co w tak ciekawych kosmetykach dodatek parafiny? serum wygląda poczciwe i zwrócił moją uwagę, bardzo lubię takie żelowe konsystencje
żaneta serocka napisał
ostatni kosmetyk czyli serum zainteresowało mnie najbardziej, dwa pozostałe jak dla mnie mają za dużo parafiny
Gobli.pl napisał
Pierwsze słyszę o śluzie ślimaka w kosmetykach, ale czemu nie 😛 Oczywiście najbardziej zaciekawiło mnie to serum – coś dla mnie 🙂 Dziękuję Ci za recenzje i pozdrawiam 🙂
Anonimowy napisał
Krem i balsam kupiłam w zestawie w drogerii Wispol (podkarpackie i chyba małopolskie) w bardzo przystępnej cenie. Balsam tosowałam na przypalone słońcem plecy i nawet dawał radę 😉
Seldirima
Monika St napisał
Ja póki co czytam jedynie o takich produktach ale mam wielką chęć skusić się na taki produkt ze śluzem ślimaka 😉
Karolina Horsi napisał
Czytałam u innej dziewczyny podobne ochy i achy na temat tego serum, cos w tym musi byc:) Jak na kosmetyki z śluzem slimaka ceny są "niewielkie":)
JednoSpojrzenie napisał
No serum to dla mnie olbrzymie i bardzo pozytywne zaskoczenie 🙂
Megly napisał
Serum interesujące. Wydatek około 50 zł za 50 ml to jeszcze wcale nie tak wiele. Za dobre serum warto czasem zapłacić nawet nieco więcej i być zadowolonym 🙂 Oj te ślimacze produkty – kuszą coraz bardziej. Pozdrowionka!
JednoSpojrzenie napisał
Też tak uważam, są takie produkty, w które faktycznie warto zainwestować 🙂
R- ROKSI napisał
Również testowałam, dobrze się u mnie sprawdzają 😉
Ilona napisał
Z tego co czytałam na grupach to śluzu ślimaka w tym kremie jest niewiele. Spróbuj z Orientany, dziewczyny bardzo go polecają