Postów kolorówkowych ostatnio u mnie jak na lekarstwo, ale doskwiera mi to co wszystkim – brak odpowiedniego światła. Niby mam lampę, ale ona świetnie odtwarza kolory opakowań, konkretne odcienie szminek czy cieni już nie koniecznie tak więc żyję od weekendu do weekendu, a jak w weekend też nie ma światła to klops :/ Wczoraj na skutek śnieżnej aury światło przez chwilę było, dzięki temu uchwyciłam swatche moich korektorów od Lily Lolo.
W swoich przepastnych zbiorach posiadam dwa korektory mineralne w odcieniach Barely Beige i Nude, a także sypki, mineralny cień do powiek Cream Soda, który doskonale sprawuje się w roli korektora pod oczy.
Każdy z produktów jest zamknięty w klasycznym dla Lily Lolo, zakręcanym słoiczku. Bardzo lubię ich design i to, że łatwo możemy kontrolować zużycie produktu. Całość spakowana w kartonik, z którego dowiemy się m.in. składu.
Wielkim plusem kosmetyków Lily Lolo jest folia zabezpieczająca. Mamy 100% pewności, że nikt nie częstował się wcześniej naszym egzemplarzem. Dodatkowy atut to osłonka na sitko, po aplikacji kosmetyku możemy po prostu przekręcić ją i zasłonić dziurki. Dzięki temu opakowanie się nie brudzi, kosmetyk nadmiernie nie wysypuje i wszystko działa sprawnie.
Długo zastanawiałam się jak produkt w formie proszku może zapewnić mi dobre krycie… Już podkład mineralny zmienił moje wyobrażenie o sypkiej formule, a korektory Lily Lolo tylko utwierdziły mnie w fakcie, że minerałami można stworzyć naprawdę piękny makijaż.
Barely Beige i Nude to korektory do tuszowania skaz i wyprysków. 20 ml słoiczki mieszczą po 5 gram produktu. Konsystencja jest oczywiście sypka przy czym już na pierwszy rzut oka różni się od podkładu. Jest bardziej skoncentrowana i sprawia wrażenie wilgotnej. Proszek mimo swojego ciężaru bardzo dobrze trzyma się pędzla i łatwo się aplikuje. Odcienie są mocno napigmentowane i pozwalają całkiem nieźle zakryć nawet bardzo widoczne zmiany. Nie jest to krycie stuprocentowe, moim zdaniem efekt jest jednak dość przyzwoity i jeśli ktoś z różnych względów stawia właśnie na makijaż mineralny to nie musi się bać problemów z ukryciem niedoskonałości.
Korektor aplikuję pędzelkiem ( ebay ) jak na zdjęciu poniżej, pozwala mi on ładnie punktowo nanieść kosmetyk, a następnie wyrównać jego linię połączenia z podkładem.
Poniżej możecie zobaczyć efekt – po lewej stronie czysta skóra, po prawej zaś makijaż mineralny i wypryski ukryte korektorem Barely Beige, najlepiej chyba jednak spisuje się u mnie mieszanka Barely Beige z odcieniem Nude. Sam odcień Nude jest dla mnie na zimę niestety ciut za ciemny, za to latem sprawdzi się idealnie.
Zarówno Barely Beige jak i Nude są odcieniami dość neutralnymi, Barely Beige ładnie skomponuje się z jasnymi cerami, teoretycznie do używanego przeze mnie podkładu Barely Buff nadawać powinien się nieco ciemniejszy Nude. Moje przebarwienia są jednak na tyle ciemne, że Nude odcinał się od reszty twarzy.
Skład korektorów jest identyczny, domyślam się, że różnica tkwi jedynie w ilości konkretnego pigmentu oznaczonej jako +/-
Korektor mineralny kupicie TUTAJ – cena ok. 43,00 zł. Sporo, ale patrząc na jego gigantyczną wydajność i naprawdę pozytywne wrażenia muszę przyznać, że warto.
Z całej korektorowej trój moim faworytem jest kosmetyk, który wcale korektorem nie jest 🙂 Sypki cień mineralny Cream Soda od Lily Lolo sprawdza się genialnie choć początkowo, gdy zaproponowano mi właśnie takie rozwiązanie byłam mocno sceptyczna – „ale jak to cieniem mam tuszować cienie…” 🙂 Okazuje się, że można i to z lepszym skutkiem niż w przypadku innych produktów tego typu o tradycyjnej, płynnej formule.
10 ml słoiczek mieści w sobie 2 gramy cienia. Cóż, akurat w przypadku korektora pod oczy rada bym była gdyby gramatura była nieco większa. Od pewnego czasu bardzo dokuczają mi zaczerwienienia, a także ciemne podkówki pod oczami. Stąd moje hurtowe zużycie kosmetyków, które mają szansę je zamaskować.
Cień ma delikatną, pudrową konsystencję. Nie pyli jednak i nie osypuje się z pędzla. Aby dobrze go zaaplikować używam malutkiej imitacji kabuki ( ebay) na dłuższym trzonku, wkręcam odrobinę w pędzel i podobnie jak w przypadku podkładu, delikatnymi, kolistymi ruchami nakładam na skórę wokół oczu. Kosmetyk ma świetną przyczepność, nie wbija się w załamania i daje bardzo naturalny efekt. Myślę, że zdjęcia przed i po powiedzą same za siebie. Wielki plus za trwałość, nawet po całym dniu nic nie wbija mi się w zmarszczki ani nie tworzy efektu ciasta.
Waniliowy Cream Soda ma lekko żółtawy odcień, w moim przypadku dobrze kamufluje zaczerwienienia i zdecydowanie rozjaśnia spojrzenie.
Dla zainteresowanych skład kosmetyku poniżej. Oczywiście nie zapominajmy, że to przede wszystkim cień do powiek, który posiada idealny odcień jako kosmetyk bazowy dla większości makijaży 🙂
Cena cienia/korektora Cream Soda to ok. 33 zł – ja z pewnością do niego wrócę.
Kosmetyki mineralne to moje wielkie odkrycie, tyle czasu się przed nimi wzbraniała sądząc, że moja cera się z nimi nie zaprzyjaźni. Wszyscy mówili mi, że zimą nie warto próbować bo latem dają najlepszy efekt. Biorąc pod uwagę to, że mamy zimę, a ja jestem bardzo pozytywnie zaskoczona to latem chyba będę piać z zachwytu? 🙂
Wow jakie krycie !!! 🙂
Chciałam napisać to samo 🙂
Ja sama byłam w wielkim szoku! Na początku miałam odcień Nude, ale z racji na to, że była za ciemny to widziałam tylko ciapki. Barely Beige trafił prawie idealnie ze swoim odcieniem i muszę przyznać, że ma moc! W życiu bym się nie spodziewała, że minerałami można zbudować takie krycie! I to wcale nie jest 10 warstw – 2 warstwy podkładu mineralnego i punktowo nałożony korektor 🙂
Cena korektora to mega miłe zaskoczenie dla mnie, jakaś taka byłam nie uświadomiona co do niej. Świetne krycie!
Muszę przyznać, że te korektory są mega wydajne. Generalnie minerały są wydajne, ale korektor to obłęd. Mam wrażenie, że wcale nie ubywa, a wystarczy odrobinka żeby ukryć niedoskonałości 🙂
pięknie – niestety w lili lolo nie ma odcienia dla mnie ;(
Oj szkoda 🙁 Ja też bałam się, że nie trafię z odcieniem, ale na szczęście pani przedstawicielka Costasy była naprawdę pomocna i bardzo zorientowana 🙂
muszę dać szansę korektorowi mineralnemu pod oczami 🙂
Ten klasyczny korektor z Lily Lolo polecany jest bardziej na twarz, pani namówiła mnie na cień Cream Soda pod oczy i faktycznie to był strzał w dziesiątkę.
ojejku.. gdybym miała więcej pieniędzy z pewnością kupiłabym sobie 🙂
Czasami warto sobie uskładać tym bardziej, że jest to obłędnie wydajny produkt no i czasami można upolować fajną promocję 🙂
uwielbiam ich naturalny efekt!!
Ja też, naprawdę nie spodziewałam się makijaż mineralny może być tak efektowny, a jednocześnie naturalny 🙂
Efekt powalający ! <3
Sama nadal jestem pod wrażeniem 🙂
Kosmetyki mineralne są coraz bardziej popularne, ale gdy patrzę na Twoje zdjęcia wcale mnie to nie dziwi 🙂
Ja bardzo długo się przed nimi wzbraniałam, owszem miałam róże mineralne LL, ale z zakupem podkładu ciągle się wahałam. Cieszę się, że mogłam je przetestować bo na bank podkład mineralny zostanie ze mną 🙂
Efekt po ładny, delikatny, podoba mi się 🙂
Ja też jestem zachwycona, a tak bałam się minerałów 🙂
Wow, efekt jest niesamowity. Niestety u mnie minerały pod oczy się nie sprawdzają.
Uwielbiam kosmetyki mineralne, ale LL jeszcze nie miałam 🙂
Ja sama jeszcze się nie pokusilam na żadne kosmetyki mineralne ale patrząc na Ciebie będę musiała w końcu sama się na cos skusić 😉
Kosmetyki mineralne to moje must have w makijażu LL jeszcze nie miałam, może czas to zmienić 🙂
Kosmetyki mineralne to moje must have w makijażu LL jeszcze nie miałam, może czas to zmienić 🙂
czesc.czy korektor barely beige sprawdzi sie do wyrownania kolorytu powieki? czy nie wysuszy skory na powiece?? dzieki
Na powieki i pod oczy poleciłabym ich cień mineralny Cream Soda. Idealnie wyrównuje koloryt i jest lżejszy niże konkretne korektory. Tak doradziła mi pani z Lily Lolo i muszę się z nią zgodzić bo korektory są konkretnie kryjące.