Kochane ! Dziś musicie, ale to naprawdę musicie być ze mnie dumne ! Uróżowałam się dla Was niczym Ruska z bazaru, wszystko po to, aby mój wiecznie głodny aparat nie zeżarł koloru i jak najdokładniej oddał jego faktyczny odcień. Zrobiłam setkę zdjęć i … udało się ! Myślę, że kolor jest uchwycony idealnie. To tak słowem wstępu, żeby nie było niejasności 🙂 Teraz przejdźmy do tego co faktycznie sądzę o różach od Lily Lolo firmy Costasy.
Róże mineralne Lily Lolo mają sypką formułę. Oba zamknięte są w wygodne, plastikowe, zakręcane słoiczki. Tak, moim zdaniem to jest wygodne, ponieważ wyposażone są w sitko i dodatkowe zamykanie zabezpieczające przed zbędnym wysypywaniem się produktu pod wpływem ruchu np. w kosmetyczce. Pozwala to na jednorazowe dozowanie odpowiedniej ilości różu i nic się nie marnuje.
Jak ich używam ? Przekręcam zabezpieczenie tak, aby pojawiło się kilka dziurek i delikatnymi puknięciami w słoiczek wysypuję pożądaną ilość do nakrętki. Nabieram róż na pędzel ( Hakuro H21 ) i nanoszę na policzki. Aplikacja jest naprawdę łatwa, kosmetyk dobrze się rozciera i nie tworzy plam choć jest dość mocno napigmentowany i trzeba dozować go z umiarem. Ja jednak nigdy nie zrobiłam sobie nim krzywdy, a nie jestem specjalistą od makijażu.
Oba odcienie dobrze współpracują zarówno z podkładem w płynie i pudrem jak też podkładem mineralnym w pudrze.
Choć do niedawna uważałam, że pasują mi jedynie róże w odcieniach brązu to zdanie zmieniłam i w tej chwili uważam, że barwniejsze odcienie zdecydowanie bardziej ożywiają moją twarz.
Zarówno Oh La La jak i Beach Babe przypadły mi do gustu. Oba mają satynowe wykończenie, jeśli więc szukacie kompletnie matowych odcieni to te nie będą dla Was. Ja polubiłam odrobinę rozświetlenia, tak doradzano mi przy sesji zdjęciowej dla Twista KLIK i tego się staram trzymać.
Oh La La to klasyczny, różowy róż do policzków. Bardzo dziewczęcy i świeży. Na twarzy wygląda naprawdę naturalnie. Pasuje mi na co dzień, praktycznie do każdego makijażu i uważam, że naprawdę dodaje mi uroku – ależ jestem skromna 🙂
Beach Babe to ciepła, delikatna brzoskwinia z domieszką pomarańczu. Początkowo podchodziłam do niego z wielką rezerwą. Wydawało mi się, że ciepłe odcienie to zupełnie nie moja bajka. Błąd ! Beach Babe wygląda szczególnie dobrze na lekko opalonej twarzy, gdy posmaruję się kremem brązującym bądź przejadę chusteczką samoopalającą z Ziai to sięgam po niego w ciemno. Nadaje niesamowicie fajny kolor, a cera wygląda z nim zdrowo. Oba kolory okazały się być strzałem w dziesiątkę.
Jeśli chodzi o trwałość, to u mnie spokojnie wytrzymuje na twarzy ok. 8 góra 10 godzin. W każdym razie, gdy rano wychodzę z domu to po powrocie widzę go jeszcze na policzkach. Nie jest już jednak tak intensywny jak rano. Dla mnie taka trwałość jest wystarczająca, ale osoby, które wymagają, aby róż pozostawał w nienaruszonym stanie od świtu do zmierzchu mogą być rozczarowane.
Róż nie oddziałuje na moją skórę – nie podrażnia, nie zapycha, nie wysusza.
Za 20 ml słoiczek z siteczkiem zapłacimy ok. 40 zł + koszty wysyłki. Cóż, cena jest dość spora biorąc pod uwagę doliczenie kosztów przesyłki. Sama zdecyduję się ponownie pod warunkiem naprawdę konkretnej promocji. Marzy mi się podkład od Lily Lolo bo czytając recenzje innych dziewczyn rozbudziły we mnie intensywne pożądanie ! 🙂
Beach Babe mi się podoba 🙂 Myślę intensywnie nad kosmetykami od LL, ale skąd wziąć na nie pieniążki…
No właśnie… Ja swoje upolowałam na blogowej wyprzedaży i od tego momentu baaardzo mi się marzy podkład, jednak cena nieco mnie przeraża :/
no ale kolorki są ładne 🙂
Bardzo mi się podoba to, że na policzku kolor jest taki jak w opakowaniu 🙂
Oba Ci pasują, ale z różowym jakoś bardziej świeżo 🙂
Dzięki 🙂 Różowy jest taki bardzo uniwersalny 🙂
bardzo ładnie prezentuje sie na policzkach 🙂
Podoba mi się, że nie wygląda karykaturalnie, a tak świeżo 🙂
Śliczne kolory :))
Cieszę się, że przypadły do gustu 🙂
Mam Oh la la i jestem z niego bardzo zadowolona! kolor jest piękny! 🙂
Zgadzam się :)Myślę, że pasuje do wielu typów urody 🙂
Oh La La bardziej by mi podpasował 🙂
Oba ładnie prezentują się na Twojej buzi.
Cieszę się 🙂 Bo czasami ciężko samego siebie ocenić. Oh La La jest z pewnością bardziej uniwersalny bo brzoskwiniowe odcienie to loteria 🙂
Spodziewałam się bardziej 'szokujących' zdjęć:D
Ja do tej pory nie wiem, jaki odcień różu lubię najbardziej na swojej skórze o.O
Niee, mój aparat to mały obżarciuch jeśli chodzi o róż. Muszę nałożyć naprawdę sporo kosmetyku, aby udało się uchwycić go na zdjęciu.
Ja przez bardzo długi czas w roli różu używałam perełek brązujących. Czasami ciężko samemu ustalić jaki ma się rodzaj karnacji 😀
Oba bardzo mi się podobają- nie wiedziałabym który wybrać:)
Ja w sumie też 😀 Choć w tej chwili na zdjęciach chyba lepiej prezentuje się Beach Babe 🙂
miałam jakiś róż ll, ale ja mineralnych nie ogarniam. ZAWSZE robię sobie krzywdę 😀
ale kolory niezłe…
Wydaje mi się, że sporo zależy też od pędzla. Ja używałam wcześniej kabuki z Donegala, który o ile do perełek brązujących sprawdzał się świetnie, o tyle z różu robił masakrę.
Serdecznie zapraszam na moje rozdanie na pożegnanie zimy
"…każdy wygrać może jeśli szczęściu dopomoże …"
zapraszam ===> http://owiecccckowa-szafa.blogspot.com/2013/03/rozdanie-na-wiosne.html
Z całej oferty LL, którą poznałam dawno temu najbardziej spodobały mi się róże. Dobre jest to, że firma ma swojego dystrybutora w PL i nie trzeba już specjalnych zabiegów przy zakupach.
Oba kolory są ładne i twarzowe, ślicznie prezentują się na Tobie 🙂
Dziękuję :* Początkowo bałam się, że nie będę umiała ich aplikować bo to pierwsze minerały w mojej karierze, ale teraz jestem bardzo zadowolona. Z ich oferty ciekawi mnie jeszcze podkład, ale jakoś tak ciężko mi się zdecydować, który odcień byłby odpowiedni.
Jak dla mnie ta brzoskwinka dużo lepiej ci pasuje!
Na co dzień tak tego nie zauważam, ale faktycznie na zdjęciu też lepiej spodobała mi się brzoskwinia 🙂
brzoskwinia baaaardzo mi się spodobała 🙂
Cieszę się 😀 Bo to chyba taki trochę zdradliwy kolor i początkowo miałam przed nim opory 😀
Kaczorku, jak patrzę na zdjęcia, to stwierdzam, ze Oh La La nie jest Twoim kolorkiem – jest za chłodny. Ten drugi pasuje Ci znacznie bardziej 🙂
Sama jak spojrzałam na zdjęcia to wydawało mi się, że właśnie Beach Babe wygląda dużo lepiej. A zawsze myślałam, że jednak to chłodne odcienie bardziej mi pasują 🙂
Beach Babe jest przepiękny :))
Nawet nie spodziewałam się, że naprawdę aż tak dobrze będzie się prezentował 🙂
Ładne kolory. Mam prochy z LL, ale akurat róży nie mam.
Ja mam wielką ochotę na podkład, ale wybieranie przez net i cena troszeczkę mnie zniechęcają 🙁
hahaha niczym Ruska z bazaru ;D rozwaliłaś mnie tym 😉
😀 takie było moje pierwsze skojarzenie hihi
Niestety musiałam przenieść bloga z całą zawartością na nowy adres(powód brak aktualizacji bloggera) 😉 Wszystkie posty są także jedyna zmiana to zaczynanie z obserwatorami od zera i nowy adres http://marilynnandcosmetics.blogspot.com/
poprawiłam i teraz powinno być dobrze 🙂
Ja również mam Ooh La La i lubię ten róż, choć nie należy do moich ulubieńców, ale zdecydownanie dobrze się w nim czuję 🙂
Za to Ty w obu wyglądasz świetnie 🙂
Dziękuję :* Przez bardzo długi czas unikałam róży w żywszych kolorach, zawsze tylko brązy i brązy. Bałam się, że nie dobiorę sobie odcienia, a różowy róż był w moim przekonaniu zupełnie nieodpowiedni. Tym bardziej miło mi, że jednak jakoś udało się je dopasować 🙂
Jesteś zdecydowanie za skromna 😀
Róże LL bardzo, bardzo lubię. Ostatnio mają konkurentów wśród róży Annabelle Minerals (Rose, Nude i Romantic <3).
Właśnie Anabelle Minerals ostatnio bardzo mnie ciekawi, słyszałam, że mają nieźle kryjące podkłady, ale za różami też muszę się rozejrzeć 🙂 Dzięki za podpowiedź :*