Ten produkt wyjątkowo długo czekał na swoją recenzję, gdyż postanowiłam podzielić się nim z moją mamą z racji na to, że nasze włosy, a także sposób ich pielęgnacji i czesania zdecydowanie się od siebie różni. Dzięki temu miałam okazję przekonać się jak mleczko od z.one concept sprawdza się w różnych warunkach, a czas nie był jednak tak długi bo np. cudowna maseczka z Bioetiki, którą wielbię do tego stopnia, że kupiłam kolejne opakowanie, nie może się doczekać swojej recenzji już od pół roku 😀
Najpierw po krótce napiszę jakie włosy mam ja, a jakie mama, aby była jasność 🙂
Włosy mojej mamy to kompletne siano mimo starannej pielęgnacji – z natury suche, kręcone i bardzo puszące się, obcięte na krótko, regularnie rozjaśniane do jasnego blondu, suszone suszarką i prostowane prostownicą – jednym słowem Armageddon 😀
Moje za to są długie, również suche i kręcone z natury, farbowane na ciemne kolory i zupełnie nie modelowane.
Myślę, że i tak oba typy stanowiły niezłe wyzwanie dla mleczka NO INHIBITION i traf chciał, że nasze spostrzeżenia były dość podobne, choć na mnie kosmetyk działał w większym stopniu niż na moją mamę.
Przede wszystkim, po popatrzeniu na skład, stwierdziłam, że nie będziemy nakładać produktu na całe włosy, a jedynie na ok. 1/3 długości. Moim skromnym zdaniem nie jest to bowiem produkt stricte pielęgnacyjny, a bardziej przydatny podczas stylizacji i chroniący włosy przed codziennymi uszkodzeniami.
Mleczko NO INHIBITION zamknięte jest w buteleczce wykonanej z bardzo porządnego plastiku z dołączoną pompką. Dzięki temu, że opakowanie jest przezroczyste, możemy kontrolować ilość produktu jaka nam jeszcze pozostała. Produkty jest naprawdę bardzo wydajny – już niewielka ilość pozwala na równomierne pokrycie włosów.
Mleczko ma dość gęstą konsystencję, a zapach niczym męskie perfumy 🙂 Nie wiem co ja ostatnio mam z tymi kosmetykami, że ciągle trafiają mi się takie właśnie o męskim zapachu 😀 Na szczęście jest dość przyjemny.
Jeśli chodzi o mnie, to mleczko okazało się być świetnym ujarzmiaczem moich puszących się loków. Stosowałam je na wilgotne włosy, tuż po umyciu i pozostawiałam do wyschnięcia. Loki były miękkie, gładkie, śliskie i ładnie się układały, a końcówki nie przesuszały się. Włosy były również bardziej podatne na rozczesywanie i ładnie lśniły.
Moja mam natomiast stwierdziła, że choć jej włosy nadal się puszyły to w znacznie mniejszym stopniu, spodobało jej się, że włosy po wysuszeniu i wymodelowaniu były bardzo gładkie i miękkie, a nawet miały lepszy połysk. Mleczko nie przyspieszało również przetłuszczania włosów.
Nie zauważyłyśmy zdecydowanego nawilżenia włosów – kosmetyk działa raczej na powierzchni włosa.
Obie stwierdziłyśmy, że jest to produkt dla osób, które intensywnie stylizują włosy, choć nie ukrywam, że na mnie działał lepiej niż wiele innych preparatów na końcówki. Porównać mogłabym je z kremem do stylizacji z Vatiki, ale z.one concept wypada zdecydowanie lepiej.
Za 140 ml zapłacimy ok. 54 zł KLIK. Dla mnie to dość duża kwota mimo iż jest to kosmetyk profesjonalny. Pocieszający jest jednak fakt, że produkt jest bardzo wydajny i faktycznie spełnia swoje zadanie. Jeśli już moja mama domagała się kolejnej porcji to znaczy, że coś w tym jest 🙂
A na koniec, sceneria w jakiej wykonywana była część zdjęć 😀 Z pozdrowieniami dla mojego kochanego kumpla Kamila – a nie wierzyłeś, że Ci to zrobię sasasasasa 😀
Joanna napisał
ha ha ha, ostatnie zdjęcie najlepsze :D:D:D
Aswertyna napisał
hahahahhahahahahhahahahah pozdrów Kamila od Tysi ^^ Błagam 😀
Aswertyna napisał
i dodaj, że ma lansiarskie paputki 😀
Aleksandra A. napisał
Paputki są mega czaderskie :DDDDDDD
Klaudia Safianowska napisał
haha nie wierzył to uwierzy !
dodajemy do obserwowanych tu i na bloglovin ?
Kaśśś^^ napisał
Ostatnie zdjęcie wymiata!:D
karminowe.usta napisał
Ostatnie zdjęcie rządzi:D Popłakałam się ze śmiechu:) Pozdrawiam Kamila:)
Obawiam się, że to mleczko nie przypadłoby do gustu moim włosom, ponieważ te nie tolerują parafiny. Tego typu kosmetyki świetnie sprawdzają się w kryzysowych sytuacjach, gdy chcemy wyglądać dobrze, a nie możemy poświęcić swoim kosmykom zbyt wiele czasu.
Michasia S. napisał
Kapcie i tak są najlepsze, ale do rzeczy 😀
W sumie ciekawy produkt, ale cena mnie trochę odstrasza. Przydałby mi się takie ,,okiełznacz puchu''
Aneta Starosta napisał
Mleczko, mleczkiem!
Kamil rządzi ;D
żaneta serocka napisał
Ty diablico 🙂
świetne zdjęcia 🙂
Whatka napisał
ostatnie zdjęcie rządzi 😀 hahahaha
rogaczki napisał
nie mam tak wymagających włosów, więc nie jest to produkt dla mnie 🙂 szukam właśnie czegoś mocno nawilżającego dla mojej mamy, bo ma siano na włosach, ale chyba pójdę w coś bardziej naturalnego…
pozdrawiam, A
sauria80 napisał
haha u mnie kot tak się byczy na balkonie jak zdjęcia robię 😉
Venus napisał
świetna recenzja super podzielone na 2 osoby – bardzo przydatne:)
Chociaż fajnie to opisałaś jakoś nie przekonałam się do produktu
Ewelina P napisał
hahahahaha 😀 On Cię nie zabije za to zdjęcie?? 😀