Jak już pewnie wiecie, jestem posiadaczką długich i kręconych włosów. Chodząc codziennie z kręconą szopą na głowie, ma się ochotę od czasu do czasu coś zmienić. Długo broniłam się przed prostowaniem ponieważ wydawało mi się, że nie będzie mi do twarzy. Okazało się, że nieco się myliłam. Męska część moich znajomych twierdziła, że wyglądam lepiej niż w kręconych, żeńska natomiast upierała się, że loki, loki i tylko loki.
Aby nadmiernie nie niszczyć włosów, postanowiłam zakupić sobie jakiś preparat ochronny. Napaliłam się jak szczerbaty na suchary na Guardian Angel, got2b. Moja koleżanka strasznie zachwalała produkty tej firmy dlatego dałam się skusić, choć nigdy nie pałałam miłością do Schwarzkopfa. Ładna, zgrabna buteleczka i całkiem przyjemny zapach sprawiły, że byłam przekonana iż spray okaże się być idealny dla mnie. Początkowo nie zauważyłam nic niepokojącego. No bo ciężko zauważyć działanie takiego preparatu, tym bardziej, że miałam zdrowe włosy. Wierzyłam zapewnieniom producenta, że chroni. Tym bardziej, że prostowałam włosy może raz w tygodniu. Niestety, gdy zaczęłam używać go regularnie ( aby ochronić włosy przed działaniem suszarki ), zauważyłam, że strasznie się puszą, słabo się skręcają, a na domiar złego są „tępe” i matowe. Najśmieszniejsze było to, że bez preparatu nic takiego się z nimi nie działo, a również suszyłam je suszarką – przekonałam się o tym dopiero później.
Najgorsze jednak dopiero miało nadejść, po pewnym czasie w kilku miejscach zrobiły mi się takie kępki zmierzwionych, totalnie sianowatych włosów. Tak jakby ktoś wziął je w dłonie i bardzo mocno tarł… Byłam zmuszona mocno przyciąć czuprynę. W ten sposób okazało się, że spray, który miał chronić, jeszcze bardziej pogorszył stan moich włosów. Od tamtego czasu zrezygnowałam zarówno z niego jak i z suszarki czy prostownicy.
Byłam głupia, ponieważ przy zakupie nie przeczytałam składu. Gdzie do moich z natury suchych włosów stosować preparat oparty na alkoholu ? Na przyszłość muszę się rozejrzeć raczej za produktem o konsystencji mleczka lub balsamu. Możecie mi coś polecić ?
smyrgotka napisał
powiem ci ze takze bym sie na niego skusila chocby dla wygladu- buteleczka jest boska 🙂 ale dobrze wiedziec ze nie jest za dobry 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Mi zostało jeszcze z pół butelki i chyba wyląduje w koszu. Po takich zniszczeniach wolę już nie ryzykować.
lewinka napisał
Zostałaś otagowana: http://lewinkabloguje.blogspot.com/2012/09/ciasteczko-mnie-taguje.html 🙂
JednoSpojrzenie napisał
dzięki 🙂
Anonimowy napisał
spray prostujacy albo chroniacy przed temaperatura z mariona jest dobry, tyle, ze mi sie wywijaja koncowki wlosow i prostuje grzywke i ewent tam gdzie trzeba (mam wycieniowane wlosy w sumie ale dosc dlugie), poza tym pdobno ale jan ie uzywam tylko slyszalam swietny jest spray z babylissa ok 30-40zl w jakiejs czerwonej buteleczce
JednoSpojrzenie napisał
Też słyszałam o preparacie z Marion, chyba jak znajdę to będę musiała wypróbować 🙂
Agnieszka napisał
Przykład na to, że czasmai mniej znaczy więcej 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Najwyraźniej dokładnie tak jest 🙂
pani domu napisał
Stety a może niestety lubię wszelkiego rodzaju spraye do włosów ( szczególnie te o działaniu termo ) – na co dzień prostuję włosy i mam wrażenie, że dzięki takim sprayom nie są tak okrutnie przesuszone i nie puszą się.
Anonimowy napisał
spray termoochronny firmy BaByliss jest naprawdę bardzo w porządku, a w dodatku jest bardzo ale to bardzo wydajny i fajnie pachnie 🙂 polecam
anieszka
JednoSpojrzenie napisał
Dzięki wielkie Agnieszko 🙂 Muszę spróbować, co prawda przestałam suszyć i prostować włosy, ale zdarzają się sytuacje awaryjne i wtedy spray byłby przydatny. Jeszcze raz dzięki 🙂