Przy poniedziałku, po niedzielnym, grzybowym szaleństwie postanowiłam wreszcie napisać o jakiejś maseczce. Używam ich namiętnie, a ciągle zapominam jakoś nie mogę się zebrać aby o nich napisać. Część jest beznadziejna, ale trafiają się też takie, po które zdecydowanie warto sięgnąć. Jedną z nich jest właśnie Seeelenzart Maske od Balei. Wielka szkoda, że była to limitka, ale cicho liczę na to, że może tej zimy znów wróci do sprzedaży bo jest naprawdę niezła 🙂
Maska ma gęstą, kremową konsystencję. Faktycznie pachnie słodkimi figami, oczywiście jest to sztuczny aromat, bo ekstrakt z fig znajduje się dopiero za „parfum”, ale mimo wszystko samo stosowanie maseczki jest bardzo przyjemne. Relaks gwarantowany 🙂
W kwestiach pielęgnacyjnych również sprawdza się nieźle, bo w końcu nie tylko o relaks tu chodzi 🙂
Dobrze nawilża, wygładza i uelastycznia skórę. Sprawdzała się świetnie przy przesuszeniu po kwasach, bo efekt nie jest jednorazowy, a utrzymuje się przez kilka dni. Trzymam ją na twarzy zazwyczaj ok. 10-15 minut, a następnie zmywam wodą.
Skład co prawdanie jest w 100 % idealny, ale wysoko mamy olej z pestek moreli, olej jojoba i masło shea, dalej emolienty, witaminę E, pantenol, ekstrakt z bawełny i fig, a także olej z kadzidłowca.
Opakowanie maseczki jest naprawdę duże – 2 razy po 8 ml. Przyznam, że 8 ml na raz to dla mnie zdecydowanie za dużo dlatego często przekładam maskę do zamykanego słoiczka.
Cena za podwójne opakowanie to ok. 3,50 zł.
Mam jeszcze wersję ze słonecznikiem, z papają i z truskawkami. Muszę przyznać, że ta z figami i z bawełną sprawdza się u mnie chyba najlepiej. Oby wróciła do sprzedaży 🙂
Ja wróciłam do systematycznego nakładania maseczek.
W ostatnim czasie bardzo to zaniedbałam, niestety.
Ja miałam taki czas zaraz po przeprowadzce, że zaprzestałam regularnego "maseczkowania" i moja cera bardzo na tym cierpiała, dlatego teraz staram się pamiętać 🙂
Jak maseczki to tylko Balea 🙂
Ja to nie mam z nimi aż takiego doświadczenia bo tylko 4 rodzaje miałam okazję testować. Są sympatyczne jak za tą cenę 🙂
nie wiedziałam nawet,że mają maseczki:D
Mają, mają 🙂 Chyba najfajniejsze są te z serii limitowanych 🙂
Chętnie bym wypróbowała ale niestety Balea jest poza moim dostępem
Samych maseczek nie opłaca się zamawiać, jeśli robiłabyś jakieś zakupy za pośrednictwem drogerii internetowych to wtedy warto dorzucić. Inaczej szkoda zachodu 🙂
Jakie ładne opakowanie 🙂
Oj opakowania Balei to mistrzostwo świata 🙂
ja saszetkowych maseczke bardzo nie lubie i tyle w temacie mam do dodania 🙂
Hehe a ja wiecznie nie mogę się oprzeć i kupuję kolejne i kolejne 😀
Jejku, jaki śliczny ma kolorek!
Taki jaśniutki fiolecik, też mi się podobał 😀
Zazdroszczę dostępu do DMowych cudów 😉
Z dostępem u mnie tak średnio, ale miałam szczęście do dobrych duszyczek 🙂
Ciekawa maseczka, Balejowej jeszcze nie miałam 😉 Fajny kolorek, nietypowy dla maski, taki różowiutki 😉
Może słabo uchwyciłam kolorek, ale na żywo jest fioletowy 🙂
Ach… za sam zapach dałabym się pociachać.
Jak znajdę to biorę! 😀
Bierz, myślę, że gdzieś się jeszcze znajdzie 😀
Sam zapach takiej maseczki by mi wystarczył.
Figowej jeszcze nie miałam:) Na pewno ma piękny zapach:) Pozdrawiam:)
Kurde, że ta Balea jest tak słabo dostępna. Ja też opuściłam się w maseczkowaniu, muszę się w końcu nawrócić 😀
Fajnie, że tak dobrze się sprawdziła 🙂 Ja mam bodajże papajową, ciekawe jaka będzie 🙂
Szkoda że limitka bo brzmi i pachnie z posta fantastycznie, a nawilżaniem bym nie pogardziła 🙂
Bardzo ciekawa ta maseczka no i kolorystycznie również ciekawa 🙂