Cały tydzień obiecywałam sobie, że w weekend nadrobię wszystkie zaległości. Na piątek czekałam jak na zbawienie, niestety traf chciał, że o mały włos weekendu bym nie doczekała… Wiem, że może to brzmieć pompatycznie, histerycznie i z przesadą, ale z pracy o mały włos nie wróciłabym w jednym kawałku.Gdyby nie to, że odsunęłam się na chwilę o kilka centymetrów do szafki obok, to duży sufitowy napromiennik ciepła spadłby mi na łeb… Kupa żelastwa zwaliła mi się tuż obok nóg, a ja, choć początkowo nie zdałam sobie sprawy z powagi sytuacji, to po kilku chwilach myślałam, że się dosłownie porzygam… nie mogłam się doczekać wyjścia z pracy i przyznam, że ten weekend nieźle odchorowałam 🙁 Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą garść kolokwializmów i nieobecność. Już mi lepiej 🙂
Toniki towarzyszą mi od wielu lat, to jedne z pierwszych kosmetyków, które zadomowiły się u mnie na stałe. Nigdy jednak nie inwestowałam w nie większych kwot. Gdy więc na spotkaniu blogerek w czerwcu dostałam organiczny tonik z Love Me Green, którego cena opiewa na niespełna 40 zł za 150 ml, stwierdziłam, że to na pewno przesada. Cóż wybitnego może dawać tonik? Otóż może! I choć o Love Me Green krążą różne opinie, a te cztery dychy bolą to przy okazji dobrej promocji z pewnością się na niego ponownie skuszę. Dlaczego?
Tonik od Love Me Green zamknięty jest w plastikowej butelce z atomizerem. Wygodna sprawa, gdy chcemy odświeżyć twarz w ciągu dnia. Jednak ja preferowałam spryskiwać nim płatek kosmetyczny i w tradycyjny sposób przecierać twarz – bywam niewolnikiem przyzwyczajeń.
Kosmetyk ma delikatny i przyjemny zapach cytrusów oraz typową dla toniku konsystencję. Na szczęście nie pozostawia lepkiej, czy wyczuwalnej warstwy. Łatwo się rozprowadza i szybciutko wchłania.
Mam wrażenie, że daje mojej cerze niesłychaną dawkę nawilżenia i zmiękczenia. Czasami aż chciałoby się zrezygnować z kremu.
Moja skóra była po nim delikatna i sprężysta. Zero ściągnięcia czy wysuszenia. Dodatkowo pomagał utrzymywać ją w dobrej kondycji – oczyszczał, łagodził i trzymał w ryzach moją skłonność do niedoskonałości. Oczywiście nie powiem, że wszystko to zasługa toniku, ale miał w tym wszystkim spory udział.
Produkt mimo mnogości składników, nie obciąża cery i dobrze współgra z serum i kremem pielęgnacyjnym. Moja mieszana cera nie miała do niego żadnych zastrzeżeń.
Jak dotąd jest to drugi produkt z kategorii „toniki”, do którego mam ochotę wrócić ( zaraz po toniku nawilżająco-oczyszczającym z Lirene ).
Jeśli macie ochotę na porządny tonik, który faktycznie działa to myślę, że propozycja Love Me Green jest naprawdę godna rozważenia – ja widzę różnicę!
Oszukałaś przeznaczenie 😉 Tak na poprawę humoru 🙂
Właśnie rodzice też tak żartowali 🙂
Ja jeszcze polecam tonik z P&R 😉 To jest jeszcze taki produkt z tej kategorii, że rzeczywiście robi dużo dobrego na naszej twarzy.
Czytał o nim u Ciebie i Hexx i mam na niego naprawdę wielką ochotę 🙂
Nie zazdroszczę takich przeżyć 😉 Ja się z tym tonikiem nie polubiłam, skończyła go mama bo nie dałam rady 🙂
Oooo, a dla mnie był naprawdę idealny, ale pewnie kwestia cery 🙂
Toniku z Love me green jeszcze nie miałam. Tak u Ciebie toniki w moim przypadku są jednymi z pierwszych kosmetyków, które zaczęłam używać. O ile rzeczywiście dzięki tonikowi masz tak "uspokojoną" cerę, to faktycznie warto go mieć. Teraz używam toniku loreal, jak na razie najlepszy jaki do tej pory miałam 😉
Kusi mnie ta nowa gama L'Oreal'a, słyszałam też, że micel mają genialny 🙂
Pierwszy raz widze to cudeńko na oczy. Jednak ja nie używam żadnych toników, więc raczej się nie skuszę, ale fajnie, że Tobie pomógł!
Ja jestem niewolnikiem toniku, po prostu muszę go mieć non-stop 🙂
Jeju to rzeczywiście miałam przeżycia..kurde człowiek nawet nie wie kiedy może się coś mu stać..a co do toniku,to niestety nigdy nic nie testowałam z love me green
No właśnie… siedzisz w pracy i nawet nie podejrzewasz, że w kilka chwil może być nieciekawie :/
Dobrze że Ci się nic nie stało – a toniku jeszcze nie miałam okazji mieć 🙂
Teraz już jakoś mi łatwiej, ale na początku bardzo przeżywałam 🙁
Szkoda, że nie jest tańszy, bo chętnie bym wypróbowała 🙂 a tak to może kiedyś w przypływie gotówki 😉
Może kiedyś trafi się promocja, wtedy i ja chętnie się skuszę 🙂
Tonik zwykle wystarcza na dość długo więc myślę że warto zainwestować-na buźce nie ma co za bardzo oszczędzać 🙂
Też od pewnego czasu jestem tego zdania, wolę mniej, ale lepiej 🙂
bardzo ciekawy ten tonik;)
Zgadzam się 🙂
bardzo ciekawy ten tonik;)
Nie zazdroszczę piątkowych przeżyć, i wiem że zabrzmi jak banał – ale może ktoś nad Tobą czuwa? 😉
No dokładnie o tym samym pomyślałyśmy z koleżanką, że opatrzność nad nami czuwała.
No to miałaś naprawdę nieprzyjemne przeżycie 🙁 Współczuję Ci 🙁 Całe szczęście, że nic się nie stało. Co do toniku, to bardzo nim kusisz, ale jak na taki preparat jest dla mnie zdecydowanie za drogi :/
Rozumiem Cię – ja też nie zawsze mogę sobie pozwolić na taki wydatek 🙁 A co do piątku – naprawdę na samą myśl mam kamień w żołądku 🙁
Może wypróbuję kiedyś na razie mam zapas 🙂
Ja właśnie ostatnio się wytonikowałam, mam tylko jeden w zapasie, też chwalony z Evy 🙂
Bardzo ciekawie wygląda ten tonik :).
Dobrze, że nic się nie stało! Miałaś przebojowy dzień…
Zdecydowanie najbardziej przebojowy w swojej karierze 😀
Tonik z Lirene znam i też lubię podobnie jak Tonik Oczyszczający z Corine de Farme. Moim nr 1 stał się za to Tonik Łagodzący z P&R i nie szukam niczego nowego, ale w ramach przerwy zapewne kupię tonik z Clarinsa dla tłustej cery.
Jak na tonik z tego przedziału tzn. eko, wolałabym krótszy skład bo w przeciwnym razie wolę kupić dobrą chemię 🙂 No i nadal jest chyba niejasna sprawa z EcoCertem. Trochę śledziłam tę sprawę, ale nie wiem w końcu jak się zakończyła a firma nie zyskała w moich oczach.
Własnie i PAT&RUB i Corine de Farme mnie kuszą, z tej drugiej nie miałam jeszcze żadnego kosmetyku, a podobno są niezłe.
Jeśli chodzi o skład Love Me Green to wydaje mi się, że jest tam sporo ciekawych substancji, nie jest nafaszerowany chemią, ale tak jak piszesz, czytałam gdzieś, że te certyfikaty były niejasne. Dlatego też długo zwlekałam z wypróbowaniem toniku bo miałam uprzedzenia. Cieszę się jednak, że przemogłam się bo tonik sprawdził się naprawdę nadzwyczajnie.
Polecam 🙂 Moja przygoda na nowo z tonizowaniem zaczęłam się właśnie od Corine de Farme, potem było Lirena a na końcu P&R i faktycznie czuję różnicę.
Skład Love Me Green nie jest zły, ale tak jak napisałam powyżej, całe to zamieszanie ostudziło mój zapał względem zakupów i wolę ulokować uwagę gdzieś indziej 🙂 Niemniej ważne, że jesteś zadowolona, bo to chodzi 🙂
Moc toników odkryłam stosunkowo niedawno. Swoich ulubieńców znalazłam na drogeryjnej półce.
Lubię antybakteryjny tonik z Ziai (seria nuno), nawilżająco-oczyszczający z Lirene i ten z wyciągiem z czerwonej koniczyny Eva Natura. Każdy działa świetnie. Niedawno kupiłam łagodzący tonik z Pat&Rub. Póki co, za wiele napisać nie mogę. Wiem tylko, że zapach mi się nie podoba. Ale to akurat kwestia indywidualna bardzo 🙂
Lirene bardzo lubię, a Eva czeka w zapasie, swoją drogą kiedyś pomyliłam ją z Avą, z której zadowolona nie była. A podobno Evę mają z Rossa wycofać, słyszałaś coś o tym? Na PAT&RUB ostrzę sobie ząbki 🙂
Dobrze, że nic Ci się nie stało 🙂
Też się cieszę choć było ciężko….
Dla mnie to za droga inwestycja ale używam tego z Lirene i na razie nie mam ochoty go zamieniać 🙂 Dobrze, że nic Ci się nie stało 🙂