Jejku, czy ja mam tylko takie wrażenie, czy dzisiejsza niedziela jest mega nudna? Wstać z łóżka nie bardzo mogę, nie mam nic ciekawego do jedzenia, pies marudzi, facet ogląda opony na allegro… Masakra 🙂
Zebrałam się więc za zrobienie denka z grudnia i stycznia, bo miesiąc temu jakoś nie miałam weny. Przepraszam za jakość zdjęć, ale robiłam je na szybko i w łóżku 😀
Na pierwszy ogień idzie denko włosowe, choć szampony tylko „liznęłam”.
1. Kaloos – Crema al Latte – tej maski do włosów, chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Pisałam o niej TUTAJ. Dla moich włosów jest absolutnie świetna, choć bliżej jej do odżywki niż maski. Świetnie nawilża, zmiękcza i wygładza, a do tego cudownie pachnie. Wielkie opakowanie kosztuje dosłownie grosze ( u mnie w Hebe ok. 10 zł ), jeśli miałabym kupić inną, drogeryjną odżywkę, to zdecydowanie stawiam na Kallosa, który nota bene jest chyba kosmetykiem fryzjerskim? Jestem zdecydowanie na TAK.
2. Eveline Argan + Keratin – arganowy szampon do włosów 8 w 1. Ja nie wiem co to Eveline ma do tych 5 w 1, 8 w 1, 16 w 1, czy 1500-100-900 w 1, trzeba dodać jeszcze, hiper, mega, super, big, xxl i inne takie chwytliwe hasełka, w których firma jest absolutnym mistrzem, choć moim zdaniem większość tych określeń ma się nijak do faktycznego działania. Podobnie jest w przypadku tego szamponu, jak pojawi się „argan” to wszystkim mają z wrażenia portki spadać. Niestety szampon dla mnie okazał się być dość średni, słabo się pienił, włosy szybko robiły się nie świeże i zaliczałam przyklap. Po kilku razach wymiękłam i oddałam go mojemu facetowi, który też zachwycony nie był. Napiszę o nim przy okazji posta, z garścią wrażeń, na temat kosmetyków, których z różnych przyczyn nie zużyłam do końca. W przypadku tego szamponu dochodzi jeszcze jeden problem – dziwne rozwarstwianie się w butelce. Początkowo miałam obawy, czy w ogóle położyć to na włosy, rozwiała je jamapi, mówiąc, że ona przeżyła, więc i ja spróbowałam. Ostatecznie jestem na NIE.
3. Intensywnie regenerująca maseczka do włosów Biovax Naturalne Oleje – kocham firmę Biovax, szczególnie za maski i odżywki w sprayu. Wersja Latte robiła z moimi włosami cuda. Niestety ta maska jakoś nie do końca polubiła się z moimi włosami. Jeszcze nie pisałam o niej na blogu, ale nic straconego bo mam drugie opakowanie. Więcej raczej nie będzie, bo choć w miarę dobrze nawilża, to nie wygładza mi włosów, choć oleje w niej zawarte, w czystej formie mi służą, to po tej masce tworzy mi się dziwny puch na głowie. Nie mogę powiedzieć, że jest zła, bo odżywianie i nawilżanie załatwia na cacy, ale czy ponownie ją kupię – Nie wiem.
4. Joanna Argan Oil szampon – kolejna firma idąca za ciosem szału na olej arganowy. Przyznam, że gdy usłyszałam pierwszy raz o tej serii to miałam na nią wielką ochotę, potem oblukałam składy i mi przeszło. Traf chciał, że cały zestaw dostałam na spotkaniu blogerek i z ciekawości zaczęłam używać. Ten szampon ani mnie ziębił, ani mnie parzył. Mył, dobrze się pienił, choć nie był zbyt wydajny. Większą część zużył raczej mój facet i cieszę się, że kosmetyk się nie zmarnował, bo ja niestety nie wiem, czy sama bym go zużyła do końca. Więcej już nie długo, podobnie jak w przypadku pozycji nr 2.
5. Żel do włosów Artiste – wersja strong. Pisałam o nim TUTAJ. Ten żel towarzyszy mi już od wielu, wielu lat. Choć jest niby „strong” to daje delikatny i naturalny efekt. Wgniatam go we włosy i po chwili mam piękne loki. Nie obciąża i nie skleja włosów, a zawarte w nim pielęgnacyjne składniki dodatkowo odżywiają. Mam już kolejne opakowanie i zdecydowanie jestem na TAK.
Teraz lecimy z buźką 🙂
6. Pharmaceris, krem peelingujący II stopień złuszczania z 10% kwasem migdałowym. Pisałam o nim TUTAJ. Absolutnie rewelacyjny produkt, o świetnym działaniu i w bardzo rozsądnej cenie. Naprawdę skuteczny w walce z trądzikiem. Wygładza skórę, zapobiega powstawaniu nowych zmian, a dodatkowo działa anty-starzeniowo. Czego chcieć więcej? Jestem na TAK.
7. Vichy Idealia Life Serum – dopiero co o nim pisałam KLIK. Naprawdę bardzo porządne serum, dające wymierne efekty. Pomaga wygładzać cerę i zmniejszać pory, a dodatkowo nadaje twarzy niesamowity blask i zdrowy wygląd. Choć cena nie jest najprzyjemniejsza, to przy okazji promocji warto się skusić. Jestem na TAK 🙂
8. Sylveco – tymiankowy żel do mycia twarzy. Nie ukrywam, że na żele do mycia twarzy od Sylveco napaliłam się jak szczerbaty na suchary. Przy okazji dnia darmowej wysyłki od razu zdecydowałam się na tymiankowy i rumiankowy. Cóż, tymianek okazał się być dla mnie średnio udany – słabo się pienił, trudno było mi dobrze oczyścić nim cerę, no i wydajność… starczył na ledwie ponad miesiąc. Dobrze, że rumiankowa wersja okazała się być o niebo lepsza. Tymiankowi mówię stanowcze NIE, a recenzja wkrótce.
9. MySecret – Lash&Brow repair. To w zasadzie odżywka zużyta sama nie wiem kiedy, bo znalazłam ją gdzieś w czeluści szafki. Podejrzewam, że jest to moja zdenkowana odżywka sprzed 2 miesięcy, miałam wymyć opakowanie i uzupełnić olejkiem rycynowym, ale widać, zapomniałam… 🙂 Pomijając ten fakt jest to moje ukochane czesadełko do brwi i zużyłam już kilkanaście opakowań KLIK. Moje brwi są na TAK.
Ciało:
10. BingoSpa karaibski żel pod prysznic – to są jakieś perfidne jaja 🙂 Na butelce kokos, w butelce migdał, a pod prysznicem…nic 🙂 Niestety z tym panem się nie polubiliśmy o czym pisałam TUTAJ. Zero zapachu, mało wydajny, kompletnie NIE dla mnie.
11. Balea żel pod prysznic Hawaii Pineapple – chyba mój najukochańszy żel w całym życiu, który dostałam od mojej kochanej Ani z Niemiec :* Mega wydajny, cuuuudownie i długo pachnący, świetnie myjący, no po prostu czułam się jakbym kąpała się w soku z ananasa – recenzja KLIK. Gdy żel zaczął niebezpiecznie zbliżać się do dna, zaczęłam rezerwować go na specjalne okazje. Niestety i tak musiał się skończyć 🙁 Jestem zdecydowanie na TAK i bardzo bym chciała, żeby nie został wycofany 🙂
saszetkowo i próbkowo:
12. Maseczka Balea Seelenzart – pisałam o niej TUTAJ. Naprawdę świetna maska, szczególnie na chłodne dni. Gęsta, kremowa formuła zachowuje się jak nawilżający kompres na twarz. Piękny zapach, pozytywne działanie i niewątpliwie chwili błogiego relaksu. Jak zwykle fajne bo limitowana edycja – ja byłam absolutnie na TAK.
13. Maseczka Bioderma Sebium – pozwalam sobie napisać o niej swoje wrażenia, bo próbka zawierała 8 ml, czyli tyle, a nawet więcej niż tradycyjne maseczki w saszetkach. Mam jeszcze jedną próbkę i jakoś nie pali mi się do jej użycia. Dziwna formuła, dziwnie zachowuje się na twarzy, ciężka do opisania, efektów żadnych. Tyle po jednym zastosowaniu, w przypadku maski to raczej dość słabo. W każdym razie na przyszłość NIE jestem zainteresowana. Dla zainteresowanych skład poniżej.
14. Kojący krem dla skóry tłustej Bandi – zużyłam kilkanaście próbek tego kosmetyku. Fajnie sprawdza się szczególnie pod makijaż, ale niestety wydaje mi się, że na dłuższą metę byłby zbyt mało nawilżający dla mojej zwariowanej cery. Niestety pełnego obrazu działania nie mam więc zwyczajnie nie wiem, czy jest wart zakupu. Dla zainteresowanych skład poniżej.
15. Yves Rocher Riche Creme – na jego temat nie powiem nic, jest to najlepszy dowód na to, że po jednej próbce, absolutnie nie da się ocenić kremu! W tym wypadku ciężko mówić nawet o pierwszym wrażeniu, skór była nawilżona i gładka, ale kompletnie nie umiem odpowiedzieć, czy była to zasługa konkretnie tego produktu. Tradycyjnie więc nie wiem, a ciekawych zapraszam do składu.
Poza kategorią – wyrzutki:
Nie jestem marnotrawcą, z reguły, gdy coś nie szczególnie przypadnie mi do gustu to oddaję innym. Tym razem produkty, które właśnie zostały zutylizowane, przede wszystkim błyszczyki Virtual i Vipera tak dalece nie przypadły mi do gustu, że wstydziłam się dać je komukolwiek.
1 i 2 – Virtual Rock Me Baby, błyszczyki w kolorach 144 i 147, o ile 144 był jaśniusieńkim, upstrzonym drobinkami, dziuniowym błyszczykiem „idealnie” komponującym się z solarą, o tyle ciepły brązik nr 147 był nawet przyjemny. Sęk w tym, że otworzyłam je w wakacje, po spotkaniu blogerek, sprawdziłam kolory i odłożyłam. Wczoraj okazało się, że oba są zaschnięte, mimo przechowywania w naprawdę dobrych warunkach. Cóż – nigdy żaden błyszczyk mi nie zasechł, więc może to i dobrze, że nie kalałam nimi swych ust…
3. Vipera nr 32 – Abba Fatima! Biały, mega iskrzący błyszczyk…Nie wiem, nie rozumiem, nie pytam, dostałam, nie używałam, usechł. Tyle w temacie…
4. Helli Kitty by H&M – ten błyszczyk akurat był cudowny, delikatny, dziewczęcy róż, kicia na opakowaniu, no cudo, nawet ust nie wysuszał! Niestety, najzwyczajniej w świcie zestarzał się i bałabym się położyć go na usta.
5. Vipera Satin Look, podkład, odcień ciepły – również dostałam razem z resztą na spotkaniu blogerek. Kompletnie nie trafiony kolor, ciemny, łapiący pomarańcz. Latem trochę próbowałam go poskramiać i muszę przyznać, że dawał bardzo ładny efekt na twarzy jak i świetne krycie. Zostawiłam go jako małego pomocnika przy konturowaniu twarzy, ale jakoś nigdy nie miałam czasu się z nim bawić. Wczoraj otworzyła, żeby sprawdzić jak się miewa – niestety, nabrał zapachu charakterystycznego dla starych fluidów z bardzo niskiej półki, bleh… zaliczył kosz, bo bałabym się nim posmarować.
Uffff… uporałam się, a teraz lecę odpowiedzieć na zaległe komentarze, bo troszkę się tego uzbierało.
A jak Wasze zużycia? Jest progres, czy cały czas pod górkę hehe 🙂
A na deser moja mała Hinduska – z taką plamką na czole Pan mi go wczoraj ze wsi przywiózł 😀
Śliczny pies. Duże to denko 😉 dla mnie niedziela nie byla taka nudna, bo w końcu jest ladna pogoda i byłam caly czas na dworze 🙂
O popatrz, a u mnie dla odmiany nie było zbyt ciekawie, wiatr, pochmurno, coś z nieba leciało – brrr. Zresztą ja i tak muszę grzać nery, więc siedzę w łóżku 🙁
Mój styczeń bogaty w puste opakowania.
Najbardziej cieszy zużycie tych, które zalegały od dłuższego już czasu i męczyły.
Krem z kwasem Pharmaceris kusi troszkę (choć jestem wierna Effaclar Duo). Podobnie jak serum Vichy.
Ja znowu nigdy nie miałam Effaclar a zawsze mnie kusił, teraz w sumie już nie potrzebuję bo w zasadzie trądzik mi przeszedł, więc już mam nadzieję, że nie będę musiała zerkać w jego kierunku 🙂
Genialny wstęp! ;D Z Twojego denka to tak; moja maska z kallos wciąż czeka na wypróbowanie,ale ostatnio jakoś rzadko funduję taką rozpustę moim włosom. Szampon z Eveline też dumnie czeka, podobnie jak i odżywka argan oil z Joanny, czytałam,że jest lepsza od szamponu. O żelu z Sylveco- słyszałam,że jest fantastyczny! I pomyśleć,że jeszcze nie miałam nic od nich ;( Miałam ten żel z Balei- zapach był niesamowity. Mam błyszczyk z Virtuala ten pierwszy od lewej i bardzo go lubię.
Hehe samo życie 🙂
No właśnie ja o żelach z Sylveco też słyszałam świetne opinie, rumiankowy faktycznie sprawdza się cudownie, ale tymianek… cóż, akurat nie tym razem …
A błyszczyk z Virtuala ten brązowy, akurat bardzo mi się podobał, szkoda tylko, że zasechł w tak ekspresowym tempie 🙁
piesek uroczy
a denko duże, brawo ;))
Piesek to moja wielka miłość 🙂
A z denka też baaardzo się cieszę, nareszcie trochę zaczyna ubywać 😀
Żeby mi się udało tyle zdenkować:D ja to zawsze naotwieram 5 żeli,5 balsamów i potem wszystko stoi:D
No właśnie ja też do niedawna tak robiłam, do tej pory czasami muszę, no po prostu muszę otworzyć kolejną rzecz, ale generalnie staram się hamować 🙂 I przyznam, że te puste opakowania działają niesamowicie motywująco 🙂
Wow. Jeszcze trochę i koszyk byłby za mały. Kallos Latte jest na mojej wish liście 🙂
Kallosa polecam, naprawdę jest wart wypróbowania 🙂 A co do koszyka – myślałam, że wszystko bez problemu się zmieści, a potem utykałam 😀
Też nie wiem co myśleć o Biovax Naturalne Oleje. Użyłam ją raz, wróciłam do jej siostry z Keratyną i Jedwabiem, a tamta czeka na swoją kolej.
Ja mam właśnie wielką ochotę na tą z keratyną i jedwabiem, ale co byłam w Super Pharm to akurat jej nie było 🙁
Troche się nazbierało. pozdrawiam
Mobilizuję się ze wszystkich sił, żeby zużywać na bieżąco 🙂
Creme al latte i ja mocno polubiłam:) Pozdrawiam:)
Witam w klubie 🙂 Również pozdrawiam 🙂
Jak tylko widzę w czyimś denku kremik Pharmaceris to od razu się wczytuję, tyle już skrajnych opinii, że nie wiem czy się za niego brać czy nie:P
Ja polecam, u mnie sprawdził się świetnie i z pewnością skuszę się na kolejne opakowanie 🙂
hehe mój za to ogląda felgi 😉 Mam tyle zużytych kosmetyków z zeszłego miesiąca, że nie chce mi się tego opisywać, więc doskonale Ciebie rozumiem.
To mnie rozczarowałaś wersją tymiankową żelu Sylveco! Czekam na recenzję, bo miałam w planach jego zakup.
Hahaha no to witam w klubie 🙂
Ja szczerze mówiąc nie cierpię robić postów z denkiem, bo schodzi mi się z nimi masakrycznie długo. Robię je jednak bardziej dla siebie samej, bo to mnie motywuje do systematycznego zużywania 🙂
Co do żelu z Sylveco – ja też się strasznie rozczarowałam. Miałam od nich lekkie kremy i mnie zachwyciły, więc sądziłam, że żele to już formalność. Tymiankowy niestety zupełnie nie wpasował się w moje oczekiwania, dla odmiany Rumiankowy jest bardzo dobry, wydajny, świetnie oczyszcza i nie wysusza 🙂
Duży koszyk zużytych Brawo!! Ja właśnie się zabieram za moje denko 🙂
Starałam się 🙂 Cały czas powstrzymuję się przed otwieraniem nowych rzeczy, a staram wykańczać te zaczęte. Czasami jednak nie potrafię się powstrzymać 🙂
Sporo tego, ja tez własnie przymierzam się do denkowego posta ale ciężko mi się zabrać za robienie zdjęć …
Znam ten ból, moje tym razem są do kitu bo z pozycji łóżkowej ciężko mi było to wszystko ogarnąć :/ Przy postach denkowych jest zawsze kupa roboty :/
Gdzie kupiłaś taki śliczny koszyk?
O kurczę, nie pamiętam 🙂 Wydaje mi się, że mój tatuś wygrał kiedyś słodycze i były zapakowane właśnie w ten koszyk 😀 Na Wielkanoc jak znalazł 🙂
Żel z Balei pewnie ładnie pachniał…
Obłędnie! Ja nie jestem jakąś zapachomaniaczką, ale obok tego egzemplarza ciężko było mi przejść obojętnie 🙂
a ja myślałam, ze to tylko u mnie ta maska z biovaxu robi puch! a ten krem kojący z BANDI jest bardzo dobry, właśnie o nim piszę notke : p
Hahaha ja też myślałam, że tylko ze mną coś nie tak jest bo wszędzie czytałam same zachwyty, a moje włosy wcale takie do końca zachwycone nie były – niestety :/
Mi ciężko ocenić ten krem bo nie stosowałam go przez dłuższy okres, wiem tylko, że super sprawdzał się pod makijażem, szczególnie latem, gdy moja cera uwielbia się przetłuszczać :/
Dużo tych kosmetyków po zużywałaś 🙂 Piesek słodki 🙂
No w sumie trochę się tego uzbierało przez 2 miesiące 🙂 Z szamponami pomógł mi facet 🙂
U mnie niedziela na spacerze i zakupach, w końcu ładna pogoda, aż się chciało wyjść z domu 🙂 Jestem w ciężkim szoku, że błyszczyki zaschły, zdarzało mi się nie zużyć błyszczyków, ale z biegiem czasu śmierdziały zjełczałym olejem, albo się rozwarstwiały, ale nigdy nie zaschły, ale numer ;P
No właśnie ja też byłam w ciężkim szoku, chciałam zrobić swatche chociaż, skoro nie za wiele miałam do powiedzenia na ich temat, a tu guzik – nic się nie "mazało" na ręku, gęsta, sucha papa :/
Ale duże denko, słyszałam o całej tej serii eveline, że wcale taka szałowa nie jest 😉
Zgadzam się, dla mnie zupełnie nie do przyjęcia :/
Albo mi się wydaje, albo widziałam ten żel Artise w mojej okolicy.
Jestem go ciekawa, ponieważ jeśli mówisz, że daje efekt delikatnych loków to czemu miałabym nie wypróbować.
Co prawda mam ostatnio uprzedzenie do stylizujących produktów, ale ten nie wydaje się groźny 😀
Maskę Kallos bardzo lubię 🙂
A nad tym kremem z Pharmaceris kiedyś pomyślę 😉
Ogromne denko! Ten hawajski żel od Balea będzie mi się już zawsze kojarzył w wywoływaniem u mnie mdłości w pierwszych mcach ciąży. Miałam wstręt do zapachów a sama wiesz jak on intensywnie pachnie 🙂 Oddałam go mężowi – fuj 🙂 Choć wiem, że zapach ma ładny to mam już traumę w mózgu.