To, że jestem wielką fanką poradników wszelkiej maści nie trudno zauważyć. Gdy zobaczyłam, że spod skrzydeł wydawnictwa Pascal wyszło Metaboliczne IQ – Twój kod do zdrowia, od razu wiedziałam, że to coś dla mnie. Do tego dodatkowy mobilizant czyli Twój Dziennik Zdrowia. Autorką jest Agnieszka Pająk, do tej pory zupełnie mi nie znana, ale muszę przyznać, że odwaliła kawał dobrej roboty. Może tradycyjnie nie ze wszystkim się zgodzę, ale wiele kwestii przemawia do mnie w 100%.
Zacznę od poradnika, bo to oczywiście główny punkt programu. Świetnie wydany – przejrzysty i czytelny. Z przyjemnością pochłaniałam stronę po stronie.
Co jest główną tezą?
Od zawsze to wiedziałam mimo, że oglądałam programy, które niby udowadniały, że to nie prawda. Chyba każdy z nas ma wśród znajomych osobę, która jest chodzącym przewodem pokarmowym. Non-stop je, wcale nie do końca tak jak uczą wszelkie zdrowe plany, a jest szczuplutka i zgrabna. Inne zaś katują się dietą, a całe życie walczą z kilogramami. Autorka rozpoczyna swój poradnik od historii ludzkości i tego jak się kiedyś odżywialiśmy. Dlaczego dieta Eskimosów, składająca się praktycznie tylko z mięsa i tłuszczu, nie przyprawia ich o zawały, podczas gdy nas w krótkim czasie potrafi ukatrupić? Myślę, że warto samemu o tym poczytać.
Żeby odkryć jakim typem metabolicznym jesteśmy, należy rzetelnie rozwiązać test. Nie ma dobrych i złych odpowiedzi. Po prostu sami przed sobą musimy przyznać co najbardziej nam smakuje i w jakiej ilości.
Wyróżniamy więc 5 typów metabolicznych:
-białkowy – szybki spalacz
-węglowodanowy – wolny spalacz
-mieszany-białkowy – średnio szybki spalacz
-mieszany-węglowodanowy – średnio wolny spalacz
– mieszany zrównoważony – umiarkowany spalacz
Ten ostatni to właśnie mój typ. Niby trochę się zdziwiłam, bo nie cała charakterystyka pasuje do mnie w 100%, ale prawda jest taka, że nie pogardzę dobrze zrobioną golonką, a jednocześnie słodycze to moja słabość 😉
Poza charakterystyką typów otrzymujemy również wskazówki co jeść przy typie naszego spalania, a co nie koniecznie będzie nam służyć. Ktoś, kto je dużo mięsa i dobrze się po nim czuje, wcale nie musi na siłę zmieniać diety. Szczególnie zaciekawił mnie wątek o związkach. Ileż razy obserwujemy, że ktoś po ślubie strasznie przytył. Tu mamy prostą odpowiedź.
Dalej omówione zostały ogólne zasady zdrowej diety, z elementami, które teoretycznie nie służą każdemu. Ja zawsze bardzo ostrożnie podchodzę do glutenu i laktozy. Naukowiec, który zafundował nam gluteno-fobię wycofał się ze swoim badań. Co do laktozy – ja uwielbiam produkty mleczne i po niczym nie czuję się tak dobrze jak po mleku. Też mogę podać całą listę badań, które przeczą jego niby niekorzystnym właściwościom więc tutaj się nie zrozumiemy absolutnie. Mogę jednak potwierdzić, że obecna pszenica jest mega zmieniona i sama chętniej sięgam po produkty żytnie. Wiele jest jednak bardzo ważnych kwestii, o których jak na złość nie mówi się oficjalnie i głośno. Ja jestem zagorzałą przeciwniczką syropu glukozowo-fruktozowego. A wali się go wszędzie. To prostu krok do wszelkich chorób okołocukkrzycowych. Z dwojga złego już lepiej posłodzić sobie coś najzwyklejszym cukrem…
Bardzo podobał mi się również fragment o BHP urządzeń elektrycznych. Nie korzystam z kuchenki mikrofalowej, ale z telefonem się nie rozstaję. Wi-Fi to moje drugie imię. Po przeczytaniu poradnika zaczęłam to wszystko nieco eliminować.
Świetna część to ta o mikrobiomie i neurobiologii stresu – faktycznie, na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że od brzucha do mózgu droga ekspresowa. Aż żałuję, że autorka nie poświęciła temu tematowi jeszcze więcej miejsca.
Na końcu znajdziemy ciekawe przepisy dla wszystkich typów metabolicznych. Takie idealne dopełnienie całości.
Oczywiście na tym moglibyśmy poprzestać. Ale jeśli chcemy ostro wziąć się za swoje zdrowie, to pomoże nam Twój Dziennik Zdrowia – chyba jeszcze ładniejszy niż sam poradnik. Możemy zacząć go prowadzić w dowolnym momencie i traktować jak swoisty pamiętnik odżywiania.
Dodatkowo pełen jest wskazówek. Możemy znaleźć w nim informacje o tym czym rządzą się poszczególne pory roku i jakie organy podlegają wtedy regeneracji.
Motywujące cytaty, podsumowanie miesiąca – myślę, że to dodatkowy zastrzyk energii do działania.
Ponadto znajdziemy też niektóre powtórzenia z poradnika, tak abyśmy mieli pod ręką charakterystykę naszego typu wraz z listą polecanych produktów.
Jeśli jesteście fanami zdrowego stylu życia to książka będzie dla Was fajną ciekawostką. Jeśli zaś zdrowe odżywianie przychodzi Wam z trudem, a katowanie się marchewką wpędza tylko w gorszy nastrój to wręcz polecam Wam właśnie ten poradnik. Do niczego nie zmusza „na siłę”, a otwiera oczy na aspekty, które zdają się nam umykać.
Lubicie tego typu poradniki? Macie swoich faworytów? Czy może wszelkie „zdrowe diety” to dla Was zupełna bzdura?
Glam Girl napisał
Ta książka wygląda jak podrasowany podręcznik szkolny :). Nigdy nie zagłębiałam się w sprawy metaboliczne, ale zaciekawiłaś mnie 🙂
Mama Z Różową Torebką napisał
Ciekawie, nie powiem, tylko czy by mnie to ruszyło 😛
PaulinaN napisał
Wygląda fajnie, ale raczej bym jej nie kupiła :p
Yasniiable napisał
Brak mi weny na takie pozycje książkowe;)
Klaudia Zadrożna napisał
Bardzo interesujące jednak nigdy się tak bardzo nie zagłębiałam w te tematy 😉
Pozdrawiam i obserwuje 👄
Veronica B. napisał
Nie pozostało nic innego jak tylko ją zamówić 🙂
Dorianna napisał
Metaboliczne IQ bardzo mnie zaciekawiło 🙂