Cisza na blogu była wręcz porażająca. Nie ukrywam – mam mnóstwo rzeczy do opisania, wiele wizji i planów. Szkoda tylko, że chęci kompletnie mnie opuściły. Mam jednak nadzieję, że dzisiejszy post to początek nowej weny twórczej. Żeby nie przeciążać szarych komórek, które cierpią z powodu spadku ciśnienia i bólu czachy postanowiłam napisać coś lekkiego i przyjemnego. A jeśli o lekkim i przyjemnym mowa to musi być Ecolab 🙂
O marce pisałam już kilka razy, jestem nią totalnie zauroczona ( a rzadko dopada mnie miłość do konkretnej marki ) więc w kolejnej paczce ambasadorskiej od sklepu Kalina musiał się znaleźć peeling do ciała. Wybrałam wersję ujędrniającą bazującą soli morskiej, ale dostępne są także inne wersje, w których głównych ścierniwem jest cukier.
Klasyczne i najwygodniejsze, zakręcane opakowanie mieści 300 gram produktu. Plus za dodatkowe zabezpieczenie w postaci folii. Scrub ma przyjemny, lekko słodkawy zapach i treściwą konsystencję. Łatwo nanosi się na ciało i pozwala na długi masaż choć jeśli potrzebujecie mocnego złuszczania to proponuję stosować na suche ciało. Na wilgotnym jego właściwości są nieco łagodniejsze, dlatego na sucho stosowałam go na nogi, a na mokro np. na dekolt.
Dla mnie ujędrniający scrub z Ecolab jest świetnym odpowiednikiem górnopółkowych kosmetyków tego typu. Bardzo dobrze złuszcza martwy naskórek, wygładza i odpręża skórę. Jednocześnie nie podrażnia i nie wysusza. Pozostawia uczucie sprężystej skóry.
Warto zwrócić uwagę na skład. Poza solą morską znajdziemy w nim także masło shea, olej ze słodkich migdałów, czarnuszkę leczącą wszystko oprócz śmierci, olejek rozmarynowy, olejek anyżowy, olejek z mięty pieprzowej, olejek tymiankowy oraz olejek z szałwii.
Mały minus za wydajność – jeśli peelingujemy całe ciało to starczy na ok. 5 razy. Może u innych starczyłby na dłużej, ja po prostu w kwestii scrubów jestem bardzo hojna.
Cena jest moim zdaniem atrakcyjna – 25 zł za 300g kosmetyku, który spełnia wszystkie zapewnienia producenta. Z wielką chęcią poznam także inne scruby spod skrzydeł Ecolab. Wersję ujędrniającą kupicie w sklepie Kalina TUTAJ.
_________________________________________________________________________________
Przy okazji muszę się Wam pożalić, bo kto lepiej zrozumie mnie niż Wy? Niedzielny, leniwy poranek. Wreszcie miałam czas i wenę na zmianę koloru pazurków. Zawędrowałam ze zmywaczem do łazienki. Tam już na pralce czekało na pranko kilka pędzli. Stwierdziłam jednak, że najpierw zmyję lakier, a potem przy okazji prania pędzli trochę odmoczę skórki itd. Odkręciłam zmywacz i nie wiem jak to się stało, ale pół butelki wylało się na pralkę… Zmywacz z essence, nota bene zajebiście dobry bo rączki pędzli natychmiast zaczęły odmiękać z farby. Zanim złapałam je i wrzuciłam do umywalki, cała pralka była w farbie i całe moje dłonie. Wszystko przez to, że ten cholerny zmywacz nie ma żadnego zabezpieczenia tylko wielką dziurę! Pół biedy, że nie padło na moje najbardziej ukochane pędzle i dodatkowo tylko nieliczny procent całości ucierpiał, ale i tak jest mi mega przykro bo o każdy dbam najlepiej jak potrafię. Teraz wyglądają ohydnie. Mój narzeczony obiecał mi je pomalować, ale znając jego tempo do czasu malowania przerzucę ze 3 kolejne komplety…
No to się pożaliłam, jest mi nieco lżej… A sprzątania było co nie miara…
biedne pędzelki 🙁 łączę się w bólu
Dzięki As, wstyd się przyznać, ale nie jedna łza poleciała nad nimi.
Ja pelingow nie kupuje odkąd mam pewien przyrzad w Domu ale to masz na priv a pędzli szkoda choc wypadki chodzą po ludziach buziaki Gosia
Buziaki Kochana 🙂
Współczuję, szczerze, bo wiem, że mi też byłoby ciężko coś takiego przeżyć.
Byłam tak wściekła, że aż ciężko to opisać…
Też męczę się z bólem głowy ;/ uwielbiam peelingi!
Współczuję, mi dziś po prostu mózg wyjada.
Biedne pędzle, natomiast z Ecolab nic nie miałam 😉
Ecolab jakby co polecam, a nad pędzlami wylałam parę łez
Nie znam tej marki :c A co do pędzli – łączę się w bólu!
Ehhh… fajtłapa ze mnie
Biedne pędzelki. A co do śmierci to na to chyba nie ma lekarstwa.
No niestety, ale czarnuszka faktycznie jest niesamowita. Piłam olej przez jakiś czas i na jesieni wracam do kuracji. Skóra, włosy, paznokcie – naprawdę widać efekty 🙂
O kurcze ale pech z tymi pędzlami ;/ Peelingu jeszcze nigdy nie miałam <3
Przyznam szczerze, że się popłakałam …
Peelingu z Ecolab jeszcze nie mialam. Tonik czeka w kolejce
Daj znać jak się sprawdził, ja też chcę tonik ten z kofeiną 🙂
Ojjj, smutno z tymi pędzlami, ale może narzeczony zbierze sie w sobie i pomaluje je ładnie. Mój by tak zrobił bez wahania, więc i w Twojego mocno wierzę 🙂
Ojojoj biedne pędzle :<
Nie znam tej marki :c A co do pędzli – łączę się w bólu!
Ojej, przykro z powodu pędzli…szybko goń męża do malowania! 😉
Pędzelki… współczuję. 🙁
ojej, współczuję pędzlowej katastrofy 🙁
Oj kochana współczuję tragedii z pędzlami. Teraz już nikt nie będzie miał wątpliwości, co do mocy zmywacza ;). A peelingu nie miałam, ogólnie nic z tej firmy nie miałam w swoich łapkach, ale jeśli kiedyś skuszę sie na zakupy, to ten peeling na pewno trafi do koszyka 😉
Wyrazy współczucia, a peelingu też nie miałam.
Po prostu muszę go mieć 🙂
A co do pędzli, to współczuję, ostatnio miałam podobnie 🙁
Ja mam inaczej, miłością darzę kilka marek. Co do went to mnie opuściła już dawno ale mimo wszystko mobilizuję się i piszę. Fajna konsystencja scrubu. Ja też miałam podobną przygodę z hybrydami i zmywaczem:/ ucierpiała moja toaletka zalana acetonem oraz uchwyty. :/ nawet mi nie przypominaj o tym.
A ja ostatnio nie miałam szczęścia do Eco Lab, skusiłam się na mydło peruwiańskie, nota bene o przepięknym kolorze, i… na tym kolorze się skończyło 🙁
Ja też strasznie szybko zużywam peelingi, nie żałuję ich sobie na ciałko, dlatego najczęściej przygotowuje je sobie sama 🙂
Ale szkoda pędzli! Z moim Tośkiem jest tak samo, dzwonek do telefonu montuje mi już rok – a sam się zaoferował z takim bajerem.
A to pech 🙁 Pretekst, żeby zafundować sobie nowe pędzle? 😉
Muszę wypróbować, chociaż jakoś bardziej wygląda mi na produkt do jedzenia 😀 😀 A pędzle, kurcze! Chociaż mi największej niezdaże tego świata zdarzają się takie akcje bardzo często.
jeśli przy peelingowaniu całego ciała starcza na jakieś 5 razy to de facto kiepsko, bo ja też nie oszczędzam peelingów… a co do pędzli to współczuję, nie chciałabym by moim dziecinkom coś takiego się stało…
No właśnie dlatego uważam wydajność za wadę, inne peelingi starczały mi na nico dłużej.
Ja ostatnio stłukłam olejek arganowy… Serce bolało 🙁
Ajć… ja kiedyś wylałam olejek na podłogę. Późno w nocy na gumolit… myślałam, że się wścieknę…
ojej aż szkoda patrzeć na te biedne pędzelki 🙁 ja zostawiłam 3 na biurku na noc, żeby je rano umyć – kotek się nimi "pobawił"
No mi pies też jeden oskalpował 🙂
Buuu szkoda pędzelków. Ale co fakt to fakt. Pamiętam jak kiedyś kupowałam zwykłe tanie zmywacze to miały one koreczek z malutką dziurką i było można go zdjąć. Sama nie raz rozlałam zmywacz…
A scrub wygląda super.
No ten był ze essence, nie jakaś totalna taniocha, ale fajny delikatny – moje paznokcie go lubią. Pędzle – nie koniecznie :/