Normalnie nie wierzę, że już po Świętach 🙁 Mam wrażenie, że z roku na rok pędzą coraz szybciej. Dla mnie mogłyby trwać cały tydzień, dlatego tegoroczne marne 3 dni zupełnie mnie nie usatysfakcjonowały. Pocieszam się, że za rok będzie lepiej, a za 2 już totalny czad bo całe 5 dni 🙂 Nie o świętach miało dziś jednak być, a o peelingu do ciała, którego nazwa jakoś tak wyjątkowo kojarzy mi się z zimą. Biały Mech od Planeta Organica to mój towarzysz listopada i grudnia, w zasadzie już niewiele zostało w słoiczku więc pora na kilka słów o nim.
O tym, że kocham peelingi do ciała już pewnie wiecie bo przynudzam o tym za każdym razem. Czasami jeden słoiczek nie starcza mi na miesiąc. Przy moim typie skóry są dosłownie niezbędne. Nie każdy jednak potrafi spełnić moje oczekiwania, a zdecydowana większość jest dla mnie po prostu za delikatna. Biały Mech Syberyjski od Planeta Organica to już kolejny, rosyjski scrub, który idealnie wpisał się w moje potrzeby.
Pokaźny, zakręcany słoik mieści aż 450 ml kosmetyku. No i takie pojemności to ja lubię!
Zielonkawy kolorek jest w sumie dość uroczy, a zaskakujący dla mnie był zapach. Spodziewałam się nieco męczącej, roślinnej nuty, a otrzymałam miłe zaskoczenie w postaci lekko kadzidełkowego, indyjskiego aromatu. Nie jest mocny i duszący, a delikatny i ulotny przez co umila zabieg nie powodując zawrotów głowy.
Konsystencja scrubu jest w sam raz, dość gęsta, ale jednocześnie w miarę płynna. Nie jest to zbita masa, którą trzeba siłą wyciągać ze słoika, ale także nie na tyle rzadka by przelewać się przez palce. Dobrze jest jednak nakładać scrub na lekko osuszone ciało, aby nie spływał wraz z wodą.
Wielki plus za wyraźnie wyczuwalne drobinki w naprawdę dużej ilości. W pierwszej chwili myślałam, że scrub bazuje na cukrze, dopiero zerkając w skład zauważyłam, że to sól. Mimo to scrub nie jest zbyt ostry. Świetnie radzi sobie ze złuszczaniem martwego naskórka, ale nie podrażnia skóry. Osobiście najbardziej lubię stosować go do nóg. Fantastycznie wygładza i napina skórę. Jednocześnie po zabiegu mam wrażenie, ze skóra jest dobrze odżywiona i nawilżona. Zasługą są zapewne takie składziki jak aloes czy oliwa z oliwek.
Pokaźne opakowanie i konsystencja sprawiają, że peeling jest naprawdę wydajny.
Dla zainteresowanych pełny skład poniżej, znaczna część to składniki pochodzenia organicznego:
Za tak konkretną pojemność i rewelacyjne działanie zapłacicie w sklepie Kalina jedynie 24 zł!
Rosyjskie peelingi wyleczyły mnie z pogoni za coraz nowymi produktami naturalnymi, które kosztują zdecydowanie więcej, a dają ten sam efekt. Wiem, że składnik składnikowi nie równy, ale zaoszczędzone pieniążki chyba lepiej zainwestować w dobry krem pod oczy czy trwały podkład?
Moim zdaniem nie musimy tu szukać żadnego kompromisu jakościowego, bo Planeta Organica to marka, która odznacza się wyjątkową jakością produktów.
Używacie kosmetyków zza wschodniej granicy? Macie swoich ulubieńców? A może chciałybyście post z kosmetykami rosyjskimi, które w szczególności polecam? Dajcie znać 🙂
W sumie scrub by się mi przydał 🙂 Konsystencja mi się podoba. Nawet kolorek ma fajny, nietypowy. Ja uwielbiam takie scruby.
Pozdrowionka serdeczne 🙂
Ja zużywam hurtowo, naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez dobrego peelingu 🙂
Ciekawe czy zapach by mi się spodobał… bo reszta jest jak najbardziej na plus.
Poproszę post z rosyjskimi ulubieńcami! 🙂
No to w takim razie muszę przygotować moją listę ulubieńców 🙂
Też mi się wydaje, że z każdym rokiem te Święta uciekają coraz szybciej:( A ten scrub wygląda ciekawie, nie lubię zbyt zbitych a zazwyczaj trafia się ze skrajności w skrajnosc. Od dawna nie miałam nic ze wschodu a bardzo te kosmetyki lubię (jakość + dobra cena) 🙂 Planuje właśnie zakupy w Kalinie, mają świetny asortyment. Zwrocilas kiedyś uwagę na peelingi-maseczki Ol'vita? Widziałam je tylko w Kalinie na w blogosferze cisza, z wyglądu robią wrażenie:)
Dokładnie – miewałam takie peelingi, które trzeba było "wyrobić" w dłoniach przed nałożeniem na ciało 🙂
Z Ol'vita miałam peeling malinowy, pisałam o nim na blogu 🙂
uwielbiam kosmetyki, które pachną kadzidełkowo i orientalnie 🙂 450 ml to jest naprawdę dużo w stosunku do ceny. Muszę się zabrać za rosyjskie kosmetyki, jest mnóstwo które nie raz wpadły mi w oko, ale zapasy, zapasy i zapasy… -.-
Hahaha no ja wreszcie po kilku latach wyszłam z zapasów 🙂
Z chęcią bym wypróbowała, gdyż uwielbiam podobne klimaty. 🙂 Muszę się poznać bliżej z tą marką w przyszłości. 🙂
Pozdrawiam i dodaję do obserwacji. 🙂
Kalamira92 blog
Nie dziwię się 🙂
Muszę przyjrzeć się bliżej kosmetykom tej marki, bo scrub wygląda znakomicie! 🙂
Bardzo lubię produkty Planeta Organica, w zasadzie jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam 🙂
Ja bardzo często używam kosmetyków zza wschodniej granicy 🙂 Nie ograniczam się jednak do Babuszki Agafii i często wyszukuję kosmetyczne perełki 🙂
No ja z babuszki Agafii rzadko korzystam, mam kilka swoich ulubieńców, ale częściej goszczą u mnie inne marki 🙂
Bardzo lubię takie wynalazki 🙂 fajnie, że tutaj takie pokazujesz, bo sama pewnie bym nigdy o czymś takim nie usłyszała 😉
No akurat te kosmetyki nie są szeroko reklamowane, a szkoda bo ich składy są tego warte 🙂
miałam ten scrub, pokochałam go za świetne złuszczanie i ciekawą konsystencję, uwielbiam rosyjskie kosmetyki 🙂
Cieszę się, że nie jestem odosobniona w swoich odczuciach 🙂
Kolor i konsystencja bardzo mnie intryguja, bo przypominaja gesty szpinakowy koktajl. Bardzo przyjemnie czyta się sklady kosmetykow planeta organica :).
Oj tak – za tą cenę są bardziej niż w porządku 🙂
Bardzo ciekawy ten peeling, zawsze używałam cukrowych ale muszę spróbować też takiego z zawartością soli. Cena świetna jak za tak dużą objętość:)
Jeśli sól Cię nie podrażnia to próbuj, ja mam wrażenie, że u mnie sprawdza się lepiej niż cukier 🙂
Kurcze, 24zł?! Muszę go sobie koniecznie sprezentować!!!
Bardzo mnie nim zachęciłaś. A patrząc wpierw na kolor od razu pomyślałam, że będzie coś z avokado – pomyłka.