Peelingi do ciała zużywam w ilościach hurtowych. Naprawdę uwielbiam ten efekt wygładzonej i jędrnej skóry. Niestety nie każdy produkt spełnia moje oczekiwania. Do górnych partii ciała preferuję lżejsze peelingi, ale do nóg… do nóg kocham tylko konkretne zdzieraki. Jednym z moich ostatnich faworytów stał się jałowcowy scrub do ciała Bania Agafii. Dlaczego?
Już tradycyjnie, scrub zamknięty jest w plastikowym, zakręcanym słoiku. Bez problemu zużyjemy go do samego dna. Otwarcie przyznaję – zapach nie każdemu musi przypaść do gustu. Jeśli znacie jałowiec, wiece o czym mówię. Ziołowe, specyficzne nuty nie każdemu odpowiadają. Moim zdaniem nie jest on jednak najgorszy i przyjemnie mi się go używało.
Kwestią priorytetową jest dla mnie w scrubach konsystencja, a Bania Agafii nie może się jej powstydzić. Odpowiednio gęsta i zwarta. Dobrze najpierw rozetrzeć ją w dłoniach i dopiero nakładać na ciało. Produkt składa się praktycznie z samego cukru i soli z proszkiem ze zmielonych łupin orzeszków cedrowych, wszystko połączone olejkami. Dzięki temu możemy zafundować swojemu ciało naprawdę konkretne złuszczanie.
Scrub nadaje się do nakładania na wilgotną skórę. Pozwala na wykonanie dłuższego masażu, bardzo intensywnie zdziera martwy naskórek i pobudza krążenie. Skóra jest po nim aksamitnie gładka i zaróżowiona – świetnie wchłania balsamy i olejki nałożone po zabiegu. Jeśli macie bardzo wrażliwą skórę to radziłabym być nieco ostrożnym – jest to jeden z najlepiej złuszczających kosmetyków jakie miałam, a ja na nogi potrzebuję dosłownie tarki.
Zwrócę także uwagę na to, że mimo zawartości masła shea i olejku jałowcowego – skóra po zabiegu nie pozostaje tłusta i śliska. Nie do końca przepadam za tym efektem. Tutaj owszem, czuć nawilżenie, ale skóra jest miękka i przyjemna. Bez żadnej lepkiej warstwy.
Skład jak zwykle godny pochwał. To już któryś z kolei, rosyjski peeling do ciała, który rozkochał mnie w sobie, a te naturalne składniki tylko podsycają miłość. Sól Rapa, cukier, masło shea, gliceryna, zmielone łupiny orzeszków cedrowych, herbata mongolska, jagody cytryńca chińskiego, ekstrakt z dziurawca, olejek z czerwonego jałowca, olejek z pestek grejpfruta, a w roli konserwantu witamina E.
Jałowcowy scrub Bania Agafii zgarniecie oczywiście w moim ukochanym sklepie Kalina. Cena jest po prostu śmieszna jak na taką jakość, skład i niezłą wydajność – za 300 ml zapłacimy jedynie 17 zł. Absolutnie warto!
Jakie są Wasze ulubione scruby do ciała? Lubicie delikatne drobinki czy konkretne zdzieraki?