Nie mam ostatnio szczęścia do mgiełek do włosów. Zwykle szukam czegoś, co ujarzmi nieco puszenie się włosów, wygładzi i nada ładny skręt.
Gdy trafiłam na mgiełkę z Joanny, miałam nadzieję, że spełni moje oczekiwania. Miała wygładzać, chronić przed promieniami UV, utrwalać fryzurę i pozostawiać naturalny efekt. Czego chcieć więcej ?
Zapewnienia producenta niestety diametralnie mijały się z rzeczywistością.
Próbowałam ją stosować zarówno na suche jak i na mokre włosy, efekt, a raczej jego brak był identyczny.
Mgła absolutnie nie minimalizuje puszenia się włosów, wręcz przeciwnie, bywają po niej jeszcze bardziej zmierzwione. Co za tym idzie, nie ma mowy o wygładzeniu. Skleja i bardzo wysusza włosy. Po zastosowaniu są szorstkie i bez połysku, zresztą nie ma się co dziwić skoro na drugim miejscu w składzie znajduje się alkohol. Wyglądają jak spalone prostownicą i suszarką.
Z moich kręconych włosów robiła szopę. Zamiast skręcać się w ładne loki – stroszyły się we wszystkie strony. W moim przekonaniu jest mało wydajna, szybko się zużywa. Ja i tak dałam radę zużyć jedynie pół butelki, resztę wylałam, bo nikt nawet nie chciał próbować jej używać widząc co zrobiła mojej czuprynie. Plus za to, że opakowanie można ponownie wykorzystać 🙂 Atomizer dobrze rozpyla płyn i może się przydać chociażby, gdy w ręce wpadną mi perfumy bez psikacza.
Za 150 ml zapłaciłam ok. 8 zł.
Nie polecam ! W moim przekonaniu zupełnie nie warto nawet patrzeć w jej stronę.
![]() |
SKŁAD |
Dodaj komentarz