Czemu ja pojechałam dziś na zakupy, ach czemu… Miałam kupić tylko srajtaśmę, a wyszło jak wyszło. Myślałam może o tuszu z wibo bo wiele dziewczyn bardzo go zachwala i stwierdziłam, że za 5 zł to i ja mogę spróbować czy jednak przeproszę się z silikonową szczoteczką. Niestety za sprawą mojego kumpla upierdasa, z którym przyszło mi na koniec studiów mieszkać, wylądowałam jeszcze w Super Pharm, ale o tym później…
Zacznę od recenzji, bo przecież zakupy nie wszystkich muszą interesować.
Długo chodziły za mną płatki kolagenowe pod oczy. Koniecznie chciałam sprawdzić jak działają, dlatego będąc w Naturce zakupiłam w promocji płatki z Marion. Szczęśliwa przywędrowałam do domu i czekałam na odpowiedni wieczór kiedy to bez pośpiechu będę mogła oddać się wszelkim rytuałom pielęgnacyjnym. Nie mam problemów ze skórą wokół oczu. Nie mam cieni ani worków, zmarszczek też jeszcze nie widać. Narzekać nie mogę, dlatego nie oczekiwałam od nich cudów. Chciałam jedynie aby wygładziły, lekko napięły i nawilżyły tą bądź co bądź wymagającą strefę.
Zgodnie z zaleceniem producenta nałożyłam płatki na umytą i osuszoną cerę. Pierwsze uczucie było mega przyjemne. Cudowny, relaksujący chłodek. Siedziałam sobie z nimi 30 minut, a może ciut dłużej. Dobrze trzymały się skóry, nie ześlizgiwały, więc prawie zupełnie zapomniałam, że je mam.
Po wyznaczonym czasie zdjęłam. Okazało się, że były prawie suche. W moim przekonaniu oznacza to, że wszystko czym były nasączone wchłonęło się w moją skórę.
Z ciekawości poszłam do mojej koleżanki ” Czesława” z pytaniem czy coś one jej dają, wszak używa je chyba co tydzień. Odpowiedź ” w sumie nic, taki przyjemny chłodek ” dała mi jednoznaczny obraz sytuacji.
Tym bardziej, że Czesław raczej prędzej może narzekać na worki pod oczami.

Jak dla mnie jest to gadżet, który z pewnością nie szkodzi, ale również wybitnie nie pomaga. Efekt jest znikomy i krótkotrwały. Nie wykluczam, że jeszcze kiedyś się na nie skuszę, ale wtedy schłodzę je dodatkowo w lodówce, aby potraktować je jako typowy kosmetyk relaksujący niż upiększający.
![]() |
SKŁAD |
Za płatki zapłaciłam w promocji 3,79 zł. Nie uważam żeby był to produkt wart zachodu.
Przejdę teraz do zakupów.
- Regenerujący balsam do ust L’biotica – kumpel coś tam kupował w Super Pharm i mogłam wziąć go za 3,99 zł bo zakupy wyniosły ponad 30 zł. Już się wysmarowałam 😀 Kończy mi się Carmex więc stwierdziłam, że spróbuję tego. Pierwsze wrażenie ? Pozytywne choć jest miętowy i chłodzi usta na takiej samej zasadzie jak Carmex 🙂
- Tusz do rzęs Wibo Growing Lashes. Oczywiście trafił mi się otwierany. Pozabijałabym wszystkich, którzy robią to w sklepie, kurczę czy naprawdę tak ciężko skorzystać z testera ? Były ostatnie 3 sztuki więc stwierdziłam, że wypróbuję to co wiele dziewczyn tak bardzo zachwala. Nie lubię silikonowych szczoteczek, a w zasadzie miałam raz wieki temu, więc w sumie jestem ciekawa jak będzie z tym. Z 40 % rabatem zapłaciłam 5,76 zł ? czy coś koło tego.
- Plastry do depilacji twarzy Joanna Sensual Comfort. Kupuję na zmianę z tymi KLIK, ale dochodzę do wniosku, że Comfort dla wprawionej ręki są chyba nieco lepsze. W Super Pharm cena 5,99 zł.
- Maseczka intensywnie oczyszczająca AA – stwierdziłam, że muszę zakupić coś oczyszczającego bo nawilżające akurat mam, pisałam ostatnio o kapitalnej maseczce od Dermedic, a testuję teraz maskę od Bingo Spa ze 100 % olejem winogronowym. Maseczka z AA pierwszy raz wpadła w moje ręce i chętnie wypróbuję. W Rossku cena 2,79 zł
- Podwójna maseczka perfekcyjne oczyszczenie z Sorai. Kupiłam z podobnych powodów jak AA, również nigdy wcześniej nie widziałam. W Rossku cena 2,59 zł.
no prosze, a myslalam ,ze plasterki kolagenowe okaza sie nieco bardziej rewolucyjne 🙁
btw tez mnie okrutnie wkurza otwieranie produktow przez ludzi :/ nigdy nie moge trafic na "niemacany" eyeliner :/
Ja widziałam kiedyś jak dziewczyna otworzyła eyeliner w słoiczku i władowała tam palucha, nabrała sporą porcję, a potem wściekała się, że po rozsmarowaniu na łapie okazał się być ciężki to starcia. Bardzo żałowałam, że nie nałożyła na usta… Może jestem złośliwa, ale widząc jak ktoś otwiera wszystkie tusze po kolei mimo, że jest tester bądź zaprezentowana szczoteczka to aż mnie skręca. Szczegół, że ekspedientki bardzo rzadko interweniują.
Czasem w akcie desperacji gdy widzę co się dzieje pod moimi oczami, mam ochotę sięgnąć w sklepie po jakieś płatki, ale zdrowy rozsądek mówi mi, że taki gadżety nie pomogą raczej 🙂 Otwieranych kosmetyków nawet nie skomentuję- już od jakiegoś czasu gdy jestem pewna, że coś kupuję to zanim podejdę do kasy to sprawdzam czy nie macane… :/ i tak zazdroszczę, że dorwałaś tusz z Wibo bo u mnie od jakiegoś czasu nie ma.
Też otrzymałam te płatki i dopiero biorę się za testowanie:)
ja nie używam takich specyfików 🙂