Ostatnio gadając ze znajomymi babeczkami, ciągle słyszę o problemach z cerą, które funduje długotrwałe noszenie maseczki. Mnie ten problem niby nie dotyczył bo pracuję w domu i wychodzę w sumie tylko na chwilę. Ale… wszystko do czasu. W pakiecie z naszym cudownie zanieczyszczonym powietrzem dopadło i mnie… Od wieków nie miałam takiego parszywego trądziku centralnie na brodzie. Z pomocą przyszła mi marka Be The Sky Girl, której kosmetyki kusiły mnie od dawna.

Be The Sky Girl – jakie kosmetyki poznałam?
Przez ostatnie tygodnie krem I love the city! i serum keep pure towarzyszyły mi na co dzień. Przy okazji poznałam również peeling Peel Me Tender. Co je wyróżnia? Nikogo pewnie nie zdziwi gdy napiszę, że to kosmetyki naturalne. Wiecie, że 95% mojej pielęgnacji to właśnie ta naturalna, a marka Be The Sky Girl ciekawiła mnie nie tylko z racji na świetny design opakowań, ale i bogate kompozycje z mało popularnymi składnikami.

Nawilżająco-ochronny krem miejski I love the city!
Gdy pierwszy raz zetknęłam się z ofertą marki, wiedziałam, że miejski krem koniecznie muszę poznać. To nie tylko kosmetyk chroniący przed smogiem, zanieczyszczeniami, pyłem i metalami ciężkimi, ale także przed promieniowaniem komputera i smartfona. Jak wiecie, mam permanentne home office i mega dużo czasu spędzam ślęcząc przy tych sprzętach. Byłam więc ciekawa, czy ten kosmetyk wyróżni się czymś na tle innych.

Opakowanie, konsystencja, zapach
Od razu mogę powiedzieć, że jestem 3x na tak. Kocham opakowania z pompką, dla mnie to zdecydowanie najwygodniejsza forma aplikacji. Konsystencja lekka i kremowa, bardzo dobrze się wchłania i pozostawia delikatny glow. Zapach to taka delikatna, marcepanowa nuta, zapewne dzięki olejowi ze śliwki.

Działanie
Kremu można używać zarówno na dzień jak i na noc. Ja jednak ocenię go pod kątem używania dziennego bo właśnie tak towarzyszył mi przez kilka ostatnich tygodni, nawet podczas siarczystych mrozów. Zdecydowanie zdał egzamin! Fantastycznie nawilża i wygładza cerę, nadaje zdrowy połysk, ale bez tłustej warstwy no i sprawdza się pod makijaż. Zarówno klasyczny jak i mineralny, a jak wiadomo – z minerałami nie wszystkie kremy współpracują. Co do kwestii anti-pollution i ochrony przed promieniowaniem, tu muszę wierzyć na słowo – ostatnio pracowałam po 12-16h na dobę, z czego znaczna część to praca przed komputerem. A jednak moja cera nie uległa pogorszeniu jak zazwyczaj. Coś w tym musi być.
Skład
Ja naprawdę jestem pod wrażeniem kompozycji składników aktywnych. To taki krem ” na bogato”. Warto zerknąć na stronę producenta po szczegóły.
Aqua, Tripelargonin, Coco-Caprylate/Caprate, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Glyceryl Stearate, Prunus Domestica Seed Oil, Cetearyl Alcohol, Polyglycerin-6, Maltooligosyl Glucoside, Lonicera Caprifolium Flower Extract, Hydrogenated Starch Hydrolysate, Lonicera Japonica Flower Extract, Propanediol, Paeonia Lactiflora Root Extract, Trehalose, Solanum Melongena Fruit Extract, Sodium Hyaluronate, Bioflavonoids, Tocopherol, Brassica Oleracea Italica Fruit Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Sodium Phytate, Citric Acid, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate
Cena to 119,00/50 ml.

Serum do cery tłustej i mieszanej Keep Pure
Mieć 32 lata i trądzik to naprawdę przesrana sprawa. Powiem szczerze, że byłam przekonana, że pożegnałam się z nim na dobre. Niestety od kilku miesięcy znów mi dokucza, szczególnie właśnie na brodzie… Dlatego stwierdziłam, że serum Keep Pure w połączeniu z kremem może być dobrym pomysłem.

Opakowanie, konsystencja, zapach
Podobnie jak krem I love the city!, serum Keep Pure zamknięte jest w wygodnej buteleczce z pompką. Konsystencja jest typowo żelowa, a zapach… wyrazisty i mocno roślinny. Mi nie przeszkadza bo lubię wszelkie ziołowe nuty, ale jeśli za takimi nie przepadacie to może Was nieco męczyć. Plus jest taki, że szybko wyparowuje.

Działanie
Serum wchłania się bardzo szybko, ale pozostawia wyraźny, lepki film na skórze. Oczywiście zawsze ląduje na nie krem więc to uczucie zostaje szybko zniwelowane. Towarzyszyło mi w mojej dziennej pielęgnacji. Przetłuszczanie cery w zasadzie mnie już nie dotyczy ( choć całe lata się z nim zmagałam – starość ach starość hehe ), ale i tak serum zauważalnie matuje skórę, nadaje jej świeży koloryt i fantastycznie gasi niedoskonałości. Mam wrażenie, że bardzo intensywnie je przysusza, przy jednoczesnym nawilżaniu cery. Taka trochę magic chrum chrum. W zasadzie po kilku dniach regularnego stosowania zauważyłam zdecydowaną poprawę i zmniejszenie zaognionych zmian.
Skład
Dla mnie cudo. Bardzo wysoko w składzie Niacynamid i generalnie ciekawa ekipa substancji aktywnych, które jednocześnie pielęgnują i oczyszczają problematyczną cerę.
Aqua, Glycerin, Niacinamide, Polyglyceryl-4 Caprate, Lactobacillus Ferment, Sodium Polyacrylate Starch, Xylitylglucoside, Salix Alba Bark Extract, Symphytum Officinale Root Extract, Aloe Barbadensis Extract, Stachys Officinalis Flower/Leaf/Stem Extract, Hamamelis Virginiana Bark/Twig Extract, Centella Asiatica Root Extract, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Hyaluronic Acid, Anhydroxylitol, Xylitol, Lactobacillus, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Extract, Xanthan Gum, Sodium Phytate, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Alcohol, Lavandula Angustifolia Oil, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Linalool.
Cena – 83,00/30ml
Rozświetlający peeling kwasowy do twarzy Peel Me Tender
Kocham kwasy w pielęgnacji, dlatego peeling po prostu musiałam poznać. Byłam ciekawa czy da sobie radę z moją upierdliwą cerą. Łagodne kwasy komponowały się też z moją retinolową kuracją.

Opakowanie, konsystencja, zapach
Peeling Be The Sky Girl to podwójna saszetka na dwa zastosowania. Formuła proszku wymaga połączenia z wodą i zamienia się w puszysty mus, który nakładamy na buźkę na 3-5 minut. Zapachu szczerze mówiąc nie pamiętam, więc chyba nie należał do upierdliwych 😀

Działanie
Proszek należy połączyć z 6 ml wody i wymieszać na gładki mus. Kieliszek od syropu mojego dziecka nadał się idealnie. Peeling ma bardzo przyjemną konsystencję, lekko chłodzi i stopniowo zastyga. Ja jednak nie przekraczałam 5 minut więc szybko i łatwo dał się zmyć. Skóra jest po nim wygładzona, miękka, chłodniutka i nabiera zaróżowionego koloru. Jest przy tym delikatny i nie drażniący, moim zdaniem fajny nawet dla wrażliwej cery.
Cena 23,00/ 2x4g
Be The Sky Girl okazało się być marką zdecydowanie wartą poznania i z przyjemnością wrócę do nich po coś do ciała. Recenzja powstała we współpracy z marką, opiera się na mojej subiektywnej opinii po kilkutygodniowych testach.

Oj, peeling i serum mocno mnie intrygują 🙂
Po zapoznaniu sie z recenzja, mysle ze z wielka checia siegne po peeling. Kochana bardzo ladne zdjęcia, takie delikatne, wprost idealne, oby tak dalej 🙂
To nie jest serum do mojego typu skóry. Ważne, że jesteś zadowolona z efektu.
Kiedy przeczytałam tytuł, skojarzyłam z dodatkową pielęgnacją pod maseczkę pielęgnacyjną;)))) ech, ja na szczęście również pracuję w domu i nie muszę chodzić w maseczkach. To może naprawdę skutecznie utrudniać życie…
Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Nie przykładam do tego większej wagi, z kosmetykami od zawsze jestem jakoś na bakier.
U mnie akurat maseczka nie ma jakiegoś wielkiego wpływu na jakość cery ,ale generalnie miewam zapchane pory i taka oczyszczająca seria by mi się przydała.
Fajne, szczególnie serum zaciekawilo mnie 😉
Własnie mi przypomniałaś, że musze zadbać o siebie i zrobić sobie maseczkę. Tej, o któej piszesz nie znałam wcześniej.
Mnie problemy z cerą dopadają co jakiś czas, parę razy naprawdę mocno mnie wysypało :/
Stawiam niekoniecznie na naturalne, raczej tak z umiarem. Z tej marki nic nie miałam, choć kupiłam kiedyś mgiełkę na prezent 😉
Mi też zdarza się robić skok w bok pod warunkiem, że skład jest tego warty 😀
Nie znałam wcześniej tej marki 🙂 staram się używać głównie naturalnych kosmetyków :):
O to się rozumiemy, ja też w zasadzie sięgam już tylko po takie 🙂
Ja również pracuje z domu, a maseczkę zakładam. Tylko jak idę do sklepu czy z synkiem gdzieś dalej na spacer 😊
Używałam, że skygirl żel do mycia buzi i był super, nie ściągał i dobrze oczyszczał. <3
Ja mam teraz ochotę na ich kosmetyki do ciała, naprawdę zrobili na mnie dobre wrażenie 🙂
Dla mnie jesteś niemal wyrocznią jeśli chodzi o kosmetyki
Zaciekawił mnie kremik:>