Na kursie prawa jazdy, lata świetlne temu, pan instruktor mówił mi, że mam strasznie ciężką nogę bo notorycznie przekraczałam prędkość… Po latach dochodzę do wniosku, że nie tylko nogę, ale i rękę mam ciężką, bo choćbym nie wiem jak się starała to nigdy nie umiem stworzyć delikatnego makijażu. Pracuję więc usilnie nad tym, aby moja ręka straciła na wadze, a makijaż zyskał na lekkości. Zatrudniłam do pomocy odpowiednie cienie, a pewien duet gości u mnie szczególnie często – CATRICE C’mon Chameleon i KOBO Golden Rose. Na pierwszy rzut oka wcale mi się nie podobały – taki nijaki brudas i róż, którego w makijażu unikam. Ciekawość zwyciężyła, a spostrzeżenia i efekt możecie podziwiać nieco poniżej.
Zacznę od cienia marki Catrice. Pierwszy raz usłyszałam o nim chyba u Maxineczki, szukałam i szukałam, ale w mojej Naturce długo był niedostępny. W końcu go dopadłam i w pierwszym momencie doznałam zawodu. Szaro-bury kolor, w sztucznym świetle, w opakowaniu nie mogłam się dopatrzeć tego efektu wielowymiarowości. Była jednak promocja, więc zaryzykowałam.
![]() |
ZNAJDŹ MNIE JEŚLI POTRAFISZ 🙂 |
Przezroczyste opakowanie mieści 2 gramy kosmetyku. Samo opakowanie jest wykonane z dobrego, grubego plastiku zamykane na klik – mój klik niestety odpadł :/
Konsystencja typowa dla satynowych cieni – dobrze zmielony, dobrze sprasowany, łatwo się aplikuje i rozciera. Sama pigmentacja również na dobrym poziomie – jak na cień kosztujący ok. 10 zł naprawdę nie mam mu nic do zarzucenia. Zawsze używam go na bazie, więc nigdy nie zdarzyło mi się, aby zbierał się w załamaniu, czy gasł pod wpływem czasu.
W czym więc taki największy bajer? Otóż ten cień to faktycznie kameleon! Brąz, szarość, podtony zieleni i błękitu? Kurczę, można w nim znaleźć to wszystko. To jest cień, który nałożony na całą powiekę solo spokojnie zrobi za nas cały makijaż! Jak gdyby sam w sobie się cieniuje. Wszystko zależy od kąta padania światła. Super sprawa, gdy mamy naprawdę mało czasu do wyjścia.
Kolejny, wielowymiarowy cień to kolor Golden Rose z CATRICE. Golden Rose i wszystko jasne – złota róża to idealne nazwa dla tego cienia. Małe, czarne, zakręcane opakowanie mieści w sobie X gram kosmetyku – niestety producent nas o tym nie informuje. Cienie jednak kupuję po to, aby ich używać – nie zużywać, więc gramatura zwykle naprawdę mnie nie interesuje.
Konsystencja produktu jest dość specyficzna, jest z pewnością grubiej zmielony nić Catrice, a w dotyku jak gdyby lekko wilgotny i kremowy. Pigmentacja jest dobra, choć róż gaśnie nieco szybciej pozostawiają zdecydowaną, złotą poświatę. Generalnie jednak nie mogę narzekać na jakość, a jest ona adekwatna do ceny – ok. 15 zł.
Podobnie jak w przypadku kameleona, golden rose to niejednoznaczny kolor. W zależności od kąta padania światła, a także jego temperatury widzimy albo słodki róż, albo różowo-złocisty cień, albo czyste złoto. Sam cień genialnie sprawdza się również w roli rozświetlacza na ciało czy jako świetlisty róż na policzki – coś w stylu Narsa Orgasm, ale oczywiście trzeba go mega dobrze rozetrzeć co udaje się bez najmniejszego problemu.
W wersji solo ja akurat bym się na niego nie skusiła, bo w czystym różu nie czuję się dobrze. W duecie z czymś mocniejszym tworzy jednak fantastyczną kombinację.
Niestety mam średnio udane zdjęcia makijażu, ale może uda się coś dostrzec 🙂
Macie w swoich zbiorach takie wielowymiarowe kosmetyki?
Miłej niedzieli :*
Kameleona kocham (zostały mi już smętne resztki w opakowaniu ;( ) ale od Golden Rose Kobo wolę metaliczny cień Essence 🙂
Ja metalików z Essence jeszcze nie miałam, ostatnio kompletuję matowe cienie, bo tych błyszczących mam aż nadto 🙂
Kobo w odcieniu Golden Rose uwielbiam :))
Ja też go bardzo polubiłam choć początkowo miałam bardzo mieszane uczucia 🙂
Mimo, iż sam w sobie golden rose mnie wręcz odrzuca, to tutaj pięknie wygląda:)
No ja na początku też nie miałam przekonania bo nie lubię różu na oczach 🙂
Kobo Golden Rose bardzo lubię, idealny pod czarną krechę 😀
a ten z Catrice też mi się podoba!
Kameleon jest faktycznie niesamowity, tak wielowymiarowy, ze naprawdę ciężko jednoznacznie określić jaki to kolor 🙂
bardzo ładne kolorki 🙂
muszę w końcu też kupić coś ładnego dla siebie
Za mną też chodzą nowe cienie, ostatnio kupiłam kilka w inglocie, ale kurczę ciągle to nie do końca to co bym chciała 🙂
Bardzo udany makijaż!
Dziękuję Kochana :*
Bardzo ciekawe te cienie ja takich 'kameleonów' w swoich zbiorach niestety nie posiadam 🙂
Ja skusiłam się tak w sumie dla zaspokojenia ciekawości, potem okazało się, że to naprawdę udany produkt 🙂
Myślałam, że one takie bardzo iskrzące będą. Te cienie. Tymczasem Golden Rose na oczach wygląda fantastycznie 🙂
No na szczęście nie bo nie wiem czy takimi iskrzącymi potrafiłabym się umalować 🙂
Cinie Kobo mam na swoje liście, musze uzbierac kolekcję 🙂
No właśnie ja tez muszę się im bliżej przyjrzeć 🙂
Kolory fajne, ale Twoje rzęsy i brwi – wymiatają! 🙂
Dzięki 🙂 Ale brwi nie do końca lubię – takie krzaczory 🙂