Wstyd się przyznać, ale przez ostatnie egzaminy nieco się zaniedbałam. Dlatego wczoraj, zaraz po powrocie z Warszawy, gdy szłam do domu w strugach deszczu, burzą grzmiącą nad głową i nogami w kałużach do kostek ( nie ściemniam, naprawdę nie szło przejść przez ulicę, ludzie w samochodach musieli mieć ubaw gdy brodziłam w wodzie po kostki, nie wiem czy uratuję moje buty … ) postanowiłam, że zaczynam działać natychmiast. Jednym z zabiegów była oczywiście maseczka.
![]() |
Przed wyschnięciem |
Potrzebowałam czegoś oczyszczającego dlatego zdecydowałam się na resztkę maseczki głęboko oczyszczającej pory Tajski Kwiat Lotosu z linii Planet Spa Avonu. Z tej linii używam również maseczki z minerałami z Morza Martwego z tym, że straciłam rachubę ilości zużytych opakowań, zaś maska z kwiatem lotosu była pierwszym.
Z czystym sumieniem polecam ją osobom o cerze tłustej ze skłonnością do zapchanych i rozszerzonych porów ( mam mieszaną cerę, ale często kaprysi albo w stronę tłustej albo w stronę suchej ). Kosmetyk charakteryzuje się kremową, dość gęstą konsystencją. Łatwo rozprowadza się na twarzy i nie spływa. Po wyciśnięciu z tubki ma liliowy kolor, zaś po zaschnięciu robi się kompletnie biały. Maseczka raczej nie ma właściwości nawilżających jednak absolutnie nie przesusza cery. Zauważalnie ją wygładza i lekko napina. W moim przypadku świetnie wyrównywała koloryt, zmniejszała zaczerwienienia po niedoskonałościach no i najważniejsze, zwężała pory. Jestem nieszczęśliwą posiadaczką porów – gigantów i mało który kosmetyk sobie z nimi, choć w niewielkim stopniu, radzi, dlatego ją pokochałam.
![]() |
Po wyschnięciu |
Dodatkowym atutem jest świetny zapach, pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale dla mnie jest piękny i znacząco uprzyjemnia cały zabieg. Taka mieszanka kwiatów z lekką nutą kokosa.
Maskę trzymałam na twarzy ok. 15 – 20 minut, do całkowitego zaschnięcia. Gdy jest w formie skorupki to bardzo łatwo się ją zmywa. Nie wyschnięta zaś nieprzyjemnie się rozmazuje, z tego względu zalecam cierpliwość 🙂 Kosmetyk zamknięty jest w miękką tubę z której łatwo wycisnąć pożądaną ilość.
Dodam, że nie tylko ja jestem z niej tak bardzo zadowolona, koleżanka po wypróbowaniu również natychmiast ją zamówiła.
Za 75 ml zapłacimy średnio ok. 20 zł jednak warto czekać na promocje. W katalogu 12/2012 można ją było kupić za niespełna 9 zł. Osobiście dałam za nią ok. 15 zł i absolutnie nie żałuję.
Przepraszam za zdjęcia, ale tubka była mocno sfatygowana dlatego troszkę się namęczyłam, aby przywrócić jej choć odrobinę fotogeniczności 😀
Skład maseczki: Aqua, Hydrated Silica, Ethylhexyl Palmitate, Propylene Glycol, Glycerin, Isoceteth-20, Cocamidopropyl Betaine, Titanium Dioxide, Xanthan Gum, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Phenoxyethanol, Parfum, Dimethicone, Disodium EDTA, Salicylic Acid, Menthyl Lactate, Alcohol Denat., Cocos Nucifera Oil, Sclerotium Gum, Cocos Nucifera Extract, Nelumbo Nucifera Flower Extract, CI 17200, CI 42090. <1014524-010>
Akurat maseczki z avonu bardzo lubię 🙂 Chociaż tej nie miałam, to już dawno planuję na nią łowy 🙂
Ja też za nimi przepadam, szczególnie gdy są na promocji to warto się skusić :0
moja mama dostała kiedyś, już bardzo dawno temu kilka produktów z Planet Spa, był tam chyba balsam, może jakiś żel pod prysznic. pamiętam, że nie podobał mi się zapach. maseczki ani z tej serii ani z Avonu nigdy nie stosowałam. jakoś nie mam przekonania do tej firmy.
Dlatego właśnie ja próbuję aby opinię sobie wyrobić 🙂 Ciężko jest wypowiadać się na temat jakiejś firmy nawet na podstawie wypróbowania jednego kosmetyku. Praktycznie każda firma ma perełki – hity i buble – kity. Np.kocham peeling do twarzy z Daxa, a nie cierpię saszetek Spa do stóp – co kto lubi 🙂
Ja mam peeling do ciała z tej seri – coś cudownego. Ten zapach mnie obezwładnia 😉 Maseczki nie miałam, ale wierzę że jest dobra do planet spa to chyba jedna z bardziej udanych serii Avonu 😉
Pozdrawiam 😉
Miałam mus do ciała z tej serii i jego nie polecam, ale maseczka jest świetna i zgadzam się z opinią o zapachu, mrrr… również pozdrawiam 🙂
zapach peelingu faktycznie jest rewelacyjny, ale jak chciałabyś spróbować czegoś mocniejszego to polecam peeling z minerałami z Morza Martwego lub ten ze śródziemnomorską oliwką i kwiatem pomarańczy – to dopiero zdzieraki 🙂
Słyszałam dużo pozytywnych opinii o peelingu z MM, może przy najbliższej okazji ( znaczy się promocji ) się skuszę. Na razie ujeżdżam na zmianę peeling kawowy z solnym 🙂
Chyba każda kobieta patrząc w lustro odnosi wrażenie, że ma pory-giganty 😀 Znalazłam konsultantkę u siebie i niedługo w końcu złożę swoje pierwsze od lat zamówienie z Avonu 🙂
Ale ja naprawdę mam giganty … widziałaś notkę o podkładzie z Maybellina ? Tam je pokazałam… to chyba mój największy twarzowy kompleks. A co do zamówienia to gratuluję 😀 Ja zawsze miałam olbrzymi problem żeby kupić coś z Oriflame 😀
Jeżeli mogę doradzić w sprawie porów gigantów – proponuję kwas migdałowy ^^ zabieg kosztował mnie 50 zł u kosemtyczki, miałam go w maju, a do tej pory są wyraźnie mniej widoczne i płytsze. Oczywiście zabieg musimy być powtarzany co jakiś czas, najlepiej zimą, bo późniejsza, pozabiegowa skóra jest bardzo narażona na podrażnienia i zaczerwienia słoneczne.
Hmmm… jak wrócę do Warszawy to muszę się za nim rozejrzeć. 50 zł to jeszcze nie jakiś olbrzymi majątek ( choć nie ukrywam, że na studencką kieszeń bywa ciężka ) i jeśli faktycznie są rezultaty to chętnie bym wypróbowała.
Teraz już wiem na którą się zdecyduję, kiedy skończę własną z minerałami z Morza Martwego, bo nigdy nie mogę się zdecydować, którą tym razem chciałabym wypróbować i ląduję z tą z Morza Martwego 😀
to moja ulubiona zaraz po błotnej 🙂
uwielbiam tą maseczkę, jest najlepsza, tak w ogóle to mam całą serie TKL bo strasznie lubię ten zapach 🙂