Pilnik do stóp od Scholla to jedna z tych rzeczy, które kusiły mnie od dłuższego czasu. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam reklamę, stwierdziłam, że to kolejny zbędny gadżet jednak z czasem trafiłam na wiele pozytywnych opinii zarówno na blogach jak i na forach, które wychwalały urządzenie pod niebiosa. Moje stopy w szalonym rozmiarze 35 często były nazywane trollowymi choć tak naprawdę zdarza się, że bliżej im do ogra i choć do ogrów nic nie mam to wolę gdy moje stopy przypominają te u Fiony w wersji ludzkiej 😀 Czy pilnik Scholla pomógł im wrócić do formy sprzed zimy?
Budowa:
Proste i bardzo intuicyjne urządzonko opakowane jest w blister, z którym musiałam się trochę nasiłować. Nie przepadam za takimi rozwiązaniami, ale w sumie mamy gwarancję, że nikt nie robił próby generalnej przed nami 😉
Cztery baterie tzw. „paluszki” zapewniają naszemu pilnikowi żywotność. Nie jest to szczególnie energochłonne urządzenie bo po kilku użyciach nadal działa na bateriach dołączonych do opakowania.
Pilnik pewnie leży w dłoni, nie jest ciężki, ale także nie leciutki. Łatwo utrzymać nad nim kontrolę i chyba nie sposób zrobić sobie nim krzywdy.
Działanie:
Muszę przyznać, że od kiedy pilnik zagościł w moim domu – pedicure to przyjemność. Po wymoczeniu stóp w pachnącej kąpieli, zabieram się za złuszczanie martwego naskórka. Scholl działa szybko i sprawnie – nie pozostawia zadartych skórek, jest z jednej strony delikatny, a z drugiej bardzo dokładny. Równomiernie, miejsce po miejscu ściera naskórek sprawiając, że skóra jest gładziutka i miękka. Świetnie rozprawia się ze zgrubieniami czy odciskami. Jestem wręcz przekonana, że nie wrócę już nigdy do tradycyjnego pumeksu. Komfort jest po prostu nieporównywalny. Na koniec odrobina serum do stóp również od Scholla – pisałam o nim TUTAJ – i stopy wyglądają jak nowe.
Efekty:
Jak na razie stosuję pilnik raz w tygodniu, z każdym użyciem skraca się czas wykonania zabiegu, bo naskórek jest delikatniejszy i wolniej grubieje. Choć cena może być dyskusyjna i wiem, że nie każdy może sobie pozwolić taki produkt, to ja polecam go z czystym sumieniem. Podejrzewam, że już za miesiąc zaczniemy wskakiwać w sandały i klapki – taka inwestycja po prostu się opłaca tym bardziej, że nie jest to urządzenie jednorazowe. Po zużyciu głowicy możemy dokupić same wkłady.
Zarówno po pilnik jak i po serum do stóp warto zajrzeć na Perfumesco.pl – właśnie mają do pobrania kod na darmową dostawę 😉 Jeśli macie trochę większy budżet to nowa wersja pilnika Wet&Dry do stosowania zarówno na sucho jak i pod prysznicem czy w wannie powinna również Was zainteresować.
Lubicie takie gadżety? A może macie swoje niezawodne sposoby na szybki i skuteczny pedicure? Dajcie znać 🙂