Mój stosunek do pędzli Real Techniques jest Wam pewnie już znany. Nie twierdzę, że są to złe pędzle – uważam jednak, że ich cena w stosunku np. do Zoevy jest po prostu przesadzona. Do tej pory miałam od nich 4 pędzle ( wszystkie do twarzy ) i jakoś zupełnie nie paliłam się do kupna dobrze znanych zestawów. Owszem, kiedyś polowałam na nie na iherb, ale ostatecznie wyleczył mnie szał na odpowiedniki RT, które można było kupić na ebayu. Mądrzejsze ode mnie blogerki stwierdzały, że włosie jest w zasadzie nie do odróżnienia. Cóż… przecież to właśnie włosie odgrywa główną rolę w pędzlach. Skoro odpowiedniki kosztowały jakieś śmieszne grosze to wszyscy zaczęli się zastanawiać ile tak naprawdę warte są pędzle Real Techniques i czy aby nie schodzą z tej samej taśmy produkcyjnej…
Gdy wypatrzyłam na Dresslink najpopularniejsze zestawy RT to byłam w szoku. Zupełnie nie kryli się z inną nazwą w stylu Teal Rechniques czy inne przekształcenia. Zastanawiałam się dlaczego jeszcze nikt im tego nie zabronił, ale z zamawianiem się wstrzymywałam. Ciekawość jednak zwyciężyła. Zamówiłam dwa zestawy w ramach współpracy – starter set z założenia do oczu i core collection – do twarzy. Co o nich sądzę i czy to aby nie oszuści?
W skład zestawu Starter Set wchodzą cztery pędzle – Base Shadow Brush, Deluxe Crease Brush, Accent Brush, Pixel-Point Eyeliner Brush i Brow Brush. Te z Was, które dobrze znają pędzle RT wykrzykną zaraz „o nie, to nie do końca te nazwy!”. No właśnie 🙂 Na tyle opakowania z Dresslink znajdziemy opis pędzli z czego dwie pierwsze są podobno zamienione ( nie ta nazwa nie do tego pędzla ), a Pixel-Point w rzeczywistości na pędzlu nosi nazwę Fine Liner czyli teoretycznie tak jak w oryginale, ale to chyba dwa różne pędzle. Ale – kolejna sprawa, w necie w zasadzie znajdowałam informacje pół na pół – jedni pokazywali dokładnie taki opis jak na zestawie z Dresslink, inni zaś taki jak na stronie producenta. Błąd w druku? A może zmiana poszczególnych nazw czy pędzli w zestawach? Jeśli któraś z Was ma info w tej sprawie to dajcie znać bo jestem bardzo ciekawa kto ma rację.
Samym pędzlom nie mam nic co zarzucenia – mięciutkie, sprężyste, idealne do szybkiego makijażu choć przy tym bardziej precyzyjnym może nie do końca będą idealne. Metalowe trzonki z gumowymi, antypoślizgowymi końcówkami. Wszystko dokładnie tak jak w oryginale.
Base Shadow Brush – popularny, dość płaski pędzelek o zaokrąglonej górze. Świetnie aplikuje cień na całą powiekę, ale także pozwala na jego jednoczesne rozcieranie. Totalnie multizadaniowy.
Deluxe Crease Brush – duży i puchaty pędzelek, taka duża kulka jak w popularnym pędzelku essence, ale niesamowicie miękka. Pozwala na świetne rozcieranie cieni, tworzy idealną chmurkę koloru. Początkowo byłam przerażona jego gabarytami, ale sprawdza się w swojej roli choć jeśli marzycie o perfekcyjnie graficznym makijażu to jego pomoc się nie przyda.
Accent Brush – popularny smudger, Pozwala precyzyjnie zaaplikować cień w dane miejsce, fajny do dolnej linii rzęs i wewnętrznego kącika. Wszędzie tak gdzie potrzebujecie maksimum precyzji.
Pixel-Point Eyeliner Brush ( Fine liner ) – no z całym szacunkiem, do eyelinera bym go nie polecała chyba, że kochacie grube krechy, Świetnie za to sprawdza się do malowania kresek cieniem, a także nakładania eyelinera na linię wodną. Mój ma jakby lekko ścięte włosie, ale nie wiem czy tak samo jest w oryginale.
Brow Brush – zdecydowanie wyłącznie do brwi, nim już nawet kreski cieniem nie zrobicie. Fajny, sprężysty, miękko nakłada cień na brwi jednocześnie je układając.
Zarówno w przypadku Starter Set jak i Core Collection, w zestawach znajdziemy etui, które jednocześnie może służyć za stojak. Fajne rozwiązanie podczas wyjazdów i wiem, że będę z niego korzystać.
Core Collection to zestaw pędzli do twarzy. W tym przypadku nie znalazłam żadnych pomyłek w nazwach czy zamienionych nadruków. Czuć za to różnicę między nimi, a popularnymi zamiennikami z ebaya, ale o tym za chwilę.
W skład Core Collection wchodzą: Detailer Brush, Pointed Foundation Brush, Buffing Brush i Contour Brush.
Detailer Brush – wygląda na naprawdę beznadziejny pędzel, ale przede wszystkim idealnie nadaje się do nakładani pomadki do ust. Ma świetny kształt dzięki czemu nadaje się do wyjątkowo precyzyjnego podkreślenia, Daje radę też w przypadku nakładania korektora na bardzo malutkie zmiany np, trądzikowe. Na większe powierzchnie niestety kiepski.
Pointed Foundation Brush – trochę chyba czarna owca zestawu. Używałam go do nakładania bazy pod cienie i rozprowadzania korektora pod oczami. Więcej zastosowań nie znalazłam bo moim zdaniem do nakładania podkładu na całą twarz po prostu się nie nadaje.
Buffing Brush – mistrz zestawu. Tak miękki i delikatny, że mogłabym miziać się nim cały czas. Jednocześnie mięsisty i sprężysty. rewelacyjnie aplikuje podkład – zero smug! Nadaje się również do pudru czy różu. Jeśli oglądacie Wayna Goosa to pokazywał przy jego użyciu fajną metodę na idealne wygładzenie twarzy. Polecam!
Contour Brush – całkiem niezły szczególnie dla osób o ciężkiego ręce. Pozwala na dokładne wykonturowanie twarzy, idealny do rozświetlacza. Nie mam mu nic do zarzucenia.
Tak jak wspomniałam na początku, w Core Collection, a wszelkimi „dupe” RT widać zdecydowaną różnicę. Pędzle mają zdecydowanie bardziej miękkie i delikatne włosie. Są mięsiste, ale nie zbite. Szczególnie buffing brush, a jego odpowiednik to niebo a ziemia. No nie wiem – ja po prostu czuję różnicę i nie mówię tu o lepszej jakości trzonków i o tym, że w RT końcówki są gumowe nie zaś plastikowe.
Jeśli chciałybyście mojej szczerej opinii poprzedzonej pewnym researchem i własnymi doświadczeniami z pędlami tej marki to jestem w stanie stwierdzić, że na Dresslink kupicie oryginalne pędzle. Wydaje mi się, że są to jednak „odrzutki”, które z jakiegoś względu nie trafiły do pełnowartościowego zestawu np. napis miał smugi, pomylono się przy kompletacji itp. Może dlatego też cena jest o niebo atrakcyjniejsza. Owszem, mogę się oczywiście mylić, ale nie zmienia to faktu, że ich jakość i wygląd są dosłownie takie, jakby zeszły z tej samej taśmy co Real Techniques. A jeśli faktycznie tak jest to przepraszam za co my płacimy w oryginałach? Tylko za samą świadomość tego, ze to oryginał z jakąś tam marką, logo czy znaczkiem?
Dajcie znać co Wy o tym myślicie i jaki jest Wasz stosunek do pędzli RT?
Paradise For The Eyes napisał
Mam jeden pędzel tej firmy, sporadycznie go używam, nie przepadam 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Ja cieszę się, ze momencie wielkiego szału na te pędzle jednak sobie darowałam. Nie twierdzę, że są złe, ale ja po prostu potrzebuję czegoś innego 🙂
Aleksandra Anna napisał
ostatnio w TK MAXX się zastanawiałam nad nimi bo były ale stwierdziłam, że póki co mam sporo pędzli. Ale z pewnością skuszę się na jakieś w przyszłości,żeby je przetestować na sobie 😉
JednoSpojrzenie napisał
Ach ta blogerska ciekawość, też zawsze tak mam 🙂
Madzia Guła napisał
Mam oryginalne RT i jak dla mnie to jedne z lepszych. W stronę podróbek( lub oryginałów, ale troszkę nie gorszych) nie patrzę. Myślę, że to kwestia gustu i upodobań. Oczywiście nie warto przepłacać, ale wolę zapłacić drożej za oryginał niż się później domyślać czy ten tańszy jest taki sam czy nie 🙂
Madzia Guła napisał
*troszkę gorszych
JednoSpojrzenie napisał
Jasne, rozumiem, sama raczej też do tego tak podchodzę, tyle że chodzi mi bardziej o to, ile faktycznie warte są pędzle RT? Za co dokładnie płacimy? Bo jesli są takie rozbieżności cenowe za coś co wygląda i sprawdza się identycznie to czy aby nie jest to cena za sławę autorki tych pędzli? To takie luźne zastanawianie się i zupełnie nie narzucam komuś jakie pędzle ma lubić. Są pewnie osoby, które nie do końca dogadują się z Zoevą na którą ja wydałam małą fortunę 😀
Madzia Guła napisał
Rozumiem o czym piszesz i o tym akurat wiem najlepiej:) Mam kosmetyki od Dior, Chanel lub MAC, którymi się wszyscy zachwycają. Niektóre są genialne, a inne tak beznadziejne, że tańsze marki mają produkty lepsze jakościowo. Ale każda kobieta chce coś od nich mieć i kupi mimo, że czasami płaci za kiepski produkt, ale sygnowany imieniem sławnego projektanta. Marketing 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Otóż to 🙂 I przyznaję sama tak mam, że wielokrotnie kupuję coś osławionej marki… dla marki. A potem albo jest szał "tak, to jest to!", albo "yyyy… no way, kto to polecam" 🙂
Zebra❤ napisał
Lol ale pędzli :]] Ja potrzebuję maks 3 :]
JednoSpojrzenie napisał
Ja sporo maluję też innych osób dlatego potrzebuję pędzli, ale chyba faktycznie mam już lekkiego fioła bo mam ich kilkadziesiąt i ciągle mi mało 🙂
Anita B. napisał
Nie miałam nigdy pędzli tej firmy, więc trudno mi się wypowiadać. Zwykle też kupuję pojedyńcze sztuki, więc na zestawy nie zerkam. Ale skoro jakościowo jest mniej więcej to samo, to może faktycznie nie ma co płacić za logo.
JednoSpojrzenie napisał
Już odpowiedniki z ebaya były niezłe, ale te z Dresslinka śmiem twierdzić, że schodzą z tej samej taśmy. Osobiście wolę inne firmy, ale po prostu byłam ciekawa co tak naprawdę serwuje nam Dresslink 🙂
puderniczkam napisał
Bardzo ciekawa sprawa, jestem ciekawa tych niby odpowiedników bo nie lubię przepłacać skoro wychodzi na to samo 😉
JednoSpojrzenie napisał
Nie jestem w stanie do końca tego stwierdzić tym bardziej, że sama mam tylko kilka pędzli RT i nie jestem od nich ekspertką, ale tak szczerze właśnie sama się zastanawiam czy warto w nie inwestować …
Pink Lipstick napisał
Fokusowana na YT robiła porównanie oryginałów z tymi z chińskiego sklepu i twierdziła, że to są podróbki. Tutaj link: https://www.youtube.com/watch?v=3SpSn2rOo4k
JednoSpojrzenie napisał
Możliwe, że tak jest, nie umiem do końca tego stwierdzić, ale porównując włosie, jakość trzonków itd. zastanawiam się po prostu czy nie schodzi to aby z jednej linii produkcyjnej i ile faktycznie kosztuje wyprodukowanie pędzli RT. Bo ja mam wrażenie, że co najmniej 50% to cena za znanego autora.
Evelinn napisał
Pewności też nie mam, ale mam podobne odczucia, tzn. wrażenie, że są to odrzutki produkcyjne z tej samej taśmy…
JednoSpojrzenie napisał
Wiadomo, że zawsze płaci się za markę, czasami nawet praktycznie tylko za nią, ale przykro jest gdy widzi się produkt, który do złudzenia przypomina oryginał a kosztuje zdecydowanie mniej. I nie jest to krem czy ciuch, który w oryginale ma lepszą jakość składników czy lepszy materiał, ale pędzel, którego włosie jest praktycznie nie do odróżnienia od oryginału.
Chocolate&Chocolate napisał
Gdy zamawiałam je na Dresslink w listopadzie, to nie było nigdzie nawet słowa o tym, że to pędzle RT, wszelkie napisy były niewidoczne na zdjęciach. Gdyby były napisy RT w ofercie, to przy kontroli paczki kupujący mogliby dostać niezłą karę finansową za kupowanie podróbek (w dużej ilości), a tak kupujący jest "czysty" – wie, że to RT, ale nie ma żadnego dowodu na to, że wiedział 😉 A tak poza tym, to mam te pędzle, ale faktycznie same w sobie szału nie robią – wolę chińskie puchacze :))
JednoSpojrzenie napisał
No właśnie teraz już wszystkie mają napisy i tak naprawdę gdyby nawet paczkę skontrolowali to nie wiem czy byliby w stanie udowodnić, że to nie oryginał. Zresztą może faktycznie to są jakieś odrzutki z taśmy? Najbardziej w tym wszystkim ciekawi mnie to ile tak naprawdę warte są pędzle RT, a ile płaci się za znaną twarz autorki :/
GoodForYou DP napisał
Widuję ich pędzle w TK Maxxie. Nie są drogie. Ja jednak wolę Zoevę 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Witam w klubie, też jakoś wolę Zoevę. I nie chodzi o to, że nie lubię syntetycznych pędzli bo do twarzy nawet wolę ( puder, podkład bo do różu wolę naturalne włosie ), ale RT jakoś są dla mnie nieco przereklamowane 🙁
żaneta serocka napisał
Wyglądają tak samo. Myślę podobnie jak Ty, że to ta sama linia produkcyjna. Raczej na pewno z nieznanych mi powodów zostały potraktowane jako odrzut przez co ich cena radykalnie zmalała. Ja mam podróbkę Real Techniques taką typową, bez napisów ale też jestem zadowolona, Twoje zestawy to za to piękności. Tylko z połowy bym jednak korzystała.
Bella jestTu napisał
Również znam oryginalne pędzle RT i nie mogę pojąć tych wszystkich zachwytów, więc jeśli już będę jakiś zestaw kupować to zdecydowanie z chińskiej stronki; )
Wdowa Po Stalinie napisał
sama się zastanawiam, czy nie kupić "podróby", bo skoro nie różni się w zasadzie niczym, to po jaką cholerę mam przepłacać? 😀
Justyna Wiśniewska napisał
Ja na żywo ich nie widziałam znaczy oryginałów więc dla mnie wyglądają jednakowo i są nie do odróżnienia 😉 Ale takie grubaski lubię ;D
Angelika Niedźwiedzka napisał
Słyszałam o tych pędzlach i kiedyś pewnie trafią w moje łapki 🙂
Beata Isia napisał
też miałam ochotę sprawdzić te podróbki, ale ostatecznie stwierdziłam, że co za dużo pędzli to nie zdrowo:)
Fancy napisał
Od dawna wiadomo, że płaci się za markę. Ja zamówiłam "chińskie puchacze" – 11 pędzli za 25 zł. Praktycznie identyczne jak Annabelle Minerals, mają trochę mniej włosia. Świetnie się z nimi pracuje, włosie są mięciutkie, trzonek nie pęka, po praniu z włosiem nic się nie dzieje. Pisałam zresztą recenzję. I szczerze mówiąc uważam wydawanie majątku na pędzle bezsensowne. A niektóre kobiety chyba myślą, że jak kupią świetne pędzle to i od razu makijaż stanie się cudowny 😉 A to wszystko kwestia umiejętności i wprawy w końcu… A zachwytu RT nigdy nie zrozumiem 🙂
rudy włos napisał
Kiedyś się nad nimi zastanawiałam
Długie Włosy napisał
Wyglądają bardzo porządnie i tak naprawdę dla mnie to nie ma znaczenia,czy to oryginalne czy nie 🙂
Kinga Bylina napisał
Zawsze zastanawiałam się, jaka jest różnica między nimi, oprócz ceny. Teraz wiem, ze mogę mieć dobre pędzle za niewielkie pieniądze 🙂
MISTEJK. napisał
wyglądają super 🙂 kiedyś chcę sobie sprawić orginalne real techniques 🙂