Święta nastrajają do przemyśleń. Wena na ten post naszła mnie w Wielką Sobotę. Miałam jednak inne „postowe” plany więc stwierdziłam, że podejdę do tematu na chłodno. Niedługo minie 5 lat od kiedy jestem na bloggerze, ale historia bloga sięga nieco dalej. Nie chciałam żeby wyszła z tego epopeja, ale ciężko jest streścić wszystkie plusy i minusy w kilku zdaniach. Mam nadzieję, że nie umrzecie z nudów.
![]() |
Zaprojektowane przez Freepik |
Jak to wszystko się zaczęło?
Moja przygoda z blogowaniem zaczęła się w wakacje 2008 roku. Swoje blogowe przemyślenia prowadziłam na innej platformie przez kilka miesięcy, było to na jakiś konkurs i faktycznie zgarnęłam wtedy 3 razy nagrodę miesiąca. Nie uwierzycie kto równocześnie ze mną pisał i zgarniał wtedy nagrody – dziś Zmalowana jest jedną z najpopularniejszych vlogerek, a ja jestem gdzie jestem 😉 Gdy poszłam na studia, dałam sobie spokój z dalszym pisaniem…
Trudne powroty
Do powrotu namówił mnie mój obecny mąż. Często malowałam inne osoby, często pytały mnie o doradzenie, śledziłam wszelkie nowinki kosmetyczne i mogłam gadać o tym bez przerwy. Gdy dowiedział się, że kiedyś pisałam bloga, namówił mnie do powrotu. Początkowo wróciłam na stare śmieci, ale szybko przeniosłam się na bloggera, gdzie jestem do dziś i migracji nie planuję.
Pierwsze zaskoczenie
Choć blogi śledziłam od dawna, to były to zazwyczaj takie duuuże, znane autorki jak Anwen czy Alina Rose. Gdy zaczęłam poznawać ten świat „od kuchni” zszokowałam się, że jest nas aż tyle. Całymi dniami poszukiwałam nowych, ciekawych miejsc, które oczywiście generowały całe listy kosmetycznych chciejstw. Nie patrzyłam już na nie jak czytelnik, ale jak autor. Każdy blog posiadał zakładkę „współpraca”, nie bardzo kumałam o co chodzi. Gdy ja zaczynałam, nawet nie przeszło mi przez myśl, że ktoś może mi zaproponować zaopiniowanie jakiegoś produktu, że o gratyfikacji finansowej nie wspomnę…
Grząski temat – współprace
Czasami wstyd do czegoś się przyznać, ale z perspektywy wiem, że człowiek uczy się na błędach. Jako początkująca blogerka bardzo chciałam żeby mnie też ktoś dostrzegł, zauważył i docenił… Tak, tak… wtedy myślałam, że współpraca to forma docenienia i że to nie mały zaszczyt. Nie przeszło mi przez myśl, że korzyść jest obopólna, z przewagą na korzyść firmy. Zazdrośnie patrzyłam na nowości i świetne paczki u innych. Wiedziałam, że dziewczyny piszą z propozycjami do firm. Też chciałam być taką „ekspertką”, która wyrazi swoje zdanie. I nie chodzi tu o „dostanę za darmo” bo szybko zorientowałam się, że nie ma nic za darmo.
Zdarzyło mi się napisać do kilku firm, powiem szczerze, że maili nie było chyba więcej niż 10. Dlaczego? Po pierwsze – pisałam do firm kosmetycznych, które ceniłam i których produkty faktycznie mnie ciekawiły. Pod drugie – nie było odzewu. Jedyną firmą, która mi odpisała ( bloga prowadziłam ok. pół roku ) było Eris ( Lirene ), miła pani Ania podziękowała za wiadomość, powiedziała, że na ten moment nie poszukują blogerek, ale jeśli w przyszłości będą zainteresowani to się odezwą. Choć współpracy nigdy nie nawiązaliśmy to do tej pory, po tylu latach, szanuję ich za to, że chciało im się odpisać te kilka słów. Nie zostałam potraktowana jak spam. Zdarzyło się, że po latach, niektóre z firm pisały do mnie z propozycjami. Miałam ochotę potraktować je tak samo, czyli po prostu wywalić wiadomość do kosza. Wiem, że dziennie dostają wiele maili, ale PRowcy nadal mają problemy z kontaktem z blogerem i zapominają, że dzisiejsza początkująca blogerka, za jakiś czas może być znaną pozycją blogosfery. I nie mówię tu akurat o sobie.
Od tamtego momentu skończyłam z pisaniem do firm i nigdy do tego nie wróciłam. Te kilka maili nauczyło mnie cierpliwości.
Ciągły rozwój
Patentu na blogowanie nie ma się raz na zawsze i wbrew pozorom jest to hobby, w które ciągle trzeba inwestować. Owszem, można robić zdjęcia ziemniakiem na brudnym biurku. Nie twierdzę, że treść będzie mniej wartościowa. Doszliśmy jednak do takiego etapu w rozwoju naszej cywilizacji, że pismo obrazkowe przeżywa prawdziwy rekonesans. Chcesz mieć poczytnego bloga – rób ładne zdjęcia. Aparat, softbox, statyw, blendy, sztuczne i żywe roślinki, kwiatki, gadżety, dodatki, tła i inne pierdółki. Powiem szczerze, że chyba nie ma miesiąca żebym nie kupiła czegoś z myślą o blogu. Moje zdjęcia z początków ( wtedy większość robiła podobne ), a teraz to prawdziwa przepaść. Niestety i tak nie jestem najlepsza w te klocki.
Przygotowanie jednego posta trwa niekiedy ponad 4 godziny ( szczególnie te makijażowe ), włączając w to samo przygotowanie make-upu, latanie po domu w poszukiwaniu światła do zdjęć, same zdjęcia, obróbka, treść i złożenie wszystkiego do kupy. A na koniec znajomi powiedzą, że masz fajnie bo dostałaś tusz „za darmo”. Tak, oczywiście – bardzo za darmo. Oczywiście to indywidualna sprawa, można w ogóle nie współpracować i prowadzić blog czysto hobbystycznie.
Sprzedałaś się…
W Polsce temat pieniędzy to tabu. A już zarabianie na swojej pasji jest w ogóle nie do przyjęcia. Za granicą nikogo nie dziwi fakt, że blogerki współpracują z markami. U nas nadal jest to coś w stylu „sprzedałaś się”. Rób nam konkursy, piękne zdjęcia, inwestuj w bloga, ale nie daj Boże żebyś miała z tego jakąś korzyść. Ehhh… śmieszy mnie to trochę bo ja swoje czytelniczki uważam za inteligentne kobiety. Czy gdybym wciskała im jakiś shit to nie zczaiły by się, że to chamska reklama? Nie sądzę… Kłamstwo ma bardzo krótkie nogi, a blogosfera jest strasznie pamiętliwa.
Przykrości
Wbrew pozorom wcale nie o jakieś trollowaty hejt tu chodzi bo on akurat często jest po prostu zabawny. Nie jest mi szczególnie smutno, gdy ktoś napisze mi, że mam „paskudne, sztuczne rzęsy i on się na tym zna i wie” bo jak widać, w ogóle się nie zna, a nie daj Boże jak faktycznie siedzi w kosmetycznym biznesie to mu współczuję. Nie tyka mnie, gdy ktoś mi pisze, że jestem brzydka, mam okropne włosy czy za duże usta bo to rzecz gustu. Ale przykro mi, gdy ktoś tyka mojego wnętrza – nie zna mnie, a ocenia. Miałam taką sytuację w okolicach Nowego Roku. Zwyczajnie w świecie było mi przykro czytać, że jestem sztuczna, sztucznie miła i w ogóle wszystko robię na pokaz. Biorąc pod uwagę, że czyta mnie znaczna część rodziny i znajomych to faktycznie jak cholera na tą sztuczność i pozorowanie kogoś innego mogę sobie pozwolić. A to, że jestem miła – cóż, taka się urodziłam. Jedni uważają, że najważniejsze w życiu to zgnoić drugiego człowieka, być chamskim, opryskliwym, rzucać mięsem na prawo i lewo i mieć zawsze jak najbardziej radykalne zdanie. Ja jestem z gatunku peace&love. Jak mi ktoś nie pasuje to po prostu nie przebywam w towarzystwie tej osoby, nie zaglądam na jej bloga, nie utrzymuję kontaktów. Proste… Nie musimy się kochać, ale także nie musimy się oczerniać. „Tolerancja” to dla niektórych takie trudne słowo…
Radości
Na koniec coś optymistycznego. Za co pokochałam blogowanie? Za ludzi! Zarówno czytelników jak i inne blogerki. Aż wierzyć mi się nie chciało, że te wirtualne znajomości mogą być tak udane w realu. Zacznę od blogerek – stereotyp różowej pindzi, która cały czas siedzi przed lusterkiem, dokłada kolejne warstwy błyszczyku, maluje paznokcie i cyka selfiaczki nadal pokutuje. Wiele razy byłam z tego tytułu wyśmiana. Sama jednak poznając dziewczyny przy okazji spotkań utwierdziłam się w przekonaniu, że takie egzemplarze nie występują. Blogerki to prawniczki, pielęgniarki, nauczycielki, ekspedientki czy mamusie na etacie. Normalne, żywe, bardzo równe dziewczyny, z którymi można pogadać o wszystkim. A że kwestią spójną są kosmetyki to jaki problem? 🙂 Niestety niektóre dziewczyny nie prowadzą już blogów, jedne zostały mamami inne stewardesami. Nie zmienia to faktu, że nadal zdarza nam się utrzymywać kontakt. Przychodzi także „świeża krew” i zawsze można znaleźć z kimś wspólny język. Gdy napisałam o ciąży, dostałam tak wiele prywatnych wiadomości z miłymi słowami, że aż sama byłam w szoku.
Wiele świetnych relacji zbudowałam także, ze swoimi czytelniczkami. Z Gosią i Anią z Niemiec to już w ogóle forma przyjaźni. Takie znajomości dodają skrzydeł – i to jest właśnie najlepsza forma docenienia! Żaden kosmetyk nie daje tyle satysfakcji ile wartościowy komentarz, stały czytelnik czy wiadomość ” dobra robota”.
Nie chcąc Was zanudzać, to by było chyba na tyle. Macie jakieś swoje odczucia czy przemyślenia dotyczące blogowania? Baaardzo chętnie je poczytam.
Zacznę od końca – ani trochę mnie nie zanudziłaś. 🙂 Wręcz przeciwnie, bardzo zaciekawiłaś.
Sama bloguję od dosyć niedawna, blog założony w styczniu zeszłego roku, jednak dopiero od lutego (końca) tego roku tak już porządnie usiadłam i odpłynęłam w tym moim małym świecie.
Nie mam doświadczenia jak Ty, ale wiem jedno – czytelnicy potrafią sprawić, że pojawia się uśmiech na twarzy. Już sama widzę, że mam powracających czytelników, których cenię, to naprawdę miłe widzieć, że to co robię im się podoba.
Co do współprac – uważam to tylko za dodatek do tego całego przedsięwzięcia. Dla mnie blogowanie to hobby, dzięki temu mam miejsce aby wyrazić siebie i stworzyłam w sieci coś, co jest moje. Moje kolory, posty, moi czytelnicy i mój klimat. W normalnym świecie nie bardo mam z kim rozmawiać o kosmetykach, a tutaj? Żyć, nie umierać. Na każdym kroku bratnia dusza. Dlatego oddawanie siebie w blogosferze to najlepsze co można zrobić. Żadne współprace tego nie wynagrodzą. I jasne – fajnie, jak "ktoś" Cię doceni, ale najważniejsze to trzymać się swoich zasad. 🙂
Na koniec życzę Ci kolejnych 5 lat! 🙂 I pisz nawet 2x dłuższe posty – chętnie będę czytać. 🙂
Dzięki wielkie za miłe słowa 🙂 Zgadzam się w zupełności, dodatki są miłe, ale kurczę – własnie po to się prowadzi bloga żeby ktoś Cię czytał 🙂 Wieje trochę patosem, ale faktycznie blog bez czytelników jest martwy dlatego serio cenię sobie każdego. Czytam komentarze, staram się w miarę możliwości odpowiadać. Czuję, że ktoś przyszedł z ciekawości, a nie po to aby zmarnować swój czas 🙂
Pozdrawiam cieplutko i trzymam kciuki 🙂
Tak! Najlepsza w blogowaniu jest możliwość poznania świetnych ludzi z pasją 🙂 Już nie mogę się doczekać Meet Beauty 🙂
Ja też bo od zeszłego roku nie miałam okazji się z nikim widzieć 🙁
Celnie i …prosto w oko! Mamy wiele podobnych przemyśleń, zwłaszcza co do PR-u i współprac. Ja musiałam sobie przewartościować świat, po pewnym zdarzeniu z innymi blogerkami, które udawały "przyjaciółki". Teraz robię to co chcę, to na co mam ochotę i to co uważam za stosowne 🙂 I to jest chyba najlepsze rozwiązanie z sytuacji.
Jestem o tyle w szczęśliwej sytuacji, że nie trafiłam na wredne osoby wśród tych zaufanych koleżanek blogowych więc współczuję jeśli na kimś się przejechałaś. Każdy ma swój pomysł na bloga, swoją wizję i drażnią mnie te wszystkie rady w stylu "musisz, powinnaś, nie rób tak, zrób tak". To czytelnicy weryfikują to co im się podoba. Wiadomo, że są jakieś dobre praktyki i zwyczajne, uczciwe zasady, ale też nie lubię jak ktoś mi mówi jak mam robić to co lubię 🙂
He he he dokładnie. Ja zawsze się wtedy śmieję i mówię: załóż swojego bloga i pokaż mi jak to się robi 🙂 Pozdrawiam w tym miejscu wszystkie ciocie dobre rady 😛
Wcale nie znudziłaś! Świetny post wyszedł, mam bardzo podobne doświadczenia choć bloguję niecałe 3 lata. A ten stereotyp głupiutkiej pindzi zawsze mnie bawi 😀
Tak jest właśnie ze stereotypami, a najgorsze jest to, że tyle ludzi w nie wierzy…
Świetny tekst Kochana. Ja generalnie wielu osobom nie mówię, że jestem blogerką, bo właśnie nie chcę słyszeć głupich komentarzy. Poznałam wiele fantastycznych osób i naprawdę to jest główna zaleta blogowania. I szalenie się cieszę, gdy moje opinie i porady pomagają – gdy dostaję takie wiadomości jestem mega szczęśliwa. Teraz blogi to takie mini portale kobiece 🙂 A i wiem, ze choc niewiele rozmawiamy, to bardzo Cię lubię Kaczuszko i rób dalej, to co robisz, bo robisz to dobrze! 😀
Ja też długi czas się nie przyznawałam, potem poszło falą, szczególnie koleżanki z pracy mi kibicowały. Z rodziną bywa różnie, według nich jestem za szczera 😉 Ale inaczej nie umiem. Dziękuję Ci serdecznie – nie da się rozmawiać ze wszystkimi, bo każda z nas poza blogiem ma swoje prywatne życie 😉
Miło się czytało, u mnie w maju 3lata. Trzeba być sobą i robić to ci SI lubi , ot cała tajemnica szczesliwej blogetki. Tez mam takie podejście do współpracy, jestem wolna piki co i dobrze mi z tym, bo nic nie muszę ;))
Pozdrawiam
W blogowaniu grunt to nic nie musieć, ale chcieć. Gdy coś zaczyna być pod przymusem, nie przynosi satysfakcji. A gdy nie jesteśmy zadowolone z tego co robimy to tracimy zapał.
Również pozdrawiam cieplutko.
Przyznam, że czytałam z zaciekawieniem 🙂 masz więcej doświadczenia niż ja i dłużej siedzisz w blogosferze, dlatego też chciałam poznać Twój punkt widzenia. Tak szczerze, to po roku blogowania mam już swoje konkretne zdanie na temat blogosfery i wiem już co i jak. Pamiętaj, że jeśli cierpliwie będziesz dążyć do czegoś – prędzej czy później to osiągniesz. Ja tak robię i mam nadzieję, że może kiedyś uda mi się osiągnąć to, co planuję 🙂
Z cierpliwością bywa różnie, ale mam wrażenie, że z wiekiem uczę się jej coraz bardziej 🙂
Bardzo fajny wpis. Wiele ludzi zazdrości, że ktoś może zarabiać na blogowaniu, bo nie zdaje sobie sprawy, z tego ile trzeba w to włożyć pracy. Odnośnie zarzutu o sprzedaniu się, w większości przypadków jest on niedorzeczny, choć niestety czasem i uzasadniony. Sama znam blogi, które kiedyś lubiłam a teraz widzę, że wpisy sponsorowane nie są oznaczane i często w ogóle nie pasują do tematyki bloga. Za kilka groszy ktoś psuje sobie renomę i zniechęca czytelników, przykre to.
To fakt i dlatego pisałam o tym, że ludzie nie są głupi i łatwo odróżniają nachalną reklamę od rzetelnego posta. Mnie najbardziej rażą "recenzje" po kilku dniach używania, z których czytam, że opakowanie jest ekskluzywne i ładnie wygląda na półce". Trzeba zachować zdrową granicę 🙂
ja bloguję od 6,5 lat… pamiętam, że kiedy zaczynałam, większość blogów była hobbistycznych. z czasem wiele z nich się uprofesjonalniło. i super,że dziewczyny na tym zarabiają. w moim przypadku blog nie jest pracą – pracuję w branży zupełnie niezwiązanej z kosmetykami – ale jego pisanie niadal przynosi mi wiele radości. właśnie głównie ze względu na fajne kontakty z innymi piszącymi 🙂 i mnie zdarzyło się przeczytać niemiłe komentarze na swój temat od jakiś "odważnych" anonimów, ale bardziej mnie śmieszyły niż raniły.dawno minęły czasy, kiedy byłam zahukaną nastolatką, której dokuczano w szkole i takimi rzeczami się totalnie nie przejmuję 😉
Gdybym nie zrobiła przerwy w 2008 to kurczę niedługo 10-lecie bym świętowała 😉
Akurat jeśli chodzi o pracę to moja branża jest równie daleka kosmetycznie, ale blog stanowi świetną odskocznię i wspaniałe hobby, które jednak z każdym miesiącem pochłania coraz więcej czasu.
Też co innego głupi komentarz trolla, a prywatne wycieczki…
Mnie wkurzają blogi gdzie wszystko jest sponsorowane i wszystko jest cudowne i najlepsze. Niestety dotyczy to tych bardzo "sławnych" blogów i przestałam je obserwować. To już nie ma skuch? Dlatego ja kupuje sama kosmetyki i z czystym sumieniem krytykuję jesli na to zasłużą. Mam na koncie może 3 – 4 współprace i zazwyczaj barterowe z produktami które wiedziałam ze raczej mnie nie rozczarują a były na tyle ciekawe i nietypowe ze warto było pokazać je światu, nawet dla samej informacji, ze istnieją.I nie ma ze musi być pozytywna – i nie ma za za 3 dni. Musi być na moich warunkach.
Powiem szczerze, że ja o średniakach pisać nie lubię bo jestem ani za ani przeciw. Lubię pisać albo o czymś co mi pasuje, albo o totalnym bublu. Ja mam wrażenie, że niektóre dziewczyny po prostu zatraciły się we współpracach. Nie umieją odróżnić tego co faktycznie je interesuje od tego co po prostu proponują. Gdybym decydowała się na każdą propozycję to nigdy nie miałabym czasu na napisanie o kosmetykach, które sama dla siebie wybrałam. Współprace to fajny dodatek, ale nie widzę sensu, aby stanowiły podstawę blogowania.
Lubię do Ciebie zaglądać 🙂 Ja bloguję tak jak ja chcę i jak mi pasuje. A to co ktoś myśli to już jego problem 😉
Dzięki serdeczne 🙂 Ja też tak do tego podchodzę, nie umiem na siłę udawać kogoś kim nie jestem bo każda z nas ma swój styl pisania. Ciężko to podrobić 🙂
Coś w tym jest co napisałaś ale dodałabym jeszcze jedno w kwestii zdjęć. Można mieć aparat sprzęt za parę tysiecy i robić gnioty, bo wszystko jak jest robione na jedno kopyto bez żadnej fantazji to na zdjęciach będzie to widać. Zresztą to nie aparat robi zdjęcia tylko my.
Nie chciałam tego rozwlekać, ale przy patencie na blogowanie właśnie ten aspekt miał się pojawić. Wiadomo, że każda z nas czymś się inspiruje, ale między inspiracją a nachalnym kopiowaniem jest pewna różnica. Mnie osobiście nudzą zdjęcia ciągle na jedno kopyto, może moje bywają infantylne i nieprofesjonalne, ale różnorodności to im nikt nie odmówi 😛
Ej no ale ja znam jedną różową pindzię w blogosferze tfu 😀 ale juz milczę bo ja nie o tym, kiedy zaczynałam i dostałam pierwszą współpracę cieszyłam się jak dziecko ale kiedy ją napisałam już mi do smiechu nie było bo nawet 'dziękuję' nie otrzymałam może to dziwnie brzmi ale wkurzaja mnie marki, które po przesłaniu linku głupie dziękuję nie napiszą ( choć rozumiem że maja nawał pracy)
No i właśnie wtedy widać dla kogo była to większa korzyść. Niestety czasami firmy robią z nas frajerki, pół biedy, że my też się wycwaniłyśmy i widzę, że coraz więcej dziewczyn naprawdę ma swoje zasady. Skończyła się już chyba era "przetestuję wszystko" 🙂
Naprawdę interesujący post. Wiele prawdy w nim zawarłaś. Miło przeczytać, co o blogowaniu pisze tak doświadczona blogerka, jak Ty. W wielu kwestiach się z Tobą zgadzam, szczególnie jeśli chodzi o kwestie współprac 🙂
Dzięki, cieszę się, że nie wyszedł z tego jeden wielki bełkot 🙂
Bardzo przyjemnie się czytało i cały czas się czyta 🙂 Przyznam, że z początku i ja napisałam kilka maili, teraz się z tego śmieję, ale skąd początkująca blogerka może wiedzieć, że to my same mamy czuć się ważne, a nie dzięki współpracom :)) Ściskam serdecznie 🙂
Dokładnie, każdy popełnia jakieś błędy. To może nawet nie błędy, ale nie do końca przemyślane poczynania. Grunt to się uczyć, a nie brnąć 🙂 I dokładnie to czytelnicy dają zapał do dalszej pracy, nie współprace…
Wszystkie te negatywy, o których piszesz, da się przeżyć jeżeli tylko pisanie i blogowanie wciąż sprawia przyjemność. Wprawdzie ja się nie powinnam wypowiadać, bo sądząc po tym jak wiele razy robiłam sobie przerwy od bloga, to słaba ze mnie blogerka 😛
Bez tego ani rusz, nie da się na siłę. Blogowanie musi wynikać z pasji, z chęci dzielenia się swoją wiedzą, opinią czy przemyśleniami. Pisanie z przymusu zabija cały jego sens. Przerwy czasami są potrzebne, sama je miałam. Lepiej wrócić i pisać z serca niż tworzyć jakieś wypociny z przymusu.
Hah, powiem Ci, że na początku mojej blogowej przygody chciałam mieć współprace i w końcu kiedy same firmy zaczęły do mnie pisać, zaczęłam wybrzydzać 😉 Stwierdziłam, że wolę nie mieć już współpracy niż godzić się na byle jakie warunki.
W blogosferze najbardziej podoba mi się to, że można poznać wiele ludzi z pasją, że można się samemu rozwinąć… żeby nie blogi, nie znałabym połowy firm kosmetycznych i nadal smarowałabym się parafiną;)
Pozdrawiam;)
A no to podejście jest jak najbardziej słuszne. Z biegiem czasu propozycji pojawia się mnóstwo, nie mam nic przeciwko nim, ale nie sposób brać wszystko jak leci. Grunt to dopasowanie do własnych potrzeb i preferencji. Wtedy to ma sens. Po kilka razy dostawałam propozycję od marki makijażowej, której produktów po prostu nie lubię. Pan nie mógł zrozumieć dlaczego odmawiam i że to taka super paczka niespodzianka będzie. No ale jak miałabym o niej pisać skoro znam i nie lubię…
Ja dzięki innym blogerkom również wiele się nauczyłam, od olejowania włosów po czytanie składów 🙂
Stereotyp różowej pindzi jest mocno osadzony w blogosferze to fakt. Masz jednak rację, że w zdecydowanie większej ilości można spotkać tu na prawdę intelektualne przeciwieństwa do blogowego stereotypu 🙂
Oj zdecydowanie, ja osobiście ze stereotypową "blogierką" jeszcze się nie spotkałam 🙂
Mój blog ma już ponad 4 lata, założyłam go bo byłam fanatyczką czytania innych blogów i oglądania kanałów na YT. Żałuję , że w tamtych czasach nie zdecydowałam się od razu na kanał.
Ja jestem z tych czytających, na YT oglądam Maxineczkę i RLM i to też tylko czasami 🙂
post bardzo ciekawy .Daje do myślenia i to solidnie 😉
Cieszę się, że mogłam podzielić się kilkoma przemyśleniami 🙂
Chyba nie rozumiem ludzi, których irytuje, że ktoś jest miły. Spotkałam już sporo takich osób i nadal nie potrafię tego pojąć. Wychowano mnie tak a nie inaczej, jestem po prostu uprzejma dla innych, ani nie wchodzę w tyłek ani się nie płaszczę… Staram się kulturalnie porozumieć i traktować każdego po prostu jak człowieka. I niby jak mam zrozumieć, że wywyższanie się, chamstwo jest dla kogoś bardziej atrakcyjne?? Ma większą wartość od kultury osobistej?
Zaglądam na Twój blog bo podoba mi się jego treść, jest czytelny i estetyczny. Jeśli by mi się coś nie podobało to przestałabym czytać – po prostu. Nie jestem świnią, nie bawi mnie mieszanie kogoś z błotem :/ A to chyba hobby coraz większej ilości osób…
A propos odpisywania na maile, mam nadzieję, że gdzieś tam do Ciebie trafił mój mail-komentarz z końca stycznia 😀
Niestety dożyliśmy takich czasów, gdzie wulgarność i chamstwo jest postrzegane bardzo pozytywnie. Niebywałe jest to, że osoby, które są serdeczne z natury postrzegane są jako nierealne i sztuczne. Nie wiem jakim trzeba być człowiekiem żeby upatrywać w innych tylko złych intencji. Mam dokładnie to samo co Ty – sprawianie komuś przykrości nie jest fajne, nie żyjemy w latach 50-tych i nie oceniam ludzi jakimiś dziwnymi stereotypami. "Pozory mylą" to tak stare powiedzenie, a i tak niektórzy lubią ferować wyroki, a guzik co wiedzą o drugiej osobie.
Mail odnaleziony i odpisany 🙂
Blogosfera jest bardzo pamiętliwa – masz rację! Na to naprawdę trzeba uważać. Zgadzam się też z tym, że temat zarabiania na blogu – choć dużo się o tym mówi, wciąż jest tematem tabu. Nie jestem temu przeciwna, póki bloger nie traci na rzetelności.
Z kontaktami w blogosferze bywa różnie. Ja dzięki blogowi zaczęłam przyjaźnić się z Alą z bloga Ala Ma Kota i ciężko nam się rozstać 😀 Ale niestety trafiłam też na kilka nieprzyjemnych sytuacji i dowiedziałam o sobie nowych rzeczy od blogerek, które lubiłam i myślałam, że z wzajemnością.
Ja też mam sporo dobrych kontaktów z czytelniczkami, często rozmawiam i utrzymuję stały kontakt – to jest mega!
Sama piszę o blogowaniu, uwielbiam to! Żyję blogiem i sporo wkładam w niego pracy. Nie ukrywałam nigdy, że z niego zarabiam i wciąż chciałabym się rozwijać – blogowanie bardzo wiele w moim życiu zmieniło 🙂
Dokładnie o to samo mi chodzi. Bloga ma być blogiem, ma być subiektywną opinią na dany temat. Niektóre zamieniają się w portale. Pokazują cudne zdjęcia w 30 konfiguracjach ułożenia produktu, ale tak naprawdę ciężko jest się doszukać konkretnej, rzetelnej opinii. To mi nie pasuje, bo o nowościach mogę poczytać w gazecie, u blogera chcę info i jego subiektywnych wrażeniach. OK po tylu latach jakoś tam umiem dobierać produkty i rzadko trafiam na typowe buble, ale większość produktów ma swoje plusy i minusy. Jeśli nie pasuje mi opakowanie, zapach, konsystencja, pigmentacja to tak – napiszę o tym, nawet jeśli jest to recenzja wynikająca ze współpracy. Kłamstwo naprawdę ma krótkie nogi.
I fakt – blogowanie zmienia życie, ja nauczyłam się lepszej organizacji czasu bo na co dzień pracuję na etacie. Poza tym jakoś tam się rozwinęłam, gdy patrzę na posty sprzed 5 lat to chce mi się śmiać 🙂
"Jedni uważają, że najważniejsze w życiu to zgnoić drugiego człowieka, być chamskim, opryskliwym, rzucać mięsem na prawo i lewo i mieć zawsze jak najbardziej radykalne zdanie. Ja jestem z gatunku peace&love. Jak mi ktoś nie pasuje to po prostu nie przebywam w towarzystwie tej osoby, nie zaglądam na jej bloga, nie utrzymuję kontaktów. Proste… Nie musimy się kochać, ale także nie musimy się oczerniać. "Tolerancja" to dla niektórych takie trudne słowo…" Cudowny wpis, przeczytałam od dechy do dechy, z większością się całkowicie zgadzam, a tak fajnie lekko się to czytało, sama przyjemność 🙂
Jeja dzięki, a bałam się, że nikt nie będzie chciał czytać. Miałam jednak potrzebę wyrzucić z siebie kilka rzeczy 🙂
Mnie też zaraz stuknie 5 lat i kiedyś a teraz to zupełnie inne blogowanie. Napisałaś piękny teks, świetnie się go czytało i podpisuję się pod nim. Polska blogosfera jest jaka jest, poniekąd same sobie zapracowałyśmy na łatkę "sprzedały się", nie wszystkie oczywiście ale wszystkie zostałyśmy wrzucone do jednego worka. Kasa jest nadal tematem tabu i nie mam nic przeciwko, ale jak napisała Agwer- "poki Bloger nie traci na rzetelności" to jest OK. Ja niestety załuję, ze jest coraz mniej blogów pisanych z sercem i z pasją:(
Dzięki serdeczne, czasami mam wrażenie, że powinnam się przesiąść na jakąś "życiową" tematykę 😉
Zgadzam się z bólem serca z tym zapracowaniem na łatkę, było wiele blogerek, do których lubiłam zaglądać. Naprawdę nie mam nic przeciwko współpracom, ale te blogi zamieniły się w portale, które pokazują nowości. Jak chcę sobie popatrzeć na nowości to idę na wizaż, jak chcę przeczytać rzetelną opinię to idę na blog. Ale właśnie tak jak piszesz, coraz mniej jest miejsc, w których znajdziemy prawdziwe, subiektywne zdanie. Wchodzę na recenzję pomadki, nie uświadczę swatchy, nie uświadczę efektu na ustach, ale za to 30 zdjęć opakowania pod różnym kątem. Kurczę, tu naprawdę nie o to chodziło…
Ooo jak ja dziekuje za bardzo miłe słowa 🙂 no jakas forma przyjaźni rzeczywiście jest szkoda tylko ze wirtualno dzwoniąco smsowa hihi ale nadrobimy kiedys bo teraz mamusie w dwu paku nie będziemy męczyć jazda po Polsce w pogoni za wirtualna przyjaźnią jest mi naprawde bardzo miło i działa to we dwie strony ps czekam na napisanie chłopiec czy dziewczynka a moze kinder niespodzianka bo nie chciało zeby zdjęcie zrobic śle buziaki dla was dwojga i męża dbaj o siebie buziaki raz jeszcze Gosia
W poniedziałek idę do lekarza, mam nadzieję, że spryciarza tym razem namierzymy 🙂
Buziaki :*
Świetny wpis, czytałam z zapartym tchem 😉 I jest z tego co piszesz troszkę tak jak u mnie, też zdarzyło mi się pisać do firm, niewiele bo może z 2-3 razy przez cały ten czas i również do Lirene, gdzie dostałam tak samą odpowiedz 😉
Teraz tego nie robię, nie lubię a blogowanie troszkę czasu mi zabiera, ale uwielbiam to robić 😉
I uważam że to jest świetne, zarabiać na czymś co się uwielbia robić. Nie widzę w tym nic złego. Współpraca, nie oznacza nieobiektywnej oceny. Jeżeli coś nie będzie pasować, będzie kiepskie to napisze to i tyle. A takie przykrości w dużej mierze biorą się z czystej zazdrości niestety.
Wiem… i niektórzy myślą, że jak blogerka za coś dostała wynagrodzenie to na bank opinia nie jest rzetelna. Ba! Wcale tego nie użyła. Może i takie przypadki się zdarzają, ale jak czytałam kilka blogów, które niestety nie umiały odróżnić zarabiania od sprzedawania się. Już ich nie czytam, czytelnik nie jest głupi i bardzo łatwo wyczuwa gdy ktoś po prostu ściemnia.
Nie zanudziłaś, wręcz przeciwnie bardzo fajnie się czyta i mogłabym więcej:) "dobra robota". Myślę, że wielu blogerekom, które dopiero zaczynają stawiać pierwsze kroki, taki post okaże się bardzo pomocny.
Lubię ludzi z pasją, a w świecie blogowym można ich tutaj naprawdę bardzo dużo spotkać 🙂
Dobrze, że wróciłaś do blogowania 🙂 ja niestety zbyt późno odkryłam Twoją stronę 🙁 ale lepiej późno, niż wcale… 🙂
Ja moją blogową "karierę" zaczynałam 10 lat temu na Onecie. Moja pisanina była dość poczytna, bo kilkukrotnie zdarzyło mi się być na pierwszej stronie Onetu, a kiedyś w blogosferze to było coś :))) Mój blog trwał chyba jakieś 5 lat i poznałam tam tak fajnych ludzi, że z kilkoma osobami utrzymuję kontakt do tej pory 🙂 W tamtych czasach poznałam również Olgę, która ma teraz kanał na YT. Mój obecny blog z małymi przerwami (z powodów czysto osobistych) trwa już od 2012 roku. Piszę sobie bez ciśnienia. Jeśli godzę się na współpracę, to na własnych warunkach i nie boję się pisać negatywnie o produkcie. Tak się właśnie składa, że wczoraj musiałam (bo nie wyobrażam sobie inaczej!) wydać złą recenzję produktu, który się u mnie sprawdził, a że pochodził ze współpracy, to już taki psikus 😉
Bardzo podobał mi się ten wpis. O współpracach kiedyś myślałam tak samo, nawet nie 10, a ze 20 maili posłałam 😛 Lubię pisać, jeszcze bardziej lubię mówić, ale wrodzona (i nabyta przez przeokropne osoby które w życiu spotkałam) niska samoocena i brak czasu nie pozwalają otworzyc mi kanału na YT
Ja jestem z tych czytających, YT oglądam bardzo rzadko. Jakoś serio wolę przeczytać 🙂
Mówi się,że mądrego to i dobrze posłuchać. W Twoim przypadku – i dobrze poczytać. Bardzo przyjemnie czyta się takie wpisy. Poznaje zdanie kogoś bardziej doświadczonego w tej sferze. Więc nie było mowy o zanudzeniu,mógłbym jeszcze więcej poczytać 🙂 Moja przygoda z blogowaniem trwa +/- 10 lat,biorąc pod uwagę te mniej poważne początki. Na blogerze jestem od niedawna i jednak to już jest wyższa szkoła jazdy,ciężko jest się wybić,konkurencja duża. Ale to tylko człowieka nakręca,żeby starać się bardziej. I przede wszystkim zgodzę się z tym,że blog bez czytelników jest martwy. Jeśli coś piszę to,żeby ktoś to przeczytał,wyraził swoje zdanie. Inaczej po co się starać,po co poświęcać czas,jeśli miałoby to być tylko dla mnie. Pozdrawiam 😉
Dzięki za dobre słowo i doskonale Cię rozumiem. Ja też wracając po latach przerwy byłam w szoku jak to wszystko się rozwinęło. Choć teraz bloguję regularnie od 5 lat to nadal uważam, że dłuuuga droga przede mną 🙂
Super wpis Kaczuszko! :* Bardzo lubię Twojego bloga i zawsze Cię czytam. 🙂
Gratuluję dużej poczytności i życzę kolejnych, owocnych w blogowanie lat. 🙂
Dziękuję serdecznie, bardzo mi miło 🙂