Nie jestem specjalistką od ciuchów, ale ostatnio moja garderoba przeszła totalną transformację. Lektura Slow Fashion niesłychanie mi w tym pomogła, sama przed sobą się wstydzę, że trzymałam taką ilość bubli. Zniszczonych, za małych, kiczowatych czy kompletnie nie pasujących do mojego stylu. Teraz dużo ostrożniej podchodzę do nowych nabytków – każdy jest przemyślany i dopasowany do moich upodobań. Przestałam kupować chwilowe nowinki ” na raz”. Nigdy nie goniłam za modą, ale teraz wreszcie czuję się ubrana, a nie przebrana w przypadkowy zestaw ubrań. Dziś chciałam pokazać Wam kilka nowości z Zaful, SheIn i Dresslink. Muszę przyznać, że to chyba moje najlepsze zamówienia z jednym, małym wyjątkiem…
Możecie nie wierzyć, ale w mojej szafie biała koszula gościła ostatni raz chyba w liceum. Od tamtego czasu omijałam je szerokim łukiem. Po pierwsze, nie byłam miłośniczką bieli. Po drugie – ktoś kiedyś powiedział mi, że źle wyglądam w koszulach. Coraz częściej jednak zauważałam, że naprawdę potrzebuję prostej, klasycznej chociażby do dżinsów. Dziś mogę Wam się pochwalić moją koszulą idealną. Przyjemna wiskoza, idealny krój, strzał w dziesiątkę. Koniecznie wpuszczona w spodnie i koniecznie z ciekawym paskiem – rzeczywiście w kwestii ubioru diabeł tkwi w szczegółach.
Na choker po prostu nie mogłam się doczekać – kojarzy mi się nieco ze stylem country do którego mam wybitną słabość. Gdy pokazałam go mężowi, usłyszałam ” jeszcze kapelusza tylko brakuje”. Z tryumfalną miną pobiegłam do paczki – mina mojego męża bezcenna 😀 To już mój drugi kapelusz w tym stylu, moją poprzednią, burgundową wersję zwieńczyła wizyta pogotowia w domu, ale to długa historia. Tym razem postawiłam na czarną klasykę.