Dziś pierwszy post z serii podkładowo- bebikowej 🙂 Ponieważ wiele z Was było ciekawych produktu od TBS to postanowiłam, że pierwsza notka przypadnie w udziale właśnie jemu 🙂
Na mojej liście jest to kosmetyk, który wielu osobom nie przypadł do gustu, a ja nawet go toleruję, może nawet lubię. Towarzyszy mi od kwietnia, ale chętniej po niego sięgam od kiedy moja cera przeszła metamorfozę. Nie jest to kosmetyk pozbawiony wad, a proporcja ceny do jakości jest po prostu żenująca…
Cool BB Cream zamknięty jest w przyjemnej dla oka tubce, zamykanej na klik, która stabilnie stoi na zakrętce. Otwór przez który aplikuje się kosmetyk jest dość duży, niestety tego typu „otwory” mają to do siebie, że pół nakrętki jest upapranej produktem. To mi się nie podoba.
BB jest bezzapachowy, a konsystencja jest gęsta, przy rozsmarowywaniu przypomina mus.
Samo rozprowadzanie na twarzy jest łatwe i komfortowe. Krem szybko pokrywa skórę równomierną warstwą, nie tworzy plam i nie zbija się.
Początkowo przeraził mnie kolor produktu, po wyciśnięciu z tubki jest wręcz brązowy. Zabawne jest więc to, że po rozsmarowaniu na twarzy robi się w zasadzie bezbarwny.
Tyle z kwestii technicznych – jak jednak sprawdza się w praktyce ?
Jeśli używałyście pierwszego kremu BB z Garniera to śmiało mogę powiedzieć, że krem BB z TBS jest do niego niesamowicie podobny. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale w mojej ocenie ten z Garniera był nawet ciut lepszy jeśli chodzi o właściwości upiększające i kosztował o wiele, wiele mniej.
Vitamine E charakteryzuje się znikomym kryciem. Bardzo delikatnie wyrównuje koloryt skóry, pory są nieco mniejsze, a twarz wygląda lepiej niż sauté – niestety tylko przez chwilę, gdyż nawet po przypudrowaniu cera szybko zaczyna się błyszczeć.
Produkt nawilża, delikatnie wygładza i wyrównuje powierzchnię skóry. Wszystkie pozytywy są zbyt nikłe aby w ogóle nazywać go kremem BB. Jak dla mnie to po prostu krem tonujący – pielęgnacja wymieszana z odrobiną podkładu. Patrząc na skład i ogólne właściwości produktu, w życiu nie dałabym za niego sugerowanych 59 zł !!!
Myślę, że jego cena powinna być równa bebikom z Garniera. Dla osób o z natury dość ładnej cerze, najlepiej normalnej lub suchej, które potrzebują jedynie delikatnego wyrównania koloru i nawilżenia jest całkiem niezłą alternatywą. Ja sama sięgam po niego, gdy wykonuję minimalistyczny makijaż, najlepiej w chłodniejsze dni.
Czy go zużyję ? Na 90 % tak, ale gdybyście jednak zapytały mnie czy polecam to z ręką na sercu mogę przysiąc, że są tańsze i lepsze zamienniki. 59 zł za 50 ml kremu, który nie robi z naszą twarzą nic spektakularnego to grube przegięcie.
A Wy macie jakiś sprawdzony, ulubiony krem BB ? Mnie szalenie ciekawią azjatyckie, bo w końcu chyba tylko one są „prawdziwe ” 🙂
no cena rzeczywiście troszkę wysoka,ale mi się mimo wszystko podoba efekt:)
Efekt jest dość naturalny, szczególnie gdy z natury mamy dość ładną cerę. Sądzę jednak, że są lepsze i jednocześnie tańsze produkty 🙂
Kurcze, ja między "przed" i "po" widzę niewielką różnicę.
No właśnie tak jak pisałam, bebik jest w zasadzie transparentny, a do tego słabo kryje.
Spodziewałam się nieco więcej za taką cenę, strasznie mnie kuszą te azjatyckie BB 😉
No za taką cenę to w ogóle szkoda gadać.
59 zł ?! o nie wierze 😀 dawałam max 30 …
Moim zdaniem nawet 30 zł to zbyt dużo.
oj tak, niestety jest beznadziejny :/ gorszego chyba nie miałam
Gdyby go nazwali kremem tonującym to jakoś bym zaakceptowała. Bo ogólnie nieźle pielęgnuje, ale krycie i kolor – no praktycznie zero.
Ja tylko widzę inny kolor skóry…
Może to przekłamanie aparatu, choć faktycznie kolor lekko wyrównuje, ale krycie jest praktycznie zerowe.
Zdrowiej jeść i kremy nie będą potrzebne. Stosując kosmetyki, nawet jeśli 'ogarniesz' jedną falę pryszczy i innych niedoskonałości, na 100% możesz spodziewać się kolejnej. Niedoskonałości wychodzą z naszego organizmu. Zwróćmy uwagę, co do niego pakujemy 🙂
A jeśli to problem hormonalny ? Nie uważam, żebym odżywiała się niezdrowo 🙂
Poszaleli z ceną 😉
Po całości 🙂
No cena jest zarąbista jak na tak marny efekt. Nie miałam z nim do czynienia, aczkolwiek kiedyś miałam krem do twarzy z tejże serii i wspominam go bardzo dobrze:)
Ja cudów nie oczekiwałam, ale jeśli już nazywają go BB to powinien dawać jakiś efekt upiększający, a on w zasadzie tylko pielęgnuje :/
U mnie sprawdził się BB od AA, ale ulubiony to DR SCHRAMMEK
Oooo Dr Schrammek, muszę to sprawdzić bo brzmi ciekawie.
nie znam, ale efekt rzeczywiście niewielki, ja ze swojego BB Dior jestem bardzo zadowolona i chyba już nie mam chęci kombinować:)
Właśnie o BB od Diora słyszałam bardzo dobre opinie, więc domyślam się, że musi być wart grzechu 🙂
ehh, za takie pieniądze spodziewałabym się dużo więcej
To jest fajny produkt wart 15 zł, za 60 nazwałabym go bublem nie spełniającym oczekiwań.
Oj nie kupiłabym. Po pierwsze za drogo, a po drugie nie mam zbyt dobrych wspomnień z serią TBS z witaminą E. Miałam maseczkę i mnie wysypało…
No to tym bardziej nie masz absolutnie czego żałować, nie rozumiem idei firmy w sprawie tego produktu.
jak słabe krycie to nie dla mnie, jeszcze taka cena, eh zawiodłam się ..
Prawdziwy krem BB został stworzony w Europie 😛 a dokładnie w Niemczech 🙂 także to nie jest azjatycki twór, aczkolwiek poszli dalej i zaczęły się kombinacje. Lubię swojego fioletowego Lioele, ale mimo wszystko klasyczne kremy BB mają pewną denerwującą właściwość i nie do końca mi to pasuje.
Jeżeli mam wybierać z półki drogeryjnej, to postawię na Garniera dla cery tłustej/mieszanej. Miesiąc temu kupiłam Diorskin Nude i TO jest produkt, który na długo u mnie zagości a TBS mówię stanowcze nie 😉
Póki co mój krem BB nadal leży w komodzie i czeka na lepsze czasy ale to dlatego że ja maluję się tylko w okresie jesień-zima czasami troszkę na wiosnę bo jak przychodzą upały to wszystko odstawiam. Ale faktycznie wygląda na produkt średni a cena to jakaś masakra 🙂