Od dłuższego czasu stawiam na peelingi enzymatyczne. Mimo iż zawsze kochałam efekt idealnie gładkiej buźki po tych mechanicznych to szybko dało się zauważyć, że skóra rewanżowała się wypryskami i pogorszeniem jej ogólnego stanu. Długo wmawiałam sobie, że to nie ich wina, ale niestety taka była prawda. Teraz po te mechaniczne sięgam jedynie od święta, za to enzymatyczne zużywam w ilościach hurtowych. Nie tylko równie świetnie radzą sobie z martwymi komórkami skóry, ale także mają o wiele lepszy wpływ na moją cerę. W ostatnim poście z nowościami wiele z Was było zainteresowanych Liquid Peel Vitamin C z The Body Shop. Ponieważ towarzyszył mi w wyjątkowo trudnym czasie i zdał ten egzamin zaskakująco dobrze to dziś chciałabym napisać właśnie o nim.
Przede wszystkim nie jest to typowy peeling enzymatyczny, który nakładamy na twarz i czekamy kilka minut. Działa on zgoła inaczej, ale o tym za moment. Zgrabna, soczyście pomarańczowa buteleczka mieści 145 ml peelingu. Olbrzymi plus za pompkę, ona naprawdę ułatwia życie. Nieprzezroczyste opakowanie to wada i zaleta – z jednej strony produkt jest chroniony przed promieniowaniem UV, z drugiej zaś strony ciężko kontrolować poziom zużycia. Konsystencja peelingu to dość gęsty żel. Trzeba poświęcić chwilę na rozprowadzenie go na twarzy, ale po chwili masażu zamienia się dosłownie w wodę. Zapach przypomina mi nieco Enzymatic z Phenome, ale jest bardziej cytrusowy.
Jak już wspomniałam, aplikacja nie przypomina typowych enzymatyków. Nakładamy go na oczyszczoną, suchą skórę i wykonujemy delikatny masaż. Pod wpływem pocierania, żel zmienia swoją konsystencję i dosłownie po chwili pod palcami wyczuwamy, jak złuszczony naskórek zostaje „wyrolowany”. To takie uczucie jak przy wycieraniu ołówka gumką. Na koniec spłukujemy twarz wodą, ja osobiście z użyciem silikonowej szczoteczki, która szybko wymiata resztki.
Czy to faktycznie przynosi efekty? Oj tak! Moją bolączką jest linia żuchwy i właśnie tam wyrolowanych zanieczyszczeń było najwięcej, na czole tylko odrobina. Ponieważ wersja z witaminą C przeznaczona jest do cery pozbawionej blasku, zmęczonej i ziemistej to łatwo obserwowałam jak zmienia się jej kondycja. Pierwszy trymestr ciąży był dla mnie trudny, wyglądałam tragicznie – schudłam 5 kilogramów i nic nie jadłam. Siłą rzeczy moja cera wyglądała koszmarnie. Regularne peelingi wzmacniane maseczkami pozwoliły mi nie tylko poprawić koloryt, pozbyć się nagromadzonych zaskórników, ale i zdecydowanie dodały cerze promiennego blasku.
Skład początkowo nie budził mojego zachwytu, nie wiedziałam co niby tu ma zadziałać. Wiele osób może marudzić na alkohol w składzie, ale ja już pogodziłam się z tym, że jest on nośnikiem substancji aktywnych i nie zawsze trzeba się go bać.
Czy polecam? Choć z The Body Shop mam różne stosunki – jedne produkty bardzo lubię, inne zaś kompletnie do mnie nie przemawiały, to Liquid Peel trafia na listę tych naprawdę udanych. Daje wymierne efekty, jest wydajny, szybko rozprawia się z zanieczyszczeniami i poprawia jakość cery. Nic dodać nic ująć 🙂 Szkoda tylko, że nie mają sklepu online…
Jakie jest Wasze zdanie na temat peelingów enzymatycznych? Lubicie, czy wolicie jednak mechaniczne?
Wiele kosmetyków kusi mnie z linii z witaminą C, ale niestety i tak nie miałabym kiedy ich używać więc może kiedyś się zdecyduję na zakup.
No właśnie ja ostatnio pozbyłam się kilku kartonów różnych kosmetyków. Koniec z chomikowaniem i głupimi zapasami bo u mnie to już jakaś choroba była.
Uwielbiam The Body Shop, choć podobnie jak Ty niektóre ich produkty uwielbiam, inne… niekoniecznie. Ciekawa jestem jak byłoby w przypadku tego peelingu 😉
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Nie powiem, może nie wszystkie, ale ich masła bardzo lubię 😀
Ja wolę peelingi mechaniczne, najlepiej na bazie korundu 🙂 Ale przyznam, że zaciekawiłaś mnie tym gagatkiem z TBS, szczególnie jego konsystencją 🙂
Ja kiedyś też używałam tylko mechanicznych, ale wiecznie wyskakiwały mi niespodzianki. Enzymatyczne zawsze wydawały mi się nieskuteczne, ale od kiedy zmieniłam swoje podejście moja cera akurat na tym zyskała 🙂
Lubię zarówno mechaniczne jak i enzymatyczne 🙂
Mam podobnie tylko te mechaniczne mogę bardzo sporadycznie 🙁
U mnie tez od dłuższego czasu peelingi enzymatyczne lub kwasy. Kurczę kusi mnie ta seria Z witamina C, muszę jej się przyjrzeć i chyba coś przygarnę 😉
Powiem szczerze, że i mnie inne produkty z tej linii kuszą. Na razie jednak używam linii z witaminą E – ładnie ukoiła moją przesuszoną cerę 🙂
Enzymatyczne które do tej pory testowałam,średnio mnie zadowalają,lubię drapanie i na szczęście mojej gębie nie szkodzi 😀 Ale jakby mi taki peeling wpadł w łapy,na pewno bym spróbowała 🙂
No właśnie ja to drapanie też kochałam. Moim faworytem był drobnoziarnisty z Daxa z pestkami orzecha. No ale potem odkryłam od czego ciągle paprze mi się cera. Świetny enymatyczny ma Phenome i Stara Mydlarnia jakby co 🙂
Ja bardzo lubię stosować peelingi enzymatyczne, ostatnio poluję na jakiś nowy 🙂
Mogłabyś kliknąć w linki w poście TU ? Dzięki! :*
Mogę Ci polecić ten ze Starej Mydlarni i z Phenome jakby co – są naprawdę dobre 🙂
nie znam 🙁 ale opakowanie ma ładne takie wiosenne 🙂
No powiem szczerze, że i do mnie przemawia 🙂
Lubię peelingi enzymatyczne, jednak stosuję je dość rzadko. Ten produkt jest ciekawy i będę stała się go gdzieś kupić 😉
Mi początkowo ciężko było przerzucić się na enzymatyczne, ale teraz nie żałuję 🙂
Bardzo zaciekawiła mnie jego formuła! Przy mojej naczynkowej cerze peelingi enzymatyczne sprawdzają się najlepiej, a takiej wersji jeszcze nie miałam. Ostatnio kosmetyki TBS dobrze się u mnie sprawdzają, więc możliwe, że dam mu szansę 🙂
Ooo wcale się nie dziwię, faktycznie przy naczynkowej mechaniczne to raczej nieporozumienie. Ten peeling mogę śmiało polecić 🙂
Szkoda, że nie można kupić go online… Może poszperamy w znanych nam drogeriach.
No właśnie ja też nad tym ubolewam, a najbliższy TBS mam w Warszawie.
Mnie również bardzo ten peeling zaciekawił (pani prezentowała mi jego działanie w sklepie) i zafascynował mnie. Zastanawiałam się, który wybrać i wzięłam taki sam, tylko z linii Drops of Youth. Niedługo więc i u mnie testowanie tego peelingu. 🙂
Własnie ta linia Drops of Youth też mnie ciekawiła 🙂
jakie zdjęcia piękne 😉
Dzięki :* Było wielkie poszukiwanie słonecznika, dopiero później przypomniało mi się, że do weselnego koszyka był przyczepiony i mąż gnał do teściowej po kwiatka 😛
Powiem Ci, że zachęciłaś mnie. Pomimo, że skład trochę nie mój to będę o nim pamiętać.
Właśnie to mnie najbardziej w TBS boli, że te składy są takie nie do końca…
Kusząco wygląda ta konsystencja 🙂 Sama bardzo lubię peelingi enzymatyczne 😉
No to witam w klubie 🙂
Czyli tak naprawdę jest to peelig typu gommage. Sposób działa jaki opisałaś idealnie do niego pasuje. Gommage z francuskiego znaczy ścierać/rolować. 😉
No coś na ten kształt, aczkolwiek miewałam kosmetyki szumnie nazywane "gommage" a były niczym innym jak zwykłymi, mechanicznymi peelingami 🙂
Lubię takie! 🙂 Podoba mi się ten peeling 🙂
Używam go z wielką przyjemnością 🙂
bardzo mnie zaciekawiłaś. Z peelingami enzymatycznymi było u mnie różnie i ostatecznie wygrały szmatki muślinowe, które bardzo dobrze sobie radzą ze złuszczaniem.. ale na wprowadzenie jakiejś ciekawej odmiany nigdy nie jest za późno 🙂
A ja szmatki jeszcze nigdy nie próbowałam, więc dokładnie na odmianę nigdy za późno 🙂
Ciekawy ten peeling. Używałam kilka produktów z The body shop ale jakoś szczególnie mnie nie zachwyciły. Muszę przetestować ten produkt i zobaczymy 🙂
Ja też nie wszystkim byłam zachwycona, ale niektóre rzeczy sprawdzają się cudownie 🙂
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad peelingiem enzymatycznym, sądzę, że efekt byłby delikatniejszy niż peelingiem mechanicznym. Ten z witaminą C jest naprawdę kuszący i chyba będzie moim pierwszym 😉 Pozdrawiam :*
Ja po mechanicznych miewam wypryski dlatego wolę eznymatyczne, a ten działa niczym gumka do ścierania 🙂
Nigdy nie używałam peelingu enzymatycznego. Mam braki witaminy C więc może warto go przetestować? Zastanowię się!
Witaminy C raczej nie ma w nim na tyle dużo by uzupełniać jej braki, ale za to działa jak gumka do ścierania martwego naskórka 🙂
Cóż. Jestem tą szczęściarą, że TBS mam blisko swojej pracy i lubię tam wpaść 😉 ostatnio zastanawiałam się nad tą linią z wit. C i chyba się na nią skuszę 😉 ps. uwielbiam ich żele 😉 mają świetne zapachy!
W sumie żeli nigdy nie miałam, zazwyczaj wpadały mi masła 🙂