Moja rodzina deklaruje zgodnie ( no może poza mamą, ona jest śródziemnomorska ), że kocha zimę. W tym roku jednak wszystkim jakoś ta zima nie na rękę i wierzcie mi, gdy przeczytałam, że od jutra odwilż i temperatury na plusie to piałam z zachwytu. W sumie sama nie wiem czemu bo ostatni miesiąc nie wychodziłam z łóżka – pierwszy trymestr kończę bilansem -4 kilo, lekką anemią i nadczynnością tarczycy, którą zawsze miałam idealną. Dziś pierwszy dzień od wieków, gdy nudności nie są wyjątkowo uciążliwe więc zmobilizowałam się żeby wreszcie pokazać Wam styczniową Liferię. Jaki tym razem zrobiła na mnie wrażenie?
Tym razem nie mamy samych, pełnowymiarowych produktów. Dla mnie to jednak nie problem bo wielokrotnie wolę miniaturę trudno dostępnego kosmetyku niż wielką flaszkę produktu, od którego uginają się wszystkie sklepowe półki. W wypadku Liferii nawet „miniatury” są bardzo słusznych rozmiarów więc naprawdę jest co testować.
Krem z witaminą C YASUMI – Japonia (???)
Tutaj Liferia trochę zaszalała z tą Japonią bo Yasumi to polska marka inspirowana Japonią.
Z kremem Yasumi miałam kiedyś nieciekawą przygodę więc do C-True podeszłam z pewnym dystansem. Skład nie porwał mnie do końca, ale myślę, że mógłby spodobać się mojej mamie więc pewnie ona z niego skorzysta.
Jest to „miniatura” o pojemności 15 ml z wygodną pompką – dla mnie prezentuje się niczym pełna wersja.
Mgiełka Odżywczo-Nawilżająca Beaver Professional – Niemcy
Z tą marką spotykam się po raz pierwszy. Kosmetyki do włosów kocham, szczególnie w formie mgiełki. Mgiełka ma zamykać wilgoć wewnątrz włosa i nadawać połysk. Pierwsze wrażenia są bardzo na plus. Pojemność 50 ml sprawdza się do testowania i jest wygodna np. w podróży.
Serum do bardzo suchej skóry twarzy i dłoni INDIA Cosmetics – Polska
Chyba największe rozczarowanie pudełka. W pierwszym momencie bardzo się ucieszyłam, że będę miała okazję poznać kosmetyk z olejem konopnym, o którym słyszałam wiele dobrego. Niestety oleju konopnego jest mało, za to parafiny, petrolatum itp. pod dostatkiem. Na twarz na bank tego nie położę. Niestety..
Produkt pełnowymiarowy 50 ml.
Naturalna konturówka do ust Felicea – Polska
O naturalnej kolorówce Felicea słyszałam wiele dobrego. Szkoda, że do pudełka trafiła konturówka do ust i to jeszcze w czerwieni. Mi się nie przyda, wolałabym do oczu, ale pewnie wiele osób było zadowolonych.
Produkt pełnowymiarowy.
Produkt pełnowymiarowy.
Głęboko oczyszczająca maska w płachcie MIZON – Korea
Wisienka na torcie – uwielbiam maski w płachcie, a to wersja bąbelkująco-oczyszczająca 🙂 Jedną już miałam więc bardzo się cieszę, że w pudełku znalazłam kolejną.
Produkt pełnowymiarowy – 25 g.
Styczniowa Liferia podoba mi się może ciut mniej niż poprzednie edycje. Mimo wszystko nie można odmówić jej dobrego poziomu i naprawdę ciekawych pomysłów.
Dajcie znać, który z produktów najbardziej Was zaciekawił 🙂
Faktycznie trochę słabiej niż w poprzednich miesiącach. Tutaj ucieszyłabym się tylko z maski Mizon 😉
No mnie też ciut mniej zachwyciło, ale ogólnie nie ma jakiegoś wielkiego skoku w poziomie 🙂
Maska Mion super, reszta – mocno średnia 😉 Chociaż faktycznie to mini opakowanie Yasumi wygląda kusząco, prawie jak pełny produkt 😉
Ja z Yasumi miałam trochę przebojów stąd moja lekka niechęć.
Kojarzę tylko serum z olejem konopnym
Dla mnie to zupełna nowość choć skład zupełnie mnie nie zachwycił :/
Chciałam w styczniu zamówić, ale czekałam na pierwsze wysyłki i po zobaczeniu zawartości odpuściłam:)
Może lutowa będzie ciekawsza 🙂
ciekawe rzeczy zawierało pudełko 🙂
Najbardziej ucieszyła mnie maseczka i mgiełka do włosów 🙂
Produkty fajne, choć zamiast konturówki wolałabym coś innego.
Ja też akurat konturówki do ust praktycznie nie używam 🙂
Bąbelkująca maska? Hm chyba jestem nie na czasie 🙂
Pisałam kiedyś o wersji ze Skin79 🙂
Najbardziej to chyba ta maska w płachcie bo nigdy takiej nie miałam 🙂
Nie dziwię się, ja jestem ich wielką fanką 🙂
Super wpis 😉 Świetnie się czytało 🙂
Dzięki 🙂
Nigdy nie widziałam serum zarówno do dłoni, jak i do cery. Ooo! To Ci dopiero. Szkoda, że to taka klapa. Jak ma parafinę to wystrzegam się go jak mogę! 😉
Pozdrowionka. Miłego dnia życzę 🙂
No niestety ja nie lubię takich składów, petrolatum już w zupełności mnie odrzuciło.
Jedynie maska Mizon mnie zaintrygowała z tego zestawu 🙂
Ja cieszę się też z mgiełki 🙂
fajny zestaw, najchętniej przetestowałabym kredkę.
O widzisz, czyli jednak dla każdego coś 🙂
Nam się podoba…
To taki dość uniwersalny zestaw 🙂
Faktycznie, zestaw nieco gorszy niż poprzednia edycja. Krem z Yasumi i maseczka bardzo ciekawe.
Przyzwyczaiłyśmy się do bardzo bogatych zestawów 🙂
Pudełeczko jak dla mnie jest średnie 😉
Liczę na to, że lutowa edycja będzie ciekawsza.
W sumie niezłe pudełko. Mnie spodobały się: krem Yasumi, maska Mizon i kredka Felicea.
Chyba najbardziej ucieszyłabym się z maseczki Mizon, ona podnosi poziom tego pudełeczka 🙂 Chętnie wypróbowałabym też kremik z Yasumi, nie miałam jeszcze nic z tej marki.
Najbardziej zainteresowałby mnie maska Mizon i krem Yasumi. Pokochałam witaminę C stosując serum polskiej marki Liqpharm. Pozostałe kosmetyki jakoś nie do końca do mnie przemawiają 😉