Opalone nogi… nie znam osobiście osoby, która by ich nie chciała posiadać. Nawet mężczyźni chętnie wystawiają swoje wdzięki żeby ładnie wyglądać w krótkich spodenkach. Nie wiem jak jest w Waszym przypadku, ale moje nogi niestety nie opalają się z prędkością światła, do tego niesłychanie wrażliwa skóra na nich i cudowna zdolność do ściągania wszystkich komarów z okolicy sprawiają, że moje nogi to chyba najgorsza część mojego ciała – delikatnie mówiąc są „zgrabne inaczej” 😀 Zazwyczaj katowałam je samoopalaczami, ale ich zapach po kilku godzinach od aplikacji… ciężko to znieść. Dlatego od dawna szukałam alternatywy. Kiedyś, dawno, dawno temu czytałam w gazecie o rajstopach w sprayu, byłam jeszcze w podstawówce i wydawały mi się wprost nieosiągalne. Dzięki wpisowi Kosmetycznej Hedonistki przypomniałam sobie o nich i pędem pobiegłam na zakupy. Potem w moje łapki wpadł fluid z Lirene o podobnym działaniu. Jeśli jesteście w fazie marzeń o pięknych nogach to zapraszam do lektury 🙂
S.O.S. dla nóg – Airbrush Legs czyli Rajstopy w sprayu od Sally Hansen i LastMinute BodyBB Lirene + Efekty
Zacznę od rajstop w sprayu czyli Airbrush Legs od Sally Hansen. Posiadam odcień Medium Glow, który na początek przygody z tym kosmetykiem uważam za najlepszy ponieważ nie zaszkodzi ani ciemniejszym ani jaśniejszym nogom, a pozwoli ostatecznie zdecydować czy sięgniemy później po coś ciemniejszego.
Rajstopy w sprayu zamknięte są w typowym opakowaniu ze sprayem jak dezodoranty czy lakiery do włosów. Wszystko działa szybko i sprawnie – bez zacinania czy wylewania nadmiernej ilości kosmetyku. Konsystencja po rozpyleniu na dłoń jest dość rzadka, ale nie cieknie przez palce. Również zapach – delikatny i przyjemny jest częścią umilającą aplikację. Pierwsze wrażenie może nas przerazić, kosmetyk psiknięty w skoncentrowanej ilości mam bardzo intensywną, wpadającą w pomarańcz barwę, na szczęście na skórze przybiera zupełnie naturalny odcień.
Osobiście, podobnie jak wiele innych dziewczyn, nie pryskam kosmetykiem bezpośrednio na nogi lecz najpierw nanoszę kosmetyk na dłoń, następnie rozcieram i wsmarowuję w nogi. Dzięki temu mam pewność, że produkt będzie równo rozprowadzony i nie pojawią się zacieki.
Generalnie aplikacja jest naprawdę prosta, warto jednak pamiętać, aby nogi były nawilżone. Nie chodzi tu o smarowanie się nawilżaczem tuż przed aplikacją, ale o to, żeby nie nanosić kosmetyku na przesuszoną skórę, bo wtedy rozprowadzanie go jest o prostu trudniejsze, tym bardziej, że sam w sobie również nieco wysusza skórę. Rajstopy łatwo się nakładają – nie trzeba się do tego wybitnie przykładać. Wystarczy po prostu w miarę dokładnie wmasować je dłońmi, jeśli potrzebujemy mocniejszego efektu to można go stopniować dokładając kolejne warstwy kosmetyku.
Czego najbardziej się obawiałam? Tego, że produkt będzie brudził ubrania i ścierał się w ciągu dnia. Na szczęście obawy są bezpodstawne. Rajstopy wysychają na skórze w tempie ekspresowym, oczywiście dają im na to parę minut i dopiero po chwili zakładam ubranie. Owszem, po całym, gorącym dniu, gdy założymy białe ciuchy i będą się one mocno ocierać o ciało to możemy się spodziewać, że wewnętrzna ich część będzie lekko brązowa. Nie jest to trwałość absolutna i chyba każda inteligentna osoba zdaje sobie z tego sprawę. Niemniej jednak ja jeszcze nigdy nie miałam ubrudzonego ubrania gdyż kosmetyk jest faktycznie wodoodporny i samą wodą nie idzie go zmyć. Potrzeba żelu pod prysznic najlepiej w duecie z gąbką.
Moje rajstopy posiadają delikatne, mieniące się drobinki, które pięknie wyglądają w słońcu czy w sztucznym świetle. Nie jest to nachalny efekt i ciężko było uchwycić mi go na zdjęciu, ale właśnie wyglądają jak rajstopy. Wiem, że istnieje również całkowicie matowa wersja – po nazwie koloru mamy dopisek „mat”. Dodatkowo ukrywają drobne przebarwienia skóry, pajączki czy podrażnienia po depilacji. To swoisty make-up dla nóg, który poprawia ich wygląd i sprawia, że po prostu czujemy się pewniej.
Posiadam opakowanie o pojemności 124,7 g, które kupiłam na Nocance – w tej chwili na promocji kosztują 28,99 zł, ale generalnie np. na cocolita.pl można je kupić za ok. 30 zł + koszty wysyłki, więc jest to dość standardowa cena. Biorąc pod uwagę, że jest to kosmetyk wydajny i starcza na wiele użyć to cena jest naprawdę adekwatna do jakości.
Drugim produktem, który w ostatnim czasie dość często mi towarzyszy jest balsam-fluid LastMinute BodyBB od Lirene. Posiadam niestety wersję do jasnej karnacji, a z pewnością lepiej sprawdziłaby się u mnie ta do ciemnej. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to kolejny kosmetyk, który poprawi wygląd naszych nóg.
Opakowanie tradycyjne dla balsamów, stabilnie stojące na nakrętce z zamknięciem na zatrzask. Wygodnie aplikuje się z niego kosmetyk. Produkt ma konsystencję lekkiego balsamu. Łatwo się rozprowadza i dość szybko wchłania. Zapach dyskusyjny, mnie się podoba, może nie jest wybitnie naturalny, ale pachnie owocowo i dla mnie nie jest drażniący.
Na jakiej zasadzie działa? Otóż w balsamie zamknięte są mikrokapsułki wypełnione pigmentem. Pod wpływem masowania i ciepła rozbijają się uwalniając kolor. Pigment wchłania się wraz z balsamem nadając naszemu ciału delikatny kolor. Produkt może być używany nie tylko do nóg, ale również do reszty ciała. Ja jednak skupiam się na tych dolnych partiach ciała.
W przypadku BodyBB od Lirene, czekam z założeniem ubrań nieco dłużej niż przy Sally Hansen. Wynika do z faktu, że balsam również pielęgnuje i nawilża skórę, a przez to musimy dać mu trochę więcej czasu na wchłonięcie. Podoba mi się fakt, że oprócz koloru, nadaje również skórze przyjemną gładkość.
W moim przekonaniu Fluid LastMinute nie jest aż tak trwały jak rajstopy w sprayu, po wielu godzinach łatwiej zbiera się w załamaniach skóry i mniej równomiernie się trzyma. Łatwiej też go zmyć, choć również sama woda może nie wystarczyć. Mimo drobnych niedoskonałości uważam jednak, że wart jest wypróbowania. Ja z pewnością skuszę się także na wersję do ciemnej karnacji.
Za 200 ml zapłacimy ok. 25 zł, dostępny w większości drogerii, warto również wypatrywać promocji.
Na koniec efekty. Niestety mój aparat mistrzem świata nie jest, ciężko też zrobić sobie zdjęcia samemu, światło też mi nie sprzyjało, mimo wszystko jakiś ogólny pogląd można załapać. Na zdjęciu z lewej nogi sauté czyli „bez dodatków”, na zdjęciu środkowym, prawa noga posmarowana BodyBB od Lirene, jak widać efekt delikatny, na żywo ciut bardziej widoczny, zdecydowanie chętniej widziałabym tu wersję do ciemnej karnacji. Zdjęcie z prawej zaś przedstawia rajstopy w sprayu od Sally Hansen. Prawa noga widocznie ciemniejsza, na żywo efekt był zdecydowanie bardziej widoczny + migocące drobinki w blasku słońca. Szkoda, że nie mogłam tego uchwycić.
Znacie te produkty? A może macie inne sprawdzone specyfiki?
Dotąd nie używałam takich kosmetyków, wystarcza mi opalenizna złapana na balkonie i balsam brązujący. Ale porównanie ciekawe. I jak miałabym sięgnąć po jakiś wspomagacz pięknego kolorytu to SH 🙂
Ja SH polecam z całego serducha, w sytuacjach awaryjnych sprawdza się idealnie, dziś kolejny raz w jego towarzystwie i kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że będzie kolejna flaszka 🙂
Fajne są te rajstopy 🙂
Warto wypróbować, na żywo efekt jest zdecydowanie lepszy 🙂
Ja zawsze na wieczór smaruję nogi balsamem brązującym (obecnie masło z Bielendy), bo do samoopalaczy nie mam zaufania, a nogi dość wolno mi się opalają 😉
Ja też sięgałam zazwyczaj po balsamy brązujące, ale ostatnio byłam wybitnie niesystematyczna, teraz w łapki wpadł mi balsam z AA i muszę sprawdzić efekty 🙂
Te rajstopy w sprayu wydają się być całkiem fajne 🙂
Ja jestem nimi oczarowana, naprawdę zdjęcia nie oddały nawet połowy ich uroku. Dziś kolejny raz miałam je na nogach i kolejny raz sama sobie dziękuję za ten zakup 🙂
Fajne te rajstopy,muszę zobaczyć czy u nas są dostępne,teraz mam opalone nogi ale wiadomo że niedługo wyblakną,a na twoich nogach wyglądają świetnie.pozdrawiam Ania 😉
Szkoda, że nie udało mi się oddać pełni efektu – na żywo nogi wyglądają świetnie. Ktoś miał z nimi naprawdę genialny pomysł 🙂 Buziaki 🙂
Przyznam że pomysł ciekawy. Post bardzo fajny 🙂
Dzięki 🙂 Tak mi się wydawało, że taki pomocny i na czasie 🙂
kilka lat temu miałam swoją pierwszą przygodę z SH i nie podeszy mi rajstopy, teraz jednak ten BB od Lirene jest dla mnie idealny! Spróbowałam i przepadłam 🙂 Bardzo podoba mi się jego działanie 🙂
Ja właśnie koniecznie muszę się skusić na wersję do ciemnej karnacji, bo ta do jasnej daje u mnie nieco zbyt delikatny efekt, ale generalnie właściwości BB Lirene oceniam na wielki plus 🙂
ja póki co używam CC z Bielendy i świetnie się sprawdza, ale chce wypróbować BB z Lirene 🙂
Kurczę, a ja zupełnie CC z Bielendy nie znam, zresztą w ogóle oferta Bielendy jest mi mało znana, ale będę nadrabiać zaległości 🙂
Te rajstopy chodzą mi po glowie już od dawna, muszę je w końcu kupić i się przekonać czy będą dobre i dla mnie 😉
U mnie się sprawdziły choć też przez długi czas myślałam, że to nie dla mnie 🙂 Poczytaj wpisy Kosmetycznej Hedonistki, u niej zdjęcia są o niebo lepsze 🙂
Świetny efekt dały te rajstopy w sprayu. Muszę kiedyś spróbować.
Ja aktualnie używam balsamu stopniowo brązującego z Oriflame i jestem zadowolona – nie zostawia smug, nie śmierdzi, a efekty są widoczne 🙂
wow te rajstopy to jednak nie kicz a zawsze mnie intrygowaly :))co do lirene dla mnie za ciemny i dziwnie sie rozprowadza ale to moja opinia;]
nattalja.blogspot.com;]
Hej, dzięki za recenzję tego kosmetyku. Przymierzam się do zakupu już od ubiegłego roku, ale w sklepach stacjonarnych ciężko go dostać. Mam takie pytanko – czy jak go rozsmarowujesz to np. od razu na całą łydkę czy jakoś po kawałku? 🙂
Hej 🙂 Ja najpierw pryskam na dłoń, lekko rozcieram i potem już nakładam na nogi tak jak tradycyjny balsam. Rajstopy dobrze się rozsmarowują i łatwo nałożyć je równomiernie, nie robię tego jakoś wybitnie starannie czy po kawałku. Trzeba tylko pamiętać też o stopach i palcach 🙂
ładne te farbki na nogi 🙂
Rajstopy w sprayu to genialny wynalazek 🙂