Jak tam Wasz Black Friday? Kupujecie czy bojkotujecie? Ja uroczyście oświadczam, że zaszalałam. Po pierwsze – i tak potrzebowałam zakupów, bo przez rok absolutnie się nie rozpieszczałam. Po drugie trafiłam na atrakcyjne promocje, więc żal było nie skorzystać. Urlop wychowawczy nie sprzyja finansowemu szaleństwu niestety, bo kupiłabym 3 razy tyle 😀 Przynajmniej nadal mam do czego dążyć 🙂 Nie o zakupach jednak miało dziś być, a o dwóch zapachach, które zostawiłam sobie na jesienne dni. Possess i Possess The Secret od Oriflame – niby podobne, a totalnie różne. Czy poza pięknym flakonem mają coś w sobie?
Przyznaję bez bicia – kocham piękne flakony, nic więc dziwnego, że nawet nie znając zapachu poleciałam na te perfumy. Zasadności mojego zachowania nie poddawajmy dziś pod ocenę, same jednak przyznacie, że wyglądają pięknie?
Moim faworytem tego duetu jest klasyczny Possess. Nutami głowy są ananas, frezja i grejpfrut. Serce to ylang ylang, kwiat pomarańczy i malina, nuty bazy to paczula, drzewo sandałowe i madagaskarska wanilia. Gdy widzę w kompozycji frezję, ylang ylang, kwiat pomarańczy ( nie mylić z zapachem owocu ) i paczulę, to wiem, że to mój typ. I tak było dokładnie w tym przypadku. To zapach, który nadaje się na każdą okazję, choć jesienno-zimowe wieczory są dla niego wręcz stworzone. Jest ciepły, otulający, kwiatowy z owocową nutą. Na mnie trzyma się cały dzień.
Nie powiem, że jest wybitnie odkrywczy, bo znam kilka dość podobnych kompozycji, ale skoro je znam to znaczy, że są po prostu w moim guście. A właśnie w kwestii zapachów nie lubię silić się na oryginalność, bo potem męczę się każdego dnia, w towarzystwie czegoś co mi nie leży. Posess od Oriflame leży mi w 100%
Possess The Secret to zapach totalnie inny. Byłam przekonana, że będzie tylko jakąś wariacją klasycznego Possessa. Nic bardziej mylnego. Nuty głowy to bergamotka, jaśmin i czarna porzeczka, nuty serca to osmantus, jabłko i orchidea, baza zaś to drzewo sandałowe, wanilia i słonecznik.
To kompozycja kwiatowo-orientalna, z dużym naciskiem na orientalna. Mocna, nieco duszna. Pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne, jednak gdy zapach zgrał się z moją skórą i nieco osłabł, wyłoniły się przyjemne, drzewne i nieco świeższe nuty. Trwałość jest jeszcze lepsza niż Possess. Zdecydowanie nadaje się na wieczory i to zimową porą. Myślę, że to zapach, który ma w sobie coś, jednak nie wróżę mu powrotu do moich zbiorów.
Obecnie, o ile dobrze kojarzę, można je kupić w świetnej promocji 39,99 za 50 ml.
Znacie linię Possess? A może macie obecnie swojego absolutnego faworyta?