Tego posta obiecywałam już dawno temu, niestety moja skleroza jak zwykle wzięła górę i pędzelek został w moim rodzinnym domu, a ja beztrosko pojechałam do Warszawy. Cóż, życie… a wcale nie jem tak dużo masła 😀
Swatche samego pędzelka możecie znaleźć TUTAJ .
Gdy wreszcie w weekend mój Misiek przywiózł mi pędzelek to oczywiście nie miałam za wiele czasu, aby go zastosować. Wczoraj ok. północy dopiero poszedł w ruch i… po pierwszym użyciu mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Zobaczymy jak będzie sprawdzał się na dłuższą metę jednak na razie mogę powiedzieć tyle, że końcówka z pędzelkiem pozwala na malowanie naprawdę cieniutkich i precyzyjnych linii. Ja nie mam wprawy w malowaniu wzorków, a i tak wydaje mi się być bardzo wygodny.
Jak czyściłam pędzelek ?
Zwilżyłam zmywaczem bez acetonu płatek kosmetyczny, owinęłam nim pędzelek i po kilku chwilach, lekko przyciskając starłam resztki lakieru kierując się od nasady ku końcówce pędzelka. Wzorki malowałam czarnym lakierem i pędzelek pozostał lekko zabarwiony, jednak sam kosmetyk udało się łatwo usunąć, a pędzelek zupełnie nie zmienił kształtu.
Jeśli chodzi o sondę to pozwala robić zarówno maleńkie jak i całkiem duże kropki. Jest wygodna i równie łatwa w oczyszczeniu.
Ostatnio, któraś z anonimowych czytelniczek napisała mi, że jest konsultantką Avonu od kilku lat i że pędzelek jest totalnie beznadziejny. Ja się z opinią nie zgadzam. Mi pasuje, jestem zadowolona, zapłaciłam za niego 7.99 zł i cieszę się, że dostarcza mi tyle radości, a jak się rozpadnie to bardzo płakać nie będę bo nie zrujnował mojego budżetu. W zasadzie jest taki jak się spodziewałam. Nie będę zwalać na niego winy za to, że sama mam kiepskie umiejętności w malowaniu wzorków.
Inna czytelniczka również napisała mi, że jest konsultantką Avonu od kilku lat i kocha ich kosmetyki, żaden jej nie zawiódł i serdecznie mi je poleca.
Pragnę więc kolejny raz poinformować – ja TEŻ JESTEM KONSULTANTKĄ AVONU i to od wielu lat. Nie traktuję tego zajęcia zarobkowo, cieszę się, że mogę taniej kupić pewne kosmetyki, które lubię ja, moja rodzina i przyjaciele. Nie wszystkie są dobre i wiele razy się zawiodłam. Jest jednak sporo takich, które bardzo mi pasują. Jak każda firma tak i AVON ma swoje perełki i buble. Nie można generalizować. A już w szczególności irytuje mnie wojna fanatyczek Avonu z fanatyczkami Oriflame. Dla mnie to jeden diabeł i guzik prawda, że któraś z firm jest lepsza. I nie próbujcie mi tego udowadniać bo kosmetyk, który jednej osobie może bardzo pasować, dla drugiej jest totalną porażką !
Postaram się jutro zrobić jakiś bardziej „normalny” manicure aby lepiej pokazać jak wychodzą kropki i kreseczki na paznokciach. Mamusia znów zafundowała mi lakier z Safari, tym razem brązik w odcienie mlecznej czekolady i jutro koniecznie muszę go wypróbować 🙂
Dziś musicie zadowolić się zdjęciem Halloween’owego manicure robionego wczoraj, tuż przed „godziną duchów” 🙂 Mam nadzieję, że powoli dojdę do perfekcji 😀
A tak w ogóle to tak bardzo się cieszyłam, że wszystkich się przeziębienie ima tylko nie mnie, no i klops. Też mnie coś „bierze”. Trzymajcie kciuki, żebym nie spędziła wszystkich wolnych dni w łóżku bo będzie słabo :/