To jeden z tych postów, które miały pojawić się już dawno temu. Ze mną jednak często bywa tak, że przygotuję sobie zarys, zrobię zdjęcia, a potem ciągle nie mam weny żeby żeby dokończyć. Ponieważ jednak kilka dni temu wygrzebałam ostatnie resztki mojej ulubionej maski do rąk postanowiłam wygrzebać z czeluści dysku zdjęcia i napisać o pielęgnacji dłoni z P2. Przez moje nomen omen ręce przewinęło się kilka produktów. Lekki balsam, bogaty krem, dwie całonocne maski i masło do rąk, a wszystko w kolorowym wydaniu 🙂
Moją przygodę z P2 zawdzięczam mojej kochanej Gosi, to od niej w paczkach przywędrowały do mnie te kolorowe smakołyki. Teraz P2 mamy w Hebe, ale jeszcze nie tak dawno zostawało allegro bądź dobra dusza podróżująca do DM. Ja na szczęście miałam Gosię. Lakiery mają fantastyczne, ale jak jest z pielęgnacją?
Ultra Intense Overnight Hand Mask
Pokochałam ją najbardziej już chyba za sam kolor. Z dołączonymi rękawiczkami, które zginęły śmiercią tragiczną tworzyła niezwykle udany duet. Oczywiście poza wymienioną na opakowaniu lawendą i mandarynką, w składzie znajdziemy wiele innych, świetnych substancji.
Bogata, bardzo treściwa konsystencja wbrew pozorom całkiem nieźle rozprowadza się na dłoniach. Jest to typowy produkt na noc, na dzień zdecydowanie zbyt bogata i za ciężka. Na noc jednak aplikowana pod rękawiczki świetnie radzi sobie nawet z najbardziej zniszczoną skórą. Nawilża, wygładza, likwiduje szorstkość i łagodzi podrażnienia. Rewelacyjna zimą, choć ja również latem miewam podobne kłopoty z dłońmi.
Zapach lawendy idealnie pasuje do wieczornego SPA, Łagodny, nienachalny – dla mnie zupełnie nie drażniący.
W składzie znajdziemy m.in. glicerynę, mocznik, masło shea, ekstrakt z mandarynki japońskiej, olej kukurydziany, olej z róży piżmowej, olej lawendowy, wosk pszczeli, witaminę E, ekstrakt z passiflory i ekstrakt z limonki.
Opakowanie mieści 100 ml produktu i moim zdaniem jest to naprawdę wydajny kosmetyk.
Ultra Intense Hand Mask
Niebieska maska od P2 również z powodzeniem może być stosowana na noc. Zawiera m.in. olej bawełniany, macadamia i jedwab. Choć początkowo idea słoiczka dla kosmetyków do rąk wydawała mi się nie praktyczna to przy tej konsystencji tubka po prostu by się nie sprawdziła. Po zaaplikowaniu na wierzch dłoni, jeszcze czystą ręką zakręcam słoiczek i wszystko jest cacy i czyste.
Fioletowa maska przypadła mi do gustu bardziej ponieważ ma więcej naturalnych składników, a ich działanie jest wręcz namacalne. Niebieska to trochę uboższa siostra. Ma nieco lżejszą konsystencję, szybciej się wchłania i nie pozostawia aż tak ciężkiej warstwy jak fioletowa jednak nadal jest to maska, którą warto aplikować pod rękawiczki. Przyjemnie zmiękcza dłonie, nawilża i wygładza. Sprawdzała się u mnie dobrze w momentach pogorszenia kondycji skóry, ale nie gdy miałam na dłoniach totalny kataklizm. Wtedy owszem poprawiała ich stan, nie był on jednak aż tak spektakularny jak po fioletowej.
Wiem, że kolor kosmetyku ( o ile to nie kolorówka ) to sprawa trzeciorzędna, ale przyznacie, że dla takiej barwy aż chce się nakremować ręce. Maseczka ma przyjemny, świeży zapach. Moim zdaniem pachnie troszkę mydlano-bawełnianie. Taki czysty, przyjemny aromat.
W składzie znajdziemy m.in. glicerynę, olej macadamia, olej bawełniany, proteiny jedwabiu, witaminę E i lecytynę. Jak widać jest to zdecydowanie uboższa siostra o tej samej, 100 ml pojemności.
Ultra Intense Hand Butter
Czasami produkty szumnie zwane masłami mają konsystencję nie różniącą się niczym od zwykłego kremu. Produktowi od P2 jednak nie można tego zarzucić. Ciężka, zbita formuła z wyraźnie wyczuwalnym masłem shea to prawdziwa bomba natłuszczająca na naprawdę zniszczone dłonie.
Momentami aż ciężko nabrać produkt z opakowania. Zdecydowanie nie jest to kosmetyk, który możemy wetrzeć w dłonie i zabrać się za dalszą robotę np. na komputerze. No chyba, ze lubicie tłuste ślady wszędzie tam, gdzie się czegoś dotkniecie. Masło pozostawia wyraźny, tłusty film tak więc najlepiej stosować je gdy np. oglądacie tv lub na noc. Nie polubiłam się z nim aż tak jak z maskami choć często stosowałam je również pod rękawiczki. Czasami miałam wrażenie, że poza natłuszczeniem skóry nie robi nic wielkiego. Nie czułam tego nawilżającego kopa. Po umyciu rąk skóra była w lepszej kondycji, ale nie ma żadnego porównania z maskami. Mój mąż twierdził jednak, że na zniszczone dłonie działało bardzo łagodząco więc to pewnie kwestia aktualnych potrzeb skóry.
Zapach jest delikatny, producent opisuje go jako aromat białej herbaty. Dla mnie to nic konkretnego, ani ładny ani nie ładny. Rzekłabym – nieprzeszkadzający.
W składzie poza masłem shea, olejem słonecznikowym i ekstraktem z zielonej herbaty nie znajdziemy więcej naturalnych składników. Standardowa pojemność 100 ml.
Ultra Rich Hand Cream
Bogaty, treściwy , nawet ciut ciężki krem do wymagających dłoni. Bardzo szybko przynosi ulgę nawet mocno przesuszonym dłoniom. Stawiałam na to, że żółty balsam stanie się moim faworytem bo nie cierpię lepkiego uczucia na dłoniach, ale to właśnie ten różowy gagatek sprawdził się u mnie lepiej.
Patrząc na zdjęcie, wydawałoby się, że najlepsze masła nie powstydziłyby się takiej konsystencji. Krem w kontakcie z ciepłem dłoni jednak szybciutko się rozprowadza i wbrew pozorom nie pozostawia tłustej czy lepkiej warstwy. Dla mnie był wręcz idealny na dzień, a lekki i świeży różany zapach umilał aplikację.
W składzie znajdziemy m,in, olej z pestek winogron, olej z wiesiołka, masło shea, witaminę E, ekstrakt z borówki, ekstrakt z trzciny cukrowej, ekstrakt z pomarańczy, ekstrakt z limonki, ekstrakt z klonu cukrowego, lecytynę i wosk pszczeli.
Pojemność 100 ml.
Ultra Soft Hand Balm
Bardzo lekki balsam do rąk, który świetnie sprawdza się latem, szczególnie w duże upały, gdy każda ilość lepkiej substancji na ciele doprowadza do szału. Wchłania się wręcz ekspresowo, nawet nie trzeba się bawić w dobre wsmarowywanie.
Konsystencja przypomina najlżejsze mleczko. Balsam przyjemnie zmiękcza i daje szybki efekt nawilżenia pod warunkiem, że skóra jest w dobrej kondycji i wymaga jedynie profilaktyki, a nie ratowania z tarapat. Ot taki prosty kosmetyk do codziennej pielęgnacji po którym nie zostają tłuste ślady na biurowych dokumentach 🙂 Zapach to mieszanka odświeżającej cytryny i rozgrzewającego imbiru.
W składzie m.in. lanolina, olej lniany, ekstrakt z lotosu, ekstrakt z cytryny i ekstrakt z imbiru.
Pojemność 100 ml.
Zawsze otwarcie przyznaję, że mam problemy z kremami do rąk bo zwyczajnie nie lubię ich smarować. Od dziecka mam fobię klejących dłoni dlatego dla mnie najwygodniejsza forma to maska na noc pod rękawiczki. Czasami doprowadzam dłonie do takiego stanu, że nic innego już nie byłoby w stanie mnie uratować. Z kosmetyków P2 mogę w szczególności polecić właśnie tą fioletową maskę na noc oraz bogaty krem do rąk 🙂
Znacie pielęgnację P2 czy może sięgacie tylko po kolorówkę?
Nie znam tych kosmetyków, chętnie przyjrzę się im bliżej przy jakiejś okazji wypadu na zakupy😊
Nie znam tej firmy, ale kosmetyki prezentują się bardzo ciekawie. 🙂
Oj to taki zestaw ratunkowy 🙂 Myślę, że przydałaby mi się teraz dobra regeneracja dłoni 🙂
Nie znam firmy ;( ale produkty są dość kuszące ;D
Fantastyczne produkty:) Widzę je u Ciebie po raz pierwszy 🙂
Na maskę bym się skusiła choćby ze względu na zapach 🙂
P2 miałam tylko lakiery do paznokci choć maska może być ciekawa