Jakiś czas temu pisałam Wam o wosku Oud Oasis, dziś przyszedł czas na kolejny wosk z kolekcji Grand Bazaar – Frankincense. Moim zdaniem jest to jeden z najbardziej wyróżniających się wosków w ofercie Yankee Candle. Na tyle specyficzny, że z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli cięższe, upajające i niecodzienne zapachy to Wasz klimat, to Frankincense ma u Was szansę.
Według producenta Frankincense to aromat słodkiej żywicy przełamanej pikantnością pieprzu z nutą drewna balsamicznego – linia rześka. Dlaczego więc nazwałam go owocowym?
To co w pierwszej kolejności dotarło do mnie po rozpaleniu wosku, to właśnie aromat cytrusów, a konkretniej ich skórki. Zaraz za nią odczuwamy pikantność – aromat pieprzu zdecydowanie nadaje pazura. Całość otulona słodyczą żywicy o kadzidlanej, ale nie nachalnej bazie.
Choć bałam się, że zapach będzie typowo kościelny, to na szczęście wosk pozytywnie mnie zaskoczył. Idealnie wpisuje się w orientalne klimaty, dzięki owocowym nutom nie jest jednak duszący i męczący, baza z żywicy i drewna balsamicznego nie daje jednak zapomnieć o tym, z jakiej kolekcji pochodzi.
Frankincense, podobnie jak inne woski z kolekcji Grand Bazaar kupicie np. na Goodies.pl za 7 zł.
Choć wydawało mi się, że zapachy to zdecydowanie jesienno-zimowy klimat, to jednak ciepłe, letnie wieczory stają się z nimi egzotyczne.
Wąchany na sucho nie zrobił na mnie wrażenia, ale może dopiero po odpaleniu by mnie oczarował ;]
Po rozpaleniu pokazuje drugie oblicze 🙂
Ja mam o tyle fajnie, że w Krakowie w galerii Bonarka są stacjonarnie dostępne i mogę sobie przebierać, nie muszę zamawiać przez Internet. Za kadzidełkami nie przepadam, jak dla mnie są zbyt duszące, a ich zapach jest zbyt trwały, niestety. W ogóle nie umiem też nigdy dobierać ich zapachów, w sklepie mi się podobają, ale jak odpalę w domu to masakra 😀 Ale może podjęłabym jeszcze jedną próbę 🙂 Szczególnie, że owocowym zapachom jakoś łatwiej mi się dawać kusić 🙂 Pozdrawiam 🙂
No właśnie ja na miejscu nic nie mam, zapewne większość mieszkańców mojego miasta nawet nie słyszała o YC 🙂 Kadzidełka to los na loterii 🙂
Ja nie potrafię sobie wyobrazić tego zapachu. Przerasta mnie to ;(
http://bsylwia.blogspot.com/
Hehehe rozumiem 🙂
A ja jestem szczęśliwa, bo mój Men w sobote kupił sobie elektronicznego papierosa przez co pozbędè się smrodu tytoniu. Mam tylko nadzieję, że nie są to pieniądze wyrzucone w błoto…
Ale do czego zmierzam. Teraz będè paliła woski i świeczki dla delektowania się ich zapachem, a nie kamuflowania dymu papierosowego 🙂
Hahaha no to teraz będzie już czysta przyjemność 🙂
Dooookładnie 🙂