Maski to jedna z moich największych, kosmetycznych słabości. Uwielbiam otwierać swój kuferek z kolekcją saszetek i wybierać odpowiednią w zależności od aktualnych potrzeb mojej skóry, kaprysu czy humoru. Przez ostatnie tygodnie towarzyszyła mi zupełna nowość – koreańskie maski Double Dare OMG! Przyznacie, że już same opakowania kuszą, tak samo jak możliwość wyboru wariantu na różne partie twarzy. Urocza opaska z kokardą stanowiła dla mnie dopełnienie kosmetycznego rytuału 🙂
W perfumeriach Douglas dostępne są trzy warianty masek – 2in1 Bubbling Detox Microfiber Mask, 3in1 Peel Off Mask oraz 4in1 Zone System Mask. Do tego do wyboru czarna bądź różowa opaska. W opasce zakochałam się od pierwszego wejrzenia, nie dość, że jest świetnej jakości – mięciutka, idealnie dopasowująca się do głowy to ta dodatkowa kokarda sprawia, że na sam widok nie sposób się nie uśmiechnąć.
Pierwszą maską, którą wypróbowałam była 2in1 Bubbling Detox Microfiber Mask. Maseczki bąbelkujące znam już od dawna – w żadnej masce nie wygląda się tak przerażająco jak w tej pieniącej się 🙂 Mój mąż ma zawsze wyjątkowy ubaw, gdy widzi mnie w kolejnej płachcie.
Bubbling Detox Mask składa się z 2 etapów. Najpierw nakładamy maskę bąbelkującą, która ma za zadanie oczyścić cerę, usunąć sebum, zanieczyszczenia i martwy naskórek. Potraktowałam ją więc jak peeling i nie używałam uprzednio tego typu kosmetyku. Etap nr 2 to maska z mikrofibry, która odżywia i rozświetla cerę.
Przede wszystkim, maski w płachcie są świetnie skrojone. Idealnie dopasowują się nawet w trudnych okolicach oczu, ust i nosa. Są też dość grube i czuć, że mamy do czynienia z lepszą jakością niż wiele innych, szeroko dostępnych na rynku.
Maska bąbelkująca ma owocowy zapach, kremowa piana dobrze trzyma się płachty i nie spływa. W trakcie noszenia czujemy przyjemne mrowienie i łaskotanie. To co zauważamy w pierwszej kolejności to niesamowite rozjaśnienie cery i wygładzenie. Byłam szczerze zdziwiona zdejmując maskę, że koloryt mojej cery został tak niesamowicie wyrównany.
Maska odżywcza, to gruby, mocno nasączony płat, który również nie zjeżdża z twarzy. Zapach owocowy, lekko chemiczny, ale nie uciążliwy. Po całym zabiegu cera jest pięknie ujednolicona, wygładzona i bardzo dobrze nawilżona. Przez kilka kolejnych dni zdecydowanie czuć poprawę jej napięcia.
Dla zainteresowanych skład poniżej, zerknijcie ile ciekawych ekstraktów można znaleźć w kroku 2.
Masek peel off nie lubię więc do 3in1 Kit Peel Off Mask pochodziłam jak pies do jeża. Kilka razy przejechałam się na tego typu produktach, które nie chciały odkleić się od twarzy, wałkowały się, a doczyszczenie się z resztek to był jakiś koszmar. Z wielką niechęcią zabrałam się do nakładania tej złotej formuły i przyznam szczerze, że efekt końcowy mnie zaskoczył.
Maska składa się z 3 etapów – najpierw nanosimy odżywcze płatki pod oczy, następnie rozprowadzamy na twarzy maskę, a po całym zabiegu nanosimy krem pielęgnacyjny. Zarówno maska jak i płatki zawierają 24 karatowe złoto – można więc przez te kilka chwil rzec „Marian tu jest jakby luksusowo” 🙂
Maska łatwo nanosi się na skórę. Jej gęsta, przyjemnie śliska konsystencja pozwala na wyjątkowo komfortową aplikację nawet w trudniej dostępnych miejscach. Zastyga w ok. 20 minut. Po zdjęciu skóra jest niesłychanie wygładzona, pory stają się o wiele mniejsze, a jednocześnie czuć, że cała twarz jest ujędrniona. To takie trochę żelazko w kosmetyku. Płatki pod oczy nazwałabym poprawnymi. Koją, nawilżają i delikatnie napinają skórę. Nie jest to jednak nic spektakularnego. Spektakularne zaś jest zdejmowanie – maska schodzi jednym, całym płatem. Nic się nie rwie i nie strzępi. Na dowód zdjęcie poniżej – nawet nochal wyszedł w całości 🙂 Krem zszokował mnie ilością ekstraktów i substancji aktywnych. Cudnie zmiękcza i wygładza twarz, bardzo dobrze nawilżając. saszetka jest dość potężna, więc spokojnie starcza na 2-3 aplikacje.
Dla zainteresowanych skład poniżej, jak widać ze złotem nie kłamałam 🙂
Na deser maseczka, która ciekawiła mnie najbardziej. 4in1 Kit Zone System Mask. Mamy tutaj płatki pod oczy, węglową maskę na strefę T, kaolinową (glinkową) maskę na strefę U oraz krem nawilżający. Uwielbiam takie podejście do pielęgnacji bo choć mój nos jest parszywym tłuściochem to moje policzki zawsze pragną nawilżenia.
Płatki znałam już z maski peel off i mam o nich takie samo zdanie – po prostu to ten sam produkt. Mimo, że produkty węglowe to absolutny hicior to ja z tego typu maską miałam do czynienia pierwszy raz. Przyjemna, aksamitna konsystencja, delikatny, kwiatowy zapach – wszystko ułatwia aplikację. Sama maska bardzo dobrze wygładza i oczyszcza jednocześnie zwężając pory. Przez kolejne dni widać, że produkcja sebum nie idzie pełną parą.
Maska glinkowa na strefę U jest mega gęsta i zbita, aż momentami ciężko mi było ją rozprowadzić. Mimo to warto chwilę się pomęczyć, bo maska pozostawia cerę aksamitną, przyjemnie nawilżoną i odżywioną. Krem nawilżający stanowi przyjemne dopełnienie tak jak w przypadku maski 3w1.
Dla zainteresowanych skład poniżej.
Ciężko byłoby mi wybrać faworytę bo wyjątkowo jestem zadowolona ze wszystkich trzech masek w równym stopniu. Dają szybkie i zauważalne efekty, które nie znikają po kilku chwilach.
Każdą z masek możecie znaleźć w Douglasie za 29,90 zł. Mimo, że to dość wysoka cena jak za pojedynczą maskę to uważam, że po prostu warto.
Jakie maski są Waszymi ulubionymi? Przepadłyście dla tych w płachcie, kochacie glinki czy tradycyjne, kremowe produkty?
Narobiłaś mi ogromnej ochoty na te maski!!!!
Cena może nie najniższa, ale chętnie bym wypróbowała.
Ja np. uważam, że warto też zapłacić za maski STARSKIN, też są w Douglasie
Podpisuję się 😀
Ja generalnie kocham maski, ale powiedzmy sobie szczerze, po niektórych efekty są po prostu mizerne. Tutaj faktycznie warto zapłacić, bo skóra jest tak aksamitnie gładka, że aż ciężko w to uwierzyć 🙂
Złota kusi i super wygląda na twarzy 😀 Przyciągnie wszystkie sroczki ;P
To pierwsza maska peel off, z której jestem zadowolona 🙂
O ciekawe, może się skuszę. 🙂
Jakby co polecam bo naprawdę efekt jest warty grzechu 🙂
Ciekawe
🙂
Absolutnie muszę je mieć. świetna opaska!
No opaska wymiata po całości, uwielbiam ją 🙂
Opaski są boskie, ale najbardziej jestem ciekawa tych masek. Uwielbiam maseczki, chyba mam trochę świra na ich punkcie… i tak, zapisuję na chciejlistę 😀
Ja mam podobnie, zresztą sama wiesz, że musiałam dorzucić do zamówienia… 😀
Opaska rządzi 🙂 wyglądasz w niej wspaniale 🙂
Sprawia mi zawsze olbrzymią frajdę 🙂
Ta opaska jest super. Maski wyglądają ciekawie, ale jakoś szkoda mi kasy 🙂
Ja z maskami nigdy nie umiem się powstrzymać 🙂
Mogłabym je przetestować 😀
Właśnie ciekawa jestem jak sprawdzają się u innych 🙂
Jestem bardzo ciekawa tych maseczek 🙂 A opaska przeurocza 🙂
Teraz jest moją nieodłączną towarzyszką maseczek 🙂
Wygląda to naprawdę bardzo interesująco 🙂
🙂
No no, wygląda to naprawdę całkiem nieźle 🙂
Zgadzam się w 100% 😀
A najważniejsze, że działa 🙂