Matko, myślałam, że dziś oszaleję przygotowując tego posta. Obrabianie zdjęć mnie wykończyło, a i tak format pliku i internet totalnie zeżarły nasycenie kolorów. Mimo wszystko nie odmówię sobie publikacji, bo to mój pierwszy makijaż od niepamiętnych czasów. Pierwszy, który w miarę wyszedł. A że paleta Poison Garden od Nabla Cosmetics jest dla mnie wręcz idealną, jesienną kompozycją, to jako pierwsza została wygrzebana z przeprowadzkowych kartonów.
Poison Garden bez zieleni?
Paletę dostałam w prezencie od przyjaciółki wczesną wiosną. Niestety z racji na totalny brak czasu na regularne makijaże, musiało minąć sporo czasu, aż nabrałam o niej ostatecznego zdania.
W palecie znajdziemy kolorystyczny miks cieni o zróżnicowanych fakturach. 9 cieni matowych, 2 cienie satynowe, 3 cienie foliowe i 1 duochrom. To co najbardziej zaskoczyło mnie w palecie to brak zieleni… No bo czytając „garden”, kto by o niej nie pomyślał? Gdyby dali cudną folię w odcieniu szmaragdowej zieleni to piałabym z radości.
Opakowanie
Uwielbiam kartonowe palety do makijażu. Są lekkie i wygodne. Ta z Nabli wykonana jest w najlepszy możliwy sposób. Magnes bardzo dobrze trzyma, wykończenie jest bez zarzutu, a lusterko rewelacyjnej jakości. Piękna, wygodna i odporna na uszkodzenia.
Konsystencja, aplikacja i trwałość
Zacznę od tego, że jest to naprawdę świetna jakościowo paleta. W zasadzie żaden z cieni mnie nie zawiódł. Wszystkie kolory są dobrze napigmentowane, przyjemne w aplikacji i łatwo się ze sobą blendują. Nie mam niestety porównania z poprzednimi paletami jak Dreamy czy Soul Blooming, ale jeśli są tak dobre to chcę jeszcze!
Cienie matowe mają bardzo dobrą pigmentację, nie gasną podczas blendowania i nie sypią się jak szalone. Satyny zupełnie bezproblemowe no i wielki plus za folie. Wiecznie miałam problem z tego typu cieniami bo efekt na powiece był daleki od tego co widziałam w kasetce. Folie od Nabli dają się nałożyć nie tylko palcem, ale i płaskim pędzlem, faktycznie tworząc migoczącą taflę, a nie jakąś niezidentyfikowaną taflę.
Trwałość jest obłędna. Na bazie Glitter Primer z NYXa mogłabym nosić chyba z kilka dni 😀 Rzecz jasna nałożone wcześnie rano, nawet po całym, długim, mamuśkowym dniu wyglądają super!
Kolory
Opis kolorów to taka moja interpretacja, w zależności od ustawień monitora mogą u Was wyglądać ciut inaczej, więc warto je opisać.
- Zodiac – bardzo ciemny, zimny granat. Nazwałabym go takim popielato-granatowym w stylu navy. Wykończenie matowe.
- Fabric – szampańskie złoto z lekką domieszką różu. Wykończenie foliowe.
- Adoration – to jest cień petarda! W opakowaniu wygląda na jakąś gnuśną biel, a to obłędny duochrom przepięknie mieniący się na niebiesko. Warstwy można budować tworząc albo tylko lekką, iskrzącą mgiełkę, albo mocne, niebieskie tło. Wykończenie – duochrom.
- Berry Bite – mój ulubieniec! Poniekąd przypomina mi kultowy lakier Mardi Gras od Semilaca. To taki sok z jeżyn. Wyrazisty, totalnie napigmentowany. Wykończenie matowe.
- Adagio – niby zwykły, ciemny brąz o chłodnej tonacji, ale za to pigmentacja powala. Wykończenie matowe.
- Zen – jasny karmel z brzoskwiniowymi tonami. Idealny cień transferowy do załamania powieki. Wykończenie matowe.
- Craving – średni, intensywny fiolet o chłodnej tonacji z mnóstwem migoczących drobinek. Nie jest to brokat, a iskrząca mika w różowej tonacji. Wykończenie mocno satynowe.
- Honey – ależ będę odkrywcza – miód! Ciepły, lekko rudawy. Wykończenie matowe.
- Subliminal – chyba najbardziej rzucający się w oczy cień z palety Poison Garden. Ciepłe, lekko miedziane złoto z turbo iskrzącymi drobinami. Wykończenie foliowe.
- Archetype – Cudowny ciepły brązik z miedzianymi drobinkami. Wykończenie satynowe.
- Rosita – jaśniutko beżowy, biszkoptowy odcień. Wykończenie foliowe.
- Majorelle – idealny, średni niebieski kolor, w kolorze nieba nad morzem. Wykończenie matowe.
- Narrative – średni, neutralny beż. Często używam jako cienia transferowego. Wykończenie matowe.
- Opera – baza mojego dzisiejszego makijażu. Niby brąz, ale z wiśniowymi podtonami. Świetny jesienny kolor. Wykończenie matowe.
- Canvas – kanwa każdego makijażu czyli jasny, neutralny beż pod łuk brwiowy. Wykończenie matowe.
Choć Internet zeżarł strasznie kolory to mam nadzieję, że jednak coś tam widać. Ja jestem zakochana w tej palecie i z przyjemnością używam jej zarówno do codziennego makijażu jak i na większe wyjścia.
Agata Bednarek napisał
Bardzo ładne kolory ma paletka. Makijaż oka na ostatnim zdjeciu jest przepiękny ! Chciałabym potrafić sie tak malować
Jedno Spojrzenie napisał
Dziękuję 🙂 Miałam długą przerwę i trochę wyszłam z wprawy 🙂
Dorota napisał
Piękne kolory są w tej paletce, chętnie wypróbowałabym ją na sobie 🙂
Jedno Spojrzenie napisał
Byłoby Ci pięknie, bo mam sporo odcieni idealnych do niebieskich oczu 🙂
Milena M napisał
Piękny makijaż, rzeczywiście trochę brakuje tu zielonego 😉
Jedno Spojrzenie napisał
No nie? Takim szmaragdem bym nie pogardziła.
Sylwia W napisał
Świetny makijaż 🙂 palety nabla mają dobrą pigmentację 🙂
Jedno Spojrzenie napisał
No właśnie ja też jestem urzeczona. Nawet takie odcienie, które z reguły są bardzo trudne w nakładaniu, tutaj sprawdzają się świetnie 🙂
Agnieszka Mycoffeetime napisał
Uuuuuu…fajnie to wyszło. Prawdziwie jesienne barwy- no i brawo za wykonanie! swoją drogą nie mam pojęcia, dlaczego lusterko nie jest standardowym dodatkiem do palety- miałam kilka w swoim życiu, kosztujących sporo a bez lusterka…
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
Jedno Spojrzenie napisał
No właśnie ja uwielbiam palety z lusterkiem. Niby wydawałoby się, że zbędny gadżet bo przecież mam lusterko do malowania, ale dla mnie te w paletach są mega wygodne – mogę trzymać i malować i nie muszę odkładać 🙂