Początek marca okazał się wyjątkowo niepłodny w notki, mam jednak nadzieję, że kończę ten okres posuchy. Tego posta piszę na raty już od kilku dni, będzie to tasiemiec jakich mało, ale póki energia mnie rozpiera chciałam koniecznie pokazać Wam makijaż wykonany z pomocą kosmetyków KOBO. Od razu na wstępie powiem, że znalazłam wśród nich kilka perełek, są też jednak takie, które zupełnie nie wpisały się w moje potrzeby.
Zacznijmy od bazy. Make-up primer od KOBO. Prosta, zakręcana tubka mieści 20 ml kosmetyku. Baza ma żelową, przezroczystą konsystencję i jest aksamitna w dotyku – jak większość baz na bazie silikonów.
Wygodny aplikator pozwala wycisnąć dokładnie tyle produktu ile w danej chwili potrzebujemy – bez marnotrawstwa.
Baza świetnie się rozprowadza, ładnie stapia z cerą wygładzając ją i niwelując niedoskonałości skóry. Podkład dosłownie śmiga po niej jak po maśle. Lepiej i dłużej się trzyma i daje piękny efekt „flawless”. Nie zauważyłam przyspieszania przetłuszczania czy wbijania się w zmarszczki. Choć nie jestem miłośniczką baz silikonowych to ta od KOBO naprawdę nieźle sprawdziła się w przypadku mojej mieszanej cery – oczywiście tylko na większe wyjścia. Na co dzień nie używam bazy więc nie jestem w stanie powiedzieć, czy na dłuższą metę zapycha. Dla zainteresowanych skład poniżej.
Konsystencję bazy możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu w towarzystwie korektorów.
Nigdy nie przepadałam za korektorami w sztyfcie i poza kilkoma nikłymi przypadkami, nadal mi się nie poprawiło. Tysiąc razy bardziej wolę te płynne w pędzelku.
Z KOBO posiadam dwie wersje – Illuminate w odcieniu Nude i Perfect Cover w odcieniu Sand. 101 Nude to z założenia bardziej rozświetlający – 102 Sand Perfect Cover Stick, bardziej kryjący. Poza kolorem nie zauważam w nich zbytniej różnicy.
Sztyfty są miękkie, bardzo łatwo rozprowadzają się na skórze i o ile pasują nam kolorystycznie, będą się z nią ładnie stapiać. Odcień Nude mimo, że 101 jest ciemniejszy i bardziej ziemisty. 102 o dziwo jest jaśniejszy i bardziej neutralny. Z tej dwójki zdarza mi się właśnie sięgać po 102 gdy muszę zakryć jakąś „niespodziankę”. Jeśli lubicie tego typu formuły to mają szansę przypaść Wam do gustu o ile dobierzecie kolor.
Kolejne produkty, wśród których znalazłam swojego faworyta to kremowe podkłady Ideal Cover Make Up i paletka do konturowania na mokro Face Contour Mix.
Podkłady w kremie mieszczą się w płaskich, zamykanych słoiczkach. Wygodnie nabiera je się zarówno pędzlem, gąbeczką jak i paluchem.
Opakowanie mieści 22 g kosmetyku o gęstej, bardzo treściwej konsystencji. Posiadam dwa odcienie – 406 Ivory Beige i 407 Sunny Beige. Jeden za jasny, drugi zbyt ciemny za to fajnie dają się wykorzystywać przy modelowaniu twarzy.
Nigdy nie byłam fanką kompaktów ani kosmetyków o tak gęstej konsystencji. Moja cera źle się czuje pod tak ciężką warstwą kosmetyku. Trzeba jednak przyznać, że do makijażu fotograficznego, czy w przypadku cery z dużymi niedoskonałościami ich właściwości kryjące są naprawdę świetne.
Moją faworytką jak i małym hitem blogosfery stała się paletka do konturowania od KOBO. Konturowanie twarzy na mokro to wbrew pozorom wcale nie taka trudna sztuka, a poniższy kosmetyk jest idealny do nauki.
Cztery naprawdę fajnie skomponowane kolory pozwalają uwypuklać i wyszczuplać dokładnie to co chcemy. Temperatura kolorów i odcienie są na tyle neutralne, że będą pasować do różnych typów urody.
Sama konsystencja jest gęsta i treściwa, być może brakuje mi w niej odrobinę lekkości, ale biorąc pod uwagę cenę i jakość to nie będę się czepiać.
Transparentny puder sypki od KOBO to dla mnie jedno wielkie nie – przykro mi, ale mimo licznych prób nie mogłam się z nim zaprzyjaźnić.
Zakręcany słoiczek z sitkiem mieści 8 g produktu. Folia zabezpieczająca pozwala określić jaką ilość otworów preferujemy do codziennego użytku. W wersji oszczędnej odrywamy połowę naklejki, gdy puder jest już w znacznym stopniu zużyty dobrze jest zerwać całość dla większej wygody.
Puder ma waniliowy odcień, jest pylący i średnio zmielony.
Niestety puder ani dobrze nie matuje ani nie utrwala. No po prostu nie robi nic z tego czego bym od niego oczekiwała, za to jest mistrzem w tworzeniu efektu ciasta. Meh… nie dogadaliśmy się.
Brwi zaczęłam podkreślać stosunkowo niedawno. Zawsze mi się wydawało, że skoro mam gęste i ciemne włoski to już nic robić nie muszę. Potem wiele razy popełniałam błędy kolorystyczne. Na szczęście wiem, że do moich brwi wystarczy tylko odrobina jasnego, chłodnego brązu i właśnie taki odcień znalazłam w paletce do brwi KOBO.
W paletce znajdziemy trzy matowe odcienie. Cielisty beż do zmatowienia łuku brwiowego, jasny, chłodny brudny brąz oraz ciemny brąz w tonacji gorzkiej czekolady.
W kasetce znajduje się lusterko i aplikator, O ile lusterko to bardzo pomocny gadżet o tyle aplikator jest dość średni – wolę swoje pędzle.
Moim zdaniem paletka jest naprawdę bardzo dobrej jakości. Cienie są trwałe, nie osypują się, pozwalają w bardzo naturalny sposób podkreślić brwi. Absolutnie nie ustępują używanemu przeze mnie najczęściej Brow Pow od The Balm.
Trio do oczu czyli paletka nude eyeshadow set, tusz do rzęs glam lashes i eyeliner w pisaku to zdecydowanie lepsza strona KOBO
Kasetka działa na zasadzie większości paletek magnetycznych – po zużyciu danego odcienia możemy spokojnie dopasować do niego wkład. Bardzo lubię takie rozwiązania bo wielokrotnie po prostu szkoda mi wyrzucać całą kasetkę bo nie można dokupić do niej wkładów.
Świetnie sprawdzi się w podróży nie tylko z racji na idealny dobór kolorów, ale i wygodne lusterko. Aplikator w postaci gąbeczki nie jest moim ulubieńcem, ale od bólu naprawdę daje radę. Świetny jest za to pędzelek po drugiej stronie – wierzcie lub nie, ale genialnie sprawdza się w rysowaniu kresek eyelinerem.
Cienie mają bardzo mięciutką konsystencję, środkowy lubi nieco pylić, ale nie osypuje się z powieki. Fantastycznie się aplikują i łatwo rozcierają. Mam wrażenie, że są wyjątkowo leciutkie o dość suchej strukturze. Pigmentacja jest w porządku – na bazie spokojnie wytrzymują cały dzień.
Tusz do rzęs Glam Lashes średnio przypadł mi do gustu. Ostatnio lubuję się w silikonowych szczoteczkach, ale nie znaczy to, że kompletnie zrezygnowałam z tych tradycyjnych. Jedynym warunkiem jest ich gęstość.
Niestety Glam Lashes ma dość duże „szpary”, nie odpowiada mi jej kształt ponieważ nie do końca ładnie rozczesuje moje rzęsy. Myślę, że lepiej poradzi sobie z krótkimi i średnio gęstymi. U mnie nie było efektu wow – raczej bardzo delikatne podkreślenie.
Precise Pen od KOBO jest za to absolutnie fantastyczny. Z reguły unikam eyelinerów w pisaku bo wolę żelowe w słoiczku. Ten jednak spisuje się na medal.
Aplikator jest cienki i precyzyjny. Pod wpływem używania końcówka nie niszczy się i nie strzępi. Mimo tego, że używam go już od dłuższego czasu nadal zachowuje wilgotność i konsystencję. Mam wrażenie, że działa na zasadzie pisaka – rysuje dokładnie taką linię jaką chcemy, szybko wysycha i nie rozmazuje się.
Poniżej cienie, tusz i eyeliner w akcji.
Na deser absolutny hit i must have – matowa pomadka od KOBO. Już widząc te cudowne opakowania czułam, że narodzi się między nami głębsze uczucie. Nie pomyliłam się ani trochę – te pomadki już dziś mogę zaliczyć do moich ulubieńców 2016 roku.
Posiadam 6 odcieni i wydaje mi się że właśnie tyle liczy kolekcja.
401 La Madeleine to nudziakowy beż, neutralna tonacja o idealnej temperaturze to w zasadzie świetne dopełnienie każdego makijażu. 402 Saint Tropez to żywy, koralowy róż. Pięknie ożywia twarz i dodaje dziewczęcego uroku. 403 Cannes to faktycznie kolor niczym czerwony dywan na festiwalu. Idealna, żywa, bardzo soczysta czerwień. 404 Monaco to intensywny fiolet – kolor dla koneserów, już drugi w mojej kolekcji. 405 Nicea – moja absolutna miłość. Kolor, który idealnie współgra z moją karnacją i temperamentem. To taka brudna, jasna śliwka. Coś nie do opisania. 406 Croix – trudny kolor wymagający nieco precyzji w nakładaniu – winne, ciemne bordo.
Pomadki są niesłychanie napigmentowane, jedna warstwa daje 100% krycia. Swatche robiłam na szybko nie czekając na zastygnięcie, ale gwarantuję Wam, że po kilku minutach pomadka stapia się z ustami dając idealnie matowy, mega trwały efekt. Przy w miarę delikatnym jedzeniu i piciu, ciemniejsze odcienie wytrzymują na ustach nawet 8 godzin. Oczywiście z czasem delikatnie bledną, ale robią to w sposób równomierny. Kocham je i noszę na zmianę do pracy 🙂
Po tym długaśnym tasiemcu zdjęcia całego makijażu przy użyciu kosmetyków KOBO 🙂
Jeśli jeszcze tu jesteście i nie usnęłyście to dajcie znać jakie jest Wasze zdanie odnośnie efektu. Macie może swoich faworytów spod skrzydeł tej marki? 🙂
puderniczkam napisał
Super kosmetyki, znam tylko podkład Ideal Cover. Szminki sa boskie, na pewno kiedyś wypróbuje. Makijaż bomba
JednoSpojrzenie napisał
Dzięki wielkie – pomadki faktycznie wymiatają, jestem w nich absolutnie zakochana 🙂
Inga B. napisał
Jakie Ty masz piękne rzęsy! 🙂 lubię kosmetyki kobo, mam ich trochę 😉 szkoda, że nie wszystko się sprawdziło. Ja chętnie wypróbowałabym pomadki, cienie i ten zestaw do konturowania 😉
JednoSpojrzenie napisał
Dziękuję, ostatnio jednak bardzo podupadły na kondycji – kiedyś miałam zdecydowanie ładniejsze.
Pomadki i paletkę do konturowania polecam z całego serca 🙂
Anita B. napisał
W Naturze są teraz promocje i coś czuję, że poszaleję. Szkoda tylko, że puder sypki nie zachwycił, bo muszę uzupełnić. Fajnie Ci wyszedł makijaż 🙂
Karolina Horsi napisał
Szminki i paletka do konturowania robią największe wrażenie:)
Megly napisał
Tyle wspaniałości, że nie wiadomo na co patrzeć w pierwszej kolejności. Ja od długiego czasu jestem wierna różowi wypiekanemu z Kobo, dorwałam go w promocji za 8zł, a nie ustępuje nawet tym luksusowych marek. Paletka i eyeliner by mi się przydały 🙂 Pozdrowionka! 🙂
My strawberry fields napisał
Testowałam palety cieni w Naturze i byłam pod wrażeniem ich jakości. Świetna pigmentacja i bardzo fajna konsystencja. Miałam ochotę wypróbować zestaw do konturowania, ale niestety jest zawsze wyprzedany 🙁
bloggevelinee napisał
Mam to kółeczko do konturowania. Uwielbiam je chociaż testuję ten produkt dopiero od dwóch tygodni 🙂
Nie Bieska napisał
Hahaha nie usnęłam,przeczytałam caŁy! U mnie ten puder świetnie się sprawdza, a paletka i pomadki są w kręgu moich chciejstw!
mentoska napisał
Bardzo polubiłam się z pomadkami i eyelinerem 🙂 Kółko do konturowania za to w ogóle nie chce współpracować z moją cerą 🙁
B L O N D L O V E napisał
Pomadki! <3 <3 <3 Monaco cudowna! Jutro lecę do Natury:) Paletkę do konturowania mam! Zainteresowałam się paletką i tymi podkładami:)
PS. Tasiemiec, ale interesujący:) Pozdrawiam! 🙂
Subiektywna Blog napisał
wowww, jaki makijaż, a kobo lubię, dzięki tej paletce do konturowania na mokro nauczyłam się to robić 😀
Yumi bloguje napisał
Paletki i eyeliner są fantastyczne, ale tuszu na pewno bym nie kupiła- nie cierpię takich szczoteczek
Madziak k napisał
Z przyjemnością przeczytałam tego tasiemca 🙂
ja też nie przepadam za tak mocnymi i ciężkimi podkładami. A co do pudru, to miałam nadzieję, że spisze się lepiej. Szkoda, jednak Paese u mnie w tej kwetii prowadzi 🙂
Paradise For The Eyes napisał
Z Kobo mam tylko primer i niestety nie przypadł mi do gustu. Leży i się kurzy :).
Chocolate&Chocolate napisał
Z KOBO uwielbiam cienie do powiek, są lepsze od Inglota 😉
Agnieszka napisał
Podziwiam tą marke ale jeszcze nie kupiłam ich produktów, masz ładne włosy aż zadroszczę ci ich.
Kaprysek napisał
Pomadki <3
Natalia napisał
Muszę zaopatrzyć się w coś od Kobo 😉
Świat Kosmetykoholiczki napisał
Ile cudownych kosmetyków, chętnie wypróbowałabym wszystkie 😀 jednak największą ochotę mam na tą czwóreczkę do konturowania 😀
Zareklamowana Paula napisał
ale kusisz mnie tą ofertą… 😀
JednoSpojrzenie napisał
Mają naprawdę sporo fantastycznych produktów 🙂
Turkusoowa napisał
Jaki porządny bogaty post zrobiłaś,było co oglądać! <3
więc tak-bazę silikonową i puder sypki miałam-poleciały do kosza bo się u mnie nie sprawdziły.Pisak do kresek mnie bardzo ciekawi i paletka cieni do powiek 🙂 szminki mają boskie opakowania z tym ażurkiem,ale nie lubię matów…nie mogę się przekonać do ich fenomenu,choć próbowałam 🙂
JednoSpojrzenie napisał
No u mnie ten puder sypki to jakaś totalna porażka 🙁 A opakowania pomadek faktycznie wymiatają 🙂
marionetka napisał
Muszę przyznać, że świetny artykuł. Mam kilka z powyższych perełek. Właściwie w stu procentach się zgadzam z Twoimi opiniami, ale co do aplikatora do cieni do brwi się nie zgodzę 🙂 Żadnym innym pędzelkiem tak idealnie nie udało mi się nałożyć cienia na brwi jak właśnie tym aplikatorem załączonym do paletki, a konkretnie tą ściętą częścią, pędzelkiem. Z pomadek posiadam niestety tylko jedną, tę 405. Jest bosssska 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Wiadomo, każdemu pasuje coś innego 🙂 A 405 to i mój ulubiony odcień z tej serii 🙂
szybka pożyczka przez internet napisał
Fajny blog, tylko strasznie długo ładują Ci się zdjęcia. Może powinnaś pomyśleć nad ich zmniejszeniem? Interesujący wpis, fajne kosmetyki, nie lubię jedynie kosmetyków na silikonach – zapychają pory.
JednoSpojrzenie napisał
Dzięki. W starszych postach zdjęcia były zbyt mało zmniejszane, ale generalnie dużo zależy od prędkości łącza.