Do tego posta zbierałam się już od bardzo dawna, ale niespodziewany pobyt w szpitalu i nieskończona rekonwalescencja opóźniły go znacznie. Ponadto zupełnie nie wiedziałam jak go ugryźć bo nie chodzi tu o to, że mam pretensję do kogokolwiek – producenta kosmetyku, boxa, w którym go znalazłam czy nawet do samej siebie bo nie zareagowałam odpowiednio wcześnie. Chciałabym Was jednak przestrzec, że nawet kremy z higieniczną pompką mogą w niewiadomy sposób zamienić się w szkodliwą dla zdrowia bombę.
Krem dotarł do mnie wraz z lipcowym BeGlossy. Bardzo się z niego ucieszyłam ponieważ o Yasumi zawsze słyszałam same pozytywy. Do tego właściwości kremu i zawartość kwasu laktobionowego sprawiły, że zaczęłam go używać natychmiast, odstawiając inne produkty,
W zasadzie od początku szwankowała w nim pompka. Przerywała, strzelała produktem paćkając łazienkę dookoła… Mimo mojego popędliwego charakteru, cierpliwie znosiłam te niedogodności ponieważ krem sprawdzał się bardzo dobrze. Nawilżał, wygładzał, świetnie współgrał z makijażem. Zero pryszczy czy innych problemów skórnych przemawiały na jego 100% korzyść.
Krem przechowywałam w łazience, która latem jest najchłodniejszym pomieszczeniem w moim mieszkaniu, więc niemożliwe, że to przechowywanie miało na krem negatywny wpływ. Co miałyby powiedzieć inne kremy w słoiczkach, które zdarzało mi się nabierać paluchem? Tutaj niby pełna higiena, bo żadne przedmioty nie miały nigdy kontaktu z powierzchnią kremu.
Tak sobie używałam go przez lipiec, sierpień, aż do września gdy przerzuciłam się na kosmetyki Miya. Byłam przekonana, że Yasumi się kończy pompka sprawiała coraz większe trudności. Pewnego razu myślałam, że zacięła się na dobre, albo że produkt się skończył. Postanowiłam odkręcić flakonik, aby wyciągnąć ewentualne resztki. Moim oczom ukazało się to:
Tak mnie zamurowało, że naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Poszłam pokazać zawartość mężowi, który zadał tylko jedno pytanie ” i Ty się tym smarowałaś?” – tak… ja się tym smarowałam. Jednak ani razu nie zauważyłam w konsystencji zmian czy drobin grzyba! pędem sprawdziłam skład i zaczęłam szukać w nim konserwantów.
Jestem fanką naturalnej pielęgnacji owszem, ale nie jestem ortodoksem i nie demonizuję konserwantów. Gdyby nie one, większość kosmetyków zrobiłaby nam więcej krzywdy niż pożytku.
Nie chcę w tym momencie, abyście miały negatywne podejście do Yasumi. Nie wiem co spowodowało taką a nie inną sytuację. Być może to wada produkcyjna, jakaś nieszczelność opakowania czy nie wiem ki czort jeszcze. Chciałabym Was jedynie ostrzec i zwrócić Waszą uwagę na to, żeby bacznie przyglądać się temu czego używacie bo po prostu można zrobić sobie przykrą niespodziankę.
Miałyście kiedyś taką sytuacje?
PS. Na facebooku mała wyprzedaż wosków i kosmetyków – może coś wpadnie Wam w oko? KLIK
O matko, aż mi ciarki po plecach przeszły. Jeszcze nigdy taka historia mi się nie przydarzyła. Wina może leżeć po każdej stronie. Produktu, nieszczelności opakowania, przechowywania do momentu zapakowania go do boxa. Próżno szukać.
Szczęście w nieszczęście, że na Tobie nie odbiło się negatywnie użytkowanie tego cuda.
Dlatego ja na ten moment absolutnie do nikogo pretensji nie mam, ale pierwszy raz coś takiego mi się przydarzyło. Gdyby to się stało w kremie w słoiczku, który nabiera się paluchem, a potem stoi przez jakiś czas nieużywany, to bym to zrozumiała. Ale przy pompce? Szok.
Bardzo przykra sytuacja, współczuje Ci :(( Nigdy nie miałam takiej sytuacji, ale to jest zdecydowany minus kremów z pompką (tych w tubce też), nigdy nie wiadomo, co się może kryć podejrzanego w środku 🙁
I najgorsze jest to, że człowiek jest święcie przekonany, że tam żaden syf nie wejdzie. Ja nadal jestem w szoku i nie wiem co się zadziało, że krem tak skończył. A naprawdę bardzo dbam o kosmetyki pielęgnacyjne :/
Mam nadzieję, że ze zdrowiem już dobrze? 🙂
Wiesz co, miałam podobną sytuację z kremem, z tym, że nie był on w opakowaniu z pompką, a takim słoiczkiem, co mają charakterystyczne kremy Nivea. Za każdym razem przed użyciem myłam ręce, trzymałam w szafce nad zlewem, gdzie było sucho, a tu pewnego dnia pojawił się mały brązowy nalot. Wywaliłam, bo pomimo tego, że kosmetyk bardzo dobrze na mnie działał, to jednak mogłam sobie nim zaszkodzić… teraz u Ciebie miała podobna sytuacja… w takim razie będzie trzeba uważniej oglądać kosmetyki, szczególnie te naturalne bez konserwantów (mój taki był), bo one są najbardziej narażone na popsucie, pomimo odpowiedniego przechowywania…
Fizycznie tak, psychicznie gorzej – w sumie nie mówiłam o tym na blogu, ale straciłam ciążę. Stąd taki przestój…
Ja nadal jestem fanką kosmetyków naturalnych, ale przeciez je też można zakonserwować naturalnymi specyfikami. Wiadomo, krótsza data ważności, czasami konieczność trzymania w lodówce. Ale tu były normalne konserwanty, a i tak coś go dopadło.
Oj… mogę się tylko domyśleć się, co teraz czujesz. 🙁 Spotkało to już o drugą blogerkę, którą znam, za dużo…
Owszem, można zakonserwować naturalnie czy też innymi składnikami, niż chociażby parabenami. Ale teraz już wiem, że trzeba bacznie oglądać wszystko. Osobiście nie lubię marnować kosmetyków (podobnie z innymi rzeczami), ale wolę wyrzucić niż świadomie sobie szkodzić zepsutym kosmetykiem. Zdrowia się niestety kupić nie da, nowy kosmetyk owszem.
Bardzo mi przykro z powodu straty ciąży.
Mnie niestety też to spotkało, dwa razy – w 2012 roku (32 tydzień ciąży) i rok temu w maju (sam początek).
Jejku Kamila, w 32… bardzo współczuję. U mnie był to pierwszy trymestr i tak cholernie ciężko się z tym pogodzić 🙁
Obecnie trzeba zwracać uwagę chyba na wszystko…
No tak, ale tutaj nie chciałam odkręcać opakowania wcześniej właśnie żeby nie dostało się powietrze. W życiu nie przewidziałabym takiego finału :/
Masakra :O szczęście w nieszczęściu, że nie dostałaś jakiejś wysypki, uczulenia czy nie wiadomo czego jeszcze podczas używania :/ Już któryś raz czytam, że krem zmienił się w coś podobnego (nie pamiętam dokładnie marek) i aż strach teraz się czymkolwiek smarować…
No właśnie moja pierwsza myśl była taka czy nie zafundowałam sobie właśnie jakiejś szkody. Wiadomo, że toksyny z pleśni przenikają do organizmu i mogą dać o sobie znać dużo później. Stąd przestroga.
O masakra, okropnie to wygląda. A jaka była data ważności tego kremu? BeGlossy nie dało jakiegoś starocia czy coś w tym stylu? A może faktycznie winna była ta pompka od samego początku i ten produkt nie powinien nigdy trafić do klienta? Podejrzewam, że to nie jest naturalna reakcja kremu, musiała być czymś spowodowana tyle, ze teraz ciężko już dochodzić czym…
Lipiec 2018 – a otworzony w lipcu 2016 więc powinien być naprawdę dobrze zakonserwowany więc też mi się wydaje, że jakaś wada techniczna po drodze. Ale z drugiej strony nie raz miałam zacinające się pompki i nic się nie działo z zawartością. Dlatego nawet nie przyszło mi do głowy wcześniej żeby to rozkręcać. Dopiero gdy byłam pewna, że prawie nic nie zostało, a tu taki szok.
O fuj …
Ciekawa jaka była data ważności i czy była prawdziwa..
Dlatego demonizowanie parabenów mnie śmieszy totalnie .. Muszą być konserwanty – chyba że się je te kremy a nie używa jak normalny człowiek ..
Dobrze, że suma sumarum nic poważnego Ci się nie stało..
Mam dziwne wrażenie, żę te wszystkie boxy to specyficzny sposób na wyrwanie trochę kasy od ludzi na końcówkach :/
lipiec 2018 – więc naprawdę długa. Ja byłam w totalnym szoku i śmiem podejrzewać, że jednak jakieś źle skonstruowane opakowanie musiało być. Z drugiej strony, tak jak pisałam, miałam już zacinające się pompki, a nigdy czegoś takiego nie wyhodowałam w kremie. Nawet nie wiedziałam czy w ogóle o tym pisać, ale chyba warto ostrzec bo być może ktoś tego kremu jeszcze wcale nie otwierał…
Szok. Nigdy nie miałam takiej sytuacji.
Ja też nie, a przecież kiedyś się kremy paluchem ze słoiczka nabierało jak jeszcze się o szpatułkach nie wiedziało…
Ja w zasadzie tylko takich kremow używam. Nie miałam nic poza serum do biustu z taka popmpka.
Ojej… Ja już sama nie wiem co lepsze, te pompki czy niehigieniczne słoiczki gdzie widać co jest w środku… dużo zdrowia Kochana! ;*
Ja kocham pompki bo to po prostu wygodne jest, ale teraz chyba będę ostrożniejsza choć z drugiej strony przecież rentgena w oku nie mam 🙁
Dziękuję – jest lepiej, ale jeszcze potrzeba mi trochę czasu.
O kurde :0000000000
Nooooooo :/
Sama sprawdzę ten krem, bo mi również pompka szwankowała, ale za bardzo mnie ściągał i go odstawiłam.. Dziś go rozetnę..
Aga sprawdź bo podobno cała partia była wadliwa, kwestia konserwantu i wymieniali go na nowe. Ja o tym nie wiedziałam, ale co się toksyn na wcierałam to moje…
Sprawdziłam i u mnie wszystko jest ok.. Echh :/
Strasznie to wygląda.
Zaciągając krem z dołu opakowania nie zauważyłam żadnych niepokojących oznak zepsucia. W życiu bym się nie spodziewała, że tak to może się skończyć.
Szczerze mówiąc na początku myślałam że ktoś wynalazł nowy krem – z pleśnią. Dopiero po przeczytaniu całości zdałam sobie sprawę że każdego to może spotkać. Kto wie czy w przeszłości nie pojawiły się takie sytuacje.
Wiem jedno jeśli to się powtórzy BeGlossy zostanie potępione i to nie tylko przez zemnie
Teraz się dowiedziałam, że wymieniali ten krem bo wyszła wadliwa partia… No cóż… ja o tym wcześniej nie wiedziałam bo nie śledzę każdej możliwej aferki i zadowolona z kremu używałam go przez parę ładnych tygodni. Wysiedziałam się w laboratorium 5 lat więc pleśnie mi nie straszne i nie uciekałam z krzykiem, ale niestety gdy pomyślę o ty, że lądowało to na mojej twarzy… fuuuj
mi kiedyś zapleśniał krem w słoiczku od sylveco – ale to trochę inna historia, bo po pierwse produkt mi się przeterminował (na początku go używałam, więc pewnie go zaniczyściłam), a po drugie to kosmetyk naturalny, o krótszej dacie przydatności – ma mniej konserwantów. ale żeby takie coś kryło się w pojemniczku airless 😮 masakra!
od sylveco pleśnieje wszystko, nawet płyn micelarny i żel do mycia twarzy:) jedna wielka dziadowska firma, podobnie ja to yasumi
Od Sylveco nie spleśniało mi nigdy nic drogi Anonimie więc pleciesz bzdury albo nie umiesz przechowywać kosmetyków świńtuszku 🙂
Patrycja – no niestety po terminie po prostu ma prawo.
hahhhhhaa, pchałaś na twarz krem z dołu opakowania, bo tak pobiera pompka, a cały ten syf z góry wsiąkał w zawartość kremu i lądował na twojej twarzy,boxa oczywiście dostałaś za free, czy za niego płaciłaś:)
Właśnie się dowiedziałam, że to nie tylko mój problem bo cała partia wyszła z wadliwym konserwantem i że wymieniali na nowy produkt. Cóż, nie wiedziałam i smarowałam się przez kilka ładnych tygodni bo przecież opakowania z pompką nie przyszło do głowy mi otwierać, aby nie utleniało się. A istotę migracji toksyn pleśniowych znam doskonale – skończyłam studia kierunkowe i wysiedziałam się nad tym w laboratorium 🙂 a za free to Żydówka dupy nie pokaże jak to mówi znane przysłowie, więc nie rozumiem co pod takim pojęciem rozumiesz 😀
To ci dopiero klops! Jestem w szoku lekkim…a jak z datą tego produktu? Może faktycznie jakiś nieszczelny, bądź źle przechowywany wcześniej?
Teraz się właśnie dowiedziałam, że był źle dobrany konserwant czy coś takiego i że wielu dziewczynom tak się stało. Podobno wymieniali na pełnowymiarowy produkt, z tym, że ja się tym przez kilka ładnych tygodni smarowałam…. FUJ
Kochana było głosno o tym kremie kazda dziewczyna miałą go spleśniałego trzeba napisac do beglossy oni przyjmą ten produkt i zwroca pieniazki albo inny produkt
To ja pierwszy raz o tym słyszę, a szukałam wcześniej w sieci informacji czy tylko mnie coś takiego spotkało…
Jak dla mnie w takiej sytuacji firma powinna poinformować o tym ludzi, którym to sprzedali.
Co oni sobie myślą, że ludzie będą wcierać pleśń w skórę, jak ktoś zauważy, to mu zwrócą, a jak nie – to co im tam?
Powiem szczerze, że też tak uważam – że powinni chociażby poinformować klientki żeby sprawdziły opakowania. Przecież niektóre dziewczyny mogą trzymać je w szafkach jeszcze nie otwarte…
No ładnie, nie wiem co bym zrobiła w takim wypadku..
Heh no po prostu zaliczył kosz :/
Dokładnie i pewnie zraziłabym się do marki… :/
Mogłabyś kliknąć w linki TU ? Dzięki:*
Już lecę 🙂
Ojej, nigdy w życiu czegoś takiego bym się nie spodziewała. Pisałaś może do producenta?
Nie, właśnie się dowiedziałam, że trafiła się partia z wadliwym konserwantem i że wymieniali na nowy produkt. No ale gdybym nie zajrzała do środka to pewnie smarowałabym się nim do czasu, aż przez pompkę wyszłaby pleśń…
masakra, pierwszy raz się spotykamy z czymś takim..
Ja też – mam nadzieję, że ostatni.
Niezły przekręt :/ Dobrze że o tym piszesz, bo może w ten sposób firmy będą bardziej uważać na terminy kosmetyków, którymi raczą konsumentów. Coś takiego po prostu nie ma prawa się zdarzyć.
Tu nie była kwestia terminu, a wadliwego konserwantu jak się dowiedziałam. Mimo wszystko po wykryciu problemu nikt mnie o tym nie poinformował, a ja dzielnie dalej smarowałam się czymś takim.
Boże, jeszcze nigdy nie miałam okazji mieć takiej sytuacji. To musiało być straszne :/
Ten moment, w którym zobaczyłam zielony kożuch był po prostu bezcenny. Tym bardziej, że chwilę wcześniej dowiedziałam się, że jestem w ciąży i z przerażeniem stwierdziłam, że smarowałam się takim syfem całkiem nieświadomie.
Straszne! Nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło… Jestem przerażona, współczuję 🙁
Nie wierzyłam własnym oczom gdy to zobaczyłam. Wiem, że różne rzeczy się zdarzają no ale ja to kilka ładnych tygodni wcierałam w twarz.
Ja pierdziele, ja ten krem zuzyłam do końca i bardzo mi odpowiadał… Kurcze, nie mam juz jak go sprawdzic, bo zrobiłam foty denka i do smieci poszedł, ale skoro była wadliwa partia, to moze u mnie tez to obrzydlistwo było…. 🙁
A może nie, może akurat Tobie się to nie trafiło. Nawet nie wiem jak pocieszyć, w sumie toksyny pleśniowe wcale nie od razu robią wielką krzywdę, czasami kumulują się w organizmie :/
;(
Współczuję, ciężko stwierdzić dlaczego no ale zdarzyć się może. Dlatego może lepiej widzieć czym się smaruje, jednak w utwartym słoiczku mamy wszystko na oku 🙂
No tu okazało się, że był problem z konserwantem, po prostu wadliwa partia. Nie zmienia to faktu, że gdyby nie zacinająca się pompka to pewnie nadal bym się tym smarowała…
Fuj! Ja kiedyś kupiłam taki spleśniały krem w drogerii. Zafoliowany podwójnie z dobrą datą…Firmy AA był. Od razu oddałam.
Tutaj nawet nie wpadłam na to żeby wcześniej odkręcać, wydawałoby się, że w opakowaniu z pompką, które nie ma bezpośredniego kontaktu z powietrzem, nie powinno coś takiego mieć miejsca.
Sama nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji.. Zaskoczenie i zszokowanie!
No zbierałam szczękę z podłogi…
Jestem w szoku! Aż strach pomyśleć, co by było, gdybyś się nim dalej smarowała, bez świadomości tego, co siedzi w środku.
No nawcierałabym sobie jeszcze więcej toksyn 🙁
Nie wiedziałam że kremy tak mogą ;O
Ja chyba też nie dopuszczałam tego do głowy 🙂
Po pierwsze, mam nadzieję, że u Ciebie już lepiej i blogowanie pozwoli Ci oderwać się od tego co się w Twoim życiu stało.
A co do kremu, to faktycznie przykra sprawa. Czytałam komentarze pod Twoim postem i widać, że wiedza na temat konserwantów jest nikła…powiedzmy, że wiem co mówię, bo znam się trochę po studiach na zabezpieczaniu produktów itp. Konserwant konserwantowi nie równy – przecież wit. C też jest konserwantem i zabezpiecza np. kosmetyk czy żywność. Ktoś poruszył kwestie parabenów – tutaj oczywiście są zdania podzielone, ale badania wykazują, że substancje odkładają się w organizmie. Wiadomo, że są dozowolone dawki, które mogą być przyjęte, ale jeżeli każdy produkt posiada paraben, automatycznie dzienne "spożycie" wzrasta. Kwas sorbowy, benzoesowy, mogą znowu powodować różnego rodzaju alergie. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że grzyby i pleśnie wytwarzają toksyny i tak samo mogą uczulać! Także trzeba na ten problem patrzeć racjonalnie. Jeżeli chcesz używać produktów bez konserwantów bądź czujny i przestrzegaj zaleceń producenta – oczywiście, że te produkty mogą "spleśnieć"! Jeżeli natomiast chcesz używać produktu dłuuugo nie przejmować się przechowywaniem (oczywiście bez przesady!)musisz się liczyć, że w składzie znajdziesz konserwanty!
No właśnie tak je teraz traktuję – w dużej mierze na odstresowanie.
Co do kremu, też kupę lat wysiedziałam się w laboratorium i ogólną zasadę znam. Też jestem fanką naturalnej pielęgnacji i jeśli mogę to unikam szkodliwych substancji. Wiem, że mogą się kumulować tym bardziej, że do artykułów spożywczych też dodawane są parabeny. Poza tym jest masa świetnych naturalnych konserwantów bądź możliwie mniej szkodliwych. Ale jeśli już decyduję się na jakiś mniej lub bardziej specjalistyczny kosmetyk i świadomie wybieram coś z konserwantami to mam prawo czuć się bezpiecznie. Gdyby nie to, że odkręciłam higieniczną pompkę to nadal smarowałabym się tym syfem.
Oczywiście masz rację! Nie dziwię się Twojej reakcja – sama bym chyba zemdlała jakby mi się coś takiego przydarzyło. Oczywiście może to być przypadek jeden milion, ale warto, aby ludzie byli świadomi 🙂
aż mi się zrobiło niedobrze na ten widok….
A pomyśl jak jak się czułam, gdy odkręciłam higieniczny krem z pompką i zobaczyłam, ze smarowałam się takim syfem.
z Yasumi miałam tylko maseczkę, do tej pory nie popsuł mi się żaden kosmetyk na tyle aby wyrosła w nim pleśń. jednak Ty długo do niego nie zaglądałaś przez pobyt w szpitalu. staram się mię pootwierane max 2 kremy do twarzy + olejki na raz
Kochana nie zrozumiałaś mnie – czy 2 miesiące dla kremu z pompką to jest dużo? W szpitalu byłam 3 dni, to nie ma nic do rzeczy – zazwyczaj takich opakowań w ogóle nie otwieramy prawda? Gdyby nie ta zacinająca się pompka to nadal bym się nim smarowała. A przecież kremy w słoiczku nieraz mam zostawione na kilka tygodni i nigdy nie wyrasta na nich pleśń…
wiem czasami jesteśmy nieświadome tego co używamy . wszystkie wadliwe, spleśniałe kremy powinny być wymieniane na nowe z większą ilością konserwantu
Ojej, teraz będę każdy krem dokładnie przeglądać 🙁
Ja też będę czujniejsza choć np. tubki się nie rozetnie żeby zajrzeć co jest w środku…
Fuuu… Moim zdaniem tak czy inaczej kosmetyk należałoby reklamować. Jeśli nie był przeterminowany i dobrze go przechowywałaś… coś musi być nie tak. Co z tego, że kosmetyk jest naturalny… Ma przynosić nam pożytek, a nie krzywdę. Wstrętny widok. Sama używać obecnie kremu z pompką i też naturalnego. Aż się boję do niego zaglądać.
Pozdrawiam poniedziałkowo 🙂
Gdybym go nie odkręciła to pewnie nadal bym się nim smarowała…
O mamo!
Zacznę otwierać wszystkie kremy w takich opakowaniach i dokładnie oglądać.
Dobrze, że o tym napisałaś!
No własnie długo się zbierałam do tego posta, ale chyba jednak było warto.
Zdecydowanie warto było!
Współczuję naprawdę:/ to nie jest nic przyjemnego, swoją drogą dobrze że piszesz o tym.
No takiego niemiłego zaskoczenia kosmetycznego nie miałam od wieków.
O rany widziałam już post wcześniej, ale w samochodzie 🙂 Teraz mogę napisać, że aż mnie ciarki przeszły!! FEEE
Kochana, a mogłabym Cię prosić o kliki TUTAJ? ?:)))
W życiu bym nie przypuszczała, że to jest możliwe – a jednak. W sumie dziwi mnie czemu do składu nie dodali np. witaminy E, która podobno dobrze się sprawdza jako naturalny konserwant, może wtedy produkt byłby bardziej wytrzymały.
Obrzydziłaś mi wszystkie kremy z pompką 😛 Dotychczas myślałam, że pleśniały mi jedynie kosmetyki z kolorówki Essence, a tu proszę – może żyłam w nieświadomości 😀
Kochana, życzę dużo zdrowia i sił po tym co Ci się przytrafiło, przeczytałam w komentarzu 🙁
Co do kremu to nigdy bym się nie spodziewała czegoś takiego po kremie z pompką. Teraz będę z większą rozwagą odstawiać kosmetyki do szafki "na później". Jakoś się tak utarło, że jak kosmetyk jest w opakowaniu z pompką to może dłużej postać, a jednak niekoniecznie…
A ja po tym poście chyba jednak zrezygnuję z kupowania kremów z pompką :/
Dużo zdrowia życzę i nie poddawajcie się bo teraz może być tylko lepiej 🙂
Ja na Twoim miejscu gdzieś bym to jednak zgłosiła, bo podobne kremy mogą się znajdować "w obiegu"…
o masakra, dobrze że mnie uświadomiłaś że czasem produkt trzeba odkręcić, powinnaś to zgłosić!
O, matko! A ja mam ten krem w zapasach.:(
To przed użyciem sprawdź czy nic na nim nie urosło, podobno tylko część wyszła wadliwa.