Czas, czas, czas… czas pilnie potrzebny, jeśli ktoś ma nadmiar to poproszę o odrobinę bo nie wyrabiam się z życiem 🙂 Tyle w skrócie na temat ostatnich tygodni 🙂 Teraz parę słów na temat wielkiego rozczarowania.
Green Pharmacy darzę mieszanymi uczuciami, mają kilka produktów, które naprawdę bardzo bardzo lubię, ostatnio miałam od nich naprawdę udane mydło do higieny intymnej z olejkiem z drzewa herbacianego. Idąc tym tropem, skusiłam się na olejek kąpielowy z tej samej serii. Liczyłam, że będzie równie odświeżający jak mydło. Ach jakże się myliłam…
Olejek, który absolutnie olejkiem nie jest, a zwykłym, najnormalniejszym żelem pod prysznic zamknięty jest w estetycznej, plastikowej buteleczce zamykanej na zatrzask. Buteleczka niczym z babcinej apteczki z modnym sloganem ” natural cosmetics”, który wywołuje u mnie szczękościsk, gdyż ten produkt z kosmetykami naturalnymi ma naprawdę niewiele wspólnego. Czy już naprawdę nie mogliby zostać przy „herbal cosmetics”, mogłabym przymknąć na to oko, bo faktycznie korzystają z naturalnych wyciągów, ale cała podstawa produktu to czysta chemia.
Konsystencja jest rzadka, przezroczysta, z lekko zielonkawym zabarwieniem. Kosmetyk pieni się jak szalony, wystarczy niewielka ilość, aby umyć całe ciało. Niech nie zmyli Was „nawilżający” w nazwie „olejku”. W moim przypadku nie tylko nie było nawilżenia, ale wręcz potworne przesuszenie. Dawno nie spotkałam się z żelem, który robiłby mi taką maskarę na ciele. Gdy zorientowałam się, kto jest temu winien, każda kąpiel kończyła się wklepaniem odżywczego masła, inaczej skóra wręcz pękała…
Minusem jak dla mnie okazał się również zapach. Generalnie bardzo lubię zapach olejku z drzewa herbacianego i w mydle do higieny intymnej wypadał on całkiem naturalnie. Niestety „nawilżający olejek” będący wysuszającym żelem pachnie sztucznie, mdło i bardziej przypomina tani środek czyszczący.
Co dodatkowo wkurza mnie w kosmetykach Green Pharmacy? Już kolejny raz spotkałam się z rozbieżnymi informacjami na temat okresu ważności. Napis głosi, że produkt ważny jest 24 miesiące, symbol otwartego pudełeczka, zaś 12 miesięcy. Nie wiem jak u Was, ale u mnie niestety nie budzi to zaufania…
W porównaniu z żelem Le Petit Marseillais o zapachu kwiatu pomarańczy, którego aktualnie używam, „olejek” kąpielowy Green Pharmacy jest po prostu koszmarnym wspomnieniem.
Za 250 ml tego produktu trzeba zapłacić ok. 10 zł. Przykro mi, ale ja jestem zdecydowanie na nie 🙁
PS. Pozdrawiam 3 blogowych uciekinierów 🙂 Na pewno będę o Was czule pamiętać, szczególnie przy okazji konkursów 🙂
dziwię się, że ktokolwiek wpadł na pomysł nazwania czegokolwiek z olejkiem herbacianym w składzie, jako nawilżające. przecież ten olejek ma właściwości wysuszające, antybakteryjne:D dlatego, u mnie na przykład idealnie sprawdza się do leczenie (i zapobiegania opryszczki) oraz syfków. ale wysusza okropnie. no i bardzo 'ciekawa' wpadka z datami przydatności. i weź tu człowieku nie oszalej:)
Bardzo słuszna uwaga, jako, że moje plecy mają skłonność do trądziku, liczyłam, że pozwoli uzyskać względną równowagę. Niestety połączenie z mocnym detergentem sprawiło, że skóra wręcz swędziała z wysuszenia.
Co do dat – jest jeszcze trzecia 🙂 marzec 2015 to ostateczna data przydatności do użycia. Bądź tu człowieku mądry 🙂
Na pewno się na niego nie skuszę 🙂
Niestety nie polecam, naprawdę szkoda zachodu.
Szkoda, że się nie sprawdził… Osobiście staram się unikać wszelkich mocnych detergentów w produktach do mycia, moja skóra bardzo się z nimi nie lubi 😉
Ja ostatnio też coraz częściej szukam łagodnych środków myjących, rzeczywiście i skóra i włosy mają się po nich znacznie lepiej.
Faktycznie ta informacja o dacie ważności budzi brak zaufania do firmy. Ja często o tych kosmetykach czytam a nigdy jeszcze nie miałam okazji używać żadnego. Chyba. Nie przypominam sobie.
Powiem tak – niewielka strata 🙂 Mają kilka fajnych produktów, ale nie są to jakieś nadzwyczajne cuda, których nie dałoby się zastąpić innym kosmetykiem 🙂
Mają coś wspaniałego – masło do ciała różane, uwielbiam je 🙂
Szkoda, bo chciałam kupić. Teraz już raczej się nie skuszę 😉
Nie wiem jak inne warianty, ale niestety ten wspominam bardzo źle. Nie wybieram specjalnie łagodnych środków myjących, a od dawna żaden nie wysuszył mnie tak jak to małe paskudztwo.
Wydaje mi się, że nieotwarty kosmetyk może stać 2 lata, a po otworzeniu tylko rok. Tak czy siak, powinni to doprecyzować. A ja ogólnie nie przepadam za kosmetykami GP, nic mi z ich asortymentu nie podeszło.
Ale jest jeszcze trzecia data – marzec 2015 🙂 Jako kosmetyczny weteran poddaję się 🙂
Co do GP lubię ich olejki zarówno do włosów jak i do ciała ( i tak stosuję je na włosy ), pasuje mi eliksir, serum na końcówki i miałam fajny, odświeżający krem do stóp, a i mydło do higieny intymnej tez się sprawdziło. Reszta niestety nie.
Niezły numer z tą datą ważności. Miałam na niego ochotę, ale szkoda, że zapach tak rozczarowuje.
Ja jestem w szoku z tym zapachem, bo mydło do higieny intymnej pachniało ślicznym olejkiem herbacianym, ba! i nie wysuszało jakby nie patrzeć wrażliwej okolicy intymnej. Daty są na opakowaniu w sumie trzy – i jak tu nie zwariować?
Cóż, pracują tam tylko ludzie i wpadki mogą się zdarzyć. Jednak z drugiej strony nie robią tego hobbystycznie, wręcz przeciwnie, dostają pieniądze za wykonaną pracę, więc było by miło, gdyby określili, która z podanych dat jest właściwą.
Aż dziwne, że kosmetyk z drzewa herbacianego (albo takiego, co ma w każdym razie przypominać jego właściwości) powodował u Ciebie wysuszenie. Może alergia na jakiś składnik?
Pozdrawiam
Ale to nie jest pierwszy kosmetyk, z którym mam taki problem. To samo było z mydłem do higieny intymnej, również trzy daty. Można dostać kręćka 🙂
Olejek z drzewa herbacianego, jak słusznie zauważyła little sunshine kilka komentarzy wyżej ma działanie antybakteryjne, wysuszające i mocno ściągające ( można używać go na pryszcze ), więc chyba w połączeniu z detergentem wysuszył mnie na amen 🙁
Przydatne dwa lata od daty produkcji, a po otwarciu ważne rok?
Jeszcze się nie zawiodłam na tej firmie!
Ale na opakowaniu jest również trzecia data – ważne do marca 2015 roku. Jak tu nie zgłupieć?
U mnie na dwoje babka wróżyła – było kilka pozytywów i kilka totalnych klap 🙁
nie przekonują mnie produkty GP .
Nie dziwię się, ja też mam im sporo do zarzucenia mimo iż kilka produktów sprawdziło się u mnie.
nie miałam, ale ten zapach nie zachęca, choć powąchałabym, żeby go poznać 🙂
Mydło do higieny intymnej z tej serii pachnie ślicznie, żel niestety w trakcie kąpieli rozwija się w jakieś sztuczne paskudztwo 🙁
ja posiadam/posiadałam właściwie, bo już się skończył, ten olejek/żel o zapachu cynamonu i mandarynki i mam odwrotne uczucia i u mnie całkowicie się sprawdził (jest u mnie recenzja, 3 od góry). 🙂
Ale widzisz, olejek herbaciany ma nieco inne właściwości niż cynamon i mandarynka i bardzo możliwe, że nie powodował przesuszenia 🙂
Mam taki olejek GP ale wersję z mandarynką i cynamonem. Nie używałam go jednak więc nie bardzo mogę się wypowiedzieć.
Miałam chęć kupić ten olejek ale się wstrzymałam bo zapasów żeli do kąpieli to mam hoho i niektóre już z niezbyt długimi terminami przydatności więc trzeba denkować to co jest. Ale skoro piszesz że taki kiepski to raczej się nie skuszę :/
Już myślałam, że będzie to coś wartego uwagi.
fajnie tutaj u Ciebie 🙂
Bardzo przydatny post. Będę omijać ten koszmarek z daleka.