Dzisiejszy post dziwi nawet mnie. Jak widać po zdjęciach nie byłam na niego przygotowana… Myślałam, że kosmetyki otworzę, powącham, spróbuję i oddam mamie… Wyszłam z założenia, że na pewno nie będą mi pasować. Przyrzekam już nigdy, przenigdy nie sugerować się marką, opakowaniem, nawet na skład będę mniej patrzeć. Z wielkim zaskoczeniem zapraszam Was na recenzję kosmetyków do ciała Green Pharmacy – maseł do ciała: drzewo herbaciane&zielona glinka i imbir i rumianek oraz peelingu do ciała miód i rooibos.
Każdy z kosmetyków zamknięty jest w wygodnym, zakręcanym słoiczku, z którego bardzo łatwo nabiera się kosmetyk. Opakowanie jest porządne, nawet bliski kontakt z podłogą mu nie straszny 🙂 Dodatkowo każdy kosmetyk zabezpieczony jest folią ochronną dzięki czemu macacze drogeryjni nie będą namiętnie wpychać do niego nochali i paluchów.
Opowieść zacznę może od rodzynka w tym tercecie czyli od peelingu miód i rooibos. Jak już pewnie wszem i wobec wiadomo, peelingi do ciała uwielbiam. Mam jednak naprawdę spore wymagania w stosunku do nich. Kosmetyk od Green Pharmacy urzekł mnie pod wieloma względami.
Zacznijmy nie po mojemu czyli od zapachu. Jest tak urzekający, że wprost nie mogę się od niego oderwać i każdy peelingowy seans zaczynam od porządnego nawąchania się. Miód – słodki, z kwiatową nutą, bardzo naturalny podbity delikatnymi, specyficznymi nutami herbaty rooibos. Po prostu szał.
Konsystencja gęsta, bardzo treściwa, z dużą ilością drobinek cukru. Łatwo rozprowadza się na wilgotnej skórze i pozwala na wykonanie naprawdę konkretnego masażu.
Drobinki nie są bardzo ostre, ale dzięki ich ilości ścieranie martwego naskórka jest naprawdę konkretne. Bardzo mnie to cieszy bo nie cierpię peelingów, które nie dają żadnego efektu.
Wiele osób pewnie zwróci uwagę na skład. Peelingi na parafinie często są tłuste i pozostawiają okropną, ciężką do zmycia warstwę. Bleee… Nie wiem jak oni to zrobili, ale tutaj nie ma takiego problemu. Peeling spokojnie zmywa się samą wodą, a jednocześnie nie przesusza i nie podrażnia skóry.
Pojemność peelingu miód i rooibos to 300 ml, kupicie go za śmieszną cenę ok. 14 zł. Taka jakość w stosunku do tej ceny to naprawdę rzecz rzadko spotykana.
Rzadko piszę o wszelkich mazidłach do ciała. W sumie jeśli coś mnie nie zachwyca, ale nie jest też jakimś bublem to nawet nie mam serca żeby o tym pisać. Masło Green Pharmacy Rumianek i Imbir urzekło mnie na tyle, że aż złamałam swoją niechęć do pisania o tego typu produktach i chylę przed nim czoła.
Podobnie jak w przypadku peelingu, tu też muszę zacząć od zapachu. Rumianek w kosmetycznej wersji naprawdę wymiata. Imbir praktycznie niewyczuwalny, ale całość jest ciekawa i niebanalna. Tak pachnącego kosmetyku jeszcze nie miałam.
Konsystencja iście maślana – gęsta i treściwa. W kontakcie ze skórą szybko zamienia się w bogaty krem. Bardzo szybko się wchłania i nie pozostawia nieprzyjemnie klejącej warstwy. Aż byłam w szoku, że taki produkt może wnikać w skórę tak ekspresowo.
Działanie to wisienka na torcie. Masło radzi sobie nawet z wybitnie przesuszoną skórą. Nawilża, odżywia, wygładza i lekko natłuszcza. Nawet po prysznicu skóra pozostaje w lepszej kondycji. Dodatkowo nie obciąża skóry. Stosowałam je nawet na górne partie ciała, które nie przepadają za tak bogatymi nawilżaczami. Naprawdę dawno nie miałam tak wspaniałego masła.
Skład nie jest może wybitny, masło shea mam w wielu innych produktach i wcale nie robi szału. Nie wiem w czym tkwi sekret Green Pharmacy ale naprawdę jestem pod wrażeniem.
Za 200 ml masła zapłacimy ok 10 zł!!! Kolejny powód to tego aby poznać je bliżej.
Masło do ciała drzewo herbaciane i zielona glinka nie wywołało we mnie aż takiej euforii, ale stosowane na określone partie ciała czy po pewnych zabiegach pokazywało swoją moc.
Jeśli lubicie zapach drzewa herbacianego to już wiecie czego możecie się spodziewać – świeży i specyficzny, ale nie męczący.
Nie powiem, zielony kolor masła wygląda dość ciekawie. Konsystencja jest moim zdaniem jeszcze bardziej gęsta i treściwa niż w przypadku wersji rumiankowej. Glinka chyba robi swoje. Produkt jednak całkiem dobrze rozprowadza się na ciele i nie bieli. Wchłania się nieco dłużej niż wersja rumiankowa i pozostawia bardziej wyczuwalny film.
Moim zdaniem kosmetyk najlepiej sprawdzał po depilacji – świetnie koił podrażnienia, niwelował stany zapalne i wygładzał skórę. Moje dotknięte trądzikiem plecy również wyglądały po nim znacznie lepiej. Ogólnie stosowałam go na całe ciało, przez zapach może nie zaprzyjaźniliśmy się aż tak mocno jak z rumiankiem, ale faktycznie w roli preparatu wspomagającego gojenie i regenerację sprawdzał się super.
Skład wersji drzewo herbaciane i zielona glinka dość podobny do poprzednika z tym, że zamiast rumianku i imbiru mamy właśnie glinkę i ekstrakt z drzewa herbacianego.
Pojemność 200 ml cena ok. 10 zł.
Wiem, że nie każdą z Was namówię i nie każdej będzie pasował skład czy zapach. Ja jednak musiałam o nich napisać bo dawno żadnego kosmetyki tak mnie nie zaskoczyły. Zakładałam, że będą porażką, a okazały się być lepsze niż niejeden o wiele droższy odpowiednik.
Miałyście ostatnio jakiś produkt, który tak bardzo Was zaskoczył? Dajcie znać 🙂
Miałam kiedyś ich masło do ciała z różą, bardzo dobrze je wspominam, pamiętam, że miało taką ciekawą, "gumową" konsystencję.
Wolę peelingi solne, a marka dobrze mi się kojarzy 🙂
Kosmetyki Green Pharmacy są niezłe – wiem bo miałam kilka. I mam wielkie szczęście, bo u mnie w osiedlowej aptece jest cała szafa tych cudów 🙂
Ojj nie kuś ! Teraz to mam ochotę na ten peeling 😉
Uwielbiam wersję miód i rooibos 🙂
Peeling mnie nie zachwycił, a masła poza zapachami to wg mnie też nic specjalnego ;/
Muszę wypróbować.
Kusisz, szczególnie tym peelingiem ! 🙂
Jakos nigdy nie zwracałam uwagi na kosmetyki tej marki bo zraziły mnie kosmetyki do wlosow Green Pharmacy, ale Twoja recenzja peelingu bardzo mnie zachęciła 🙂
http://Www.evelinebison.pl
Ja bardzo lubię Green Pharmacy,i u mnie było odwrotnie-zachęcał do kupna opakowaniem,firmą,nazwą 🙂 Miałam wersję argan/figa-polecam! i peeling,i masło do ciała,i żel pod prysznic,cudowna trójca 🙂 pozostałe zapachy mi średnio odpowiadają po zestawieniach,jedynie własnie na miodową serię poluję-teraz wiem że na 1000% si,ę skuszę 😀
Lubie produkty z tej firmy. Miałam min. peeling i masło różane – bardzo przyjemny zestaw 🙂
Ale ten peeling musi cudownie pachnieć 🙂
Bardzo lubię produkty GP 🙂 Oj na ten peeling to mnie skusiłaś 😀
moja siostra miała kiedyś różane masełko z tej marki
Z tej firmy używałam tylko żeli pod prysznic i byłam z nich zadowolona 😉 widzę, że koniecznie muszę zwrócić też na inne produkty tej firmy 😉
Tyle o ich czytam że w końcu wybiorę się na zakupy. Peeling chcę najbardziej
Tyle o ich czytam że w końcu wybiorę się na zakupy. Peeling chcę najbardziej
oj kusisz 🙂
No proszę,fajnie,że Ci się sprawdziły,ale przyznam,mnie również to dziwi 🙂
Mam od nich peeling 🙂 Teraz z chęcią skusiłabym się na jakieś masełko do ciała. Lato idzie, lubię takie produkty. Do mnie zapach drzewa herbacianego bardzo przemawia. Pozdrowionka serdeczne 🙂
Uwielbiam produktu tej marki. Peeling z chęcią bym wypróbowała, bo jeszcze go nie miałam 🙁
Rumianek Imbir uwielbiam i potwierdzam, że jest świetny 🙂
Masła masłami, ale peelingiem to mnie serio zaciekawiłaś! Jestem sroka na wszystko co miodowe, więc z całą pewnością przy najbliższej okazji rzucę się na to 😀
Uwielbiam masła <3 jeszcze takie zapachy!
Lubiłam ich masło do ciała Masło shea i zielona kawa 😉
Miałam kiedyś ich peeling do ciała, ale nie wiedziałam wtedy jeszcze że solne podrażniają mi skórę więc się nie polubiliśmy, bo bardzo piekła mnie po nim skóra :/
GP uwielbiam, bo mają świetne kosmetyki a na ten peeling już się napaliłam 😀
No proszę! Wszystkie wydają się interesujące 🙂 Ale najbardziej zapach tego peelingu 😉
Chyba muszę się bliżej przyjrzeć tym kosmetykom 😀
A ja jeszcze nigdy nie miałam żadnego kosmetyku pielęgnacyjnego tej marki, jedynie do włosów – czas to zmienić 😀