Kocham kupować pomadki, szczególnie te w żywych kolorach, ale jak przychodzi co do czego, to wychodzę z domu tylko z balsamem ochronnym. Szczególnie zimą ciężko uświadczyć u mnie kolor na ustach. Wiatr, który przykleja włosy do ust, szalik, który zjada szminkę no i słynne maty, które choćby nie wiadomo co i tak wysuszają usta. Zresztą matami czułam się już nieco zmęczona, szukałam czegoś co będzie mocno napigmentowane, trwałe, ale kremowe i nawilżające. I znów znalazłam to czego chciałam właśnie w Golden Rose – Smart Lips zapraszają się do przeczytania 🙂
W mojej kolekcji znajduje się 5 odcieni pomadek Smart Lips – 04, 09, 10, 21 i 22. Nie mam ulubieńca bo noszę je w zależności od humoru – wymiennie 🙂
Opakowania w formie wysuwanej kredki jakoś nigdy szczególnie mnie nie kusiły. Jestem tradycjonalistką i lubię klasyczny krój. Mimo wszystko muszę przyznać, że ten kształt ma swoje wielkie plusy. Nakładając pomadkę staram się zachowywać jej kształt, dzięki temu nawet po dłuższym używaniu mogę perfekcyjnie obrysować kształt ust. Klasyczną szminkę trzeba w takim przypadku wspomagać pędzelkiem, szczególnie przy intensywnych odcieniach.
Kolejny aspekt „kredkowej” formuły? Byłam przekonana, że będzie to lekkie masełko w stylu Sheer&Shine. Półtransparentne i delikatne. Oj nic bardziej mylnego! To bogate, mocno kremowe formuły o gigantycznej pigmentacji. Wystarczy lekko dotknąć ust, a od razu pokrywają się zdecydowanym kolorem. Swatchy na ręku nie mogłam domyć nawet na drugi dzień..
Największy atut, szczególnie w kwestii zimy to nawilżający efekt. Pomadki zupełnie nie wysuszają ust. Po nałożeniu, ma się wrażenie, że na ustach mamy właśnie nawilżający balsam. Po pewnym czasie mocniej zastygają dzięki temu są trwałe. Nie jest to lip stain, ale przy ostrożnym jedzeniu i piciu (raczej bardziej w stylu księżnej na oficjalnej kolacji, niż prosiaka na Big Macu ), utrzymują się przez kilka godzin.
Efekt na ustach nazwałabym satyną. Nie jest to typowo wilgotna i lśniąca poświata, nie jest to również mat. Bardzo podoba mi się ten typ wykończenia.
Co prawda pogoda w ostatnich dniach bardziej przypomina wiosnę niż zimę. W centrum, gdzie mieszkam, w zasadzie tej zimy nawet porządnie nie doświadczyłam, ale wiatr i chłód sprawiają, że wszelkie odkryte partie ciała nawilżam milion razy ( poza dłońmi, z tym mam nadal problem ).
Jeśli więc tak jak ja czujecie się zmęczone matowym terrorem, a Wasze usta błagają o nawilżenie, to mogę śmiało polecić Smart Lipsy. Cena za sztukę to ok. 14,90 zł, na Walentynki pewnie trafi się jakaś promka. Nic dziwnego, że dostały nagrodę „Perła Rynku Kosmetycznego 2018„. Ja na bank zgarnę jeszcze numerek 23.
Lubicie pomadki Golden Rose? Macie swoich faworytów? Ja chyba jeszcze nie znalazłam bubla.
9 i 10 najbardziej wpadły mi w oko 🙂
Powiem szczerze, że mi też najbardziej się podobają bo właśnie takich odcieni brakowało mi w kolekcji 🙂
9 i 10 to kolory najbliższe temu co lubię. Tych kredek GR nie znam i przyjrzę się im kiedyś prze okazji. Nie wiem do końca jak z ich formułą, bo przepadłam jesli chodzi o kompletnie matowe pomadki.
Ja też najbardziej lubię tego typu kolory, ale z uporem maniaka próbuję innych… z nie do końca dobrym skutkiem 😀
Powiem tak…mi matowy terror zupełnie nie przeszkadza, a wręcz go uwielbiam…. ale te kredki są bardzo urocze!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ja też lubię matowe pomadki, ale tylko " na wyjścia" na co dzień zdecydowanie bardziej lubię delikatny look bo używam mineralnych kosmetyków i całość jest bardzo delikatna.
21 i 22 to zdecydowanie moje kolory. Niestety, jeszcze nie miałam okazji używać tej serii, ale mam nadzieję, że niebawem ulegnie to zmianie:)
Hahaha wcale się nie dziwię, zawsze kojarzę Cię w intensywnych ustach 🙂
Kolory piękne, a na ustach wyglądają pięknie.
Właśnie efekt na ustach bardzo mi się podoba, a dodam, że wcale nie mam idealnie wypielęgnowanych bo patologicznie obgryzam skórki 🙂
04 i 09 śliczne 😍
Ta pierwsza trójka skradła moje serce najbardziej 🙂
04 wyglądanie niepozornie, ale na ustach pięknie! 🙂
No nie? Niby beżyk, niby nudziak, cholera wie co, a tak pięknie się komponuje 🙂
Potwierdzam, że są świetne na zime. Ja mam numerek 5. Z przedstawionych przez Ciebie podoba mi się 9.
No to się rozumiemy 🙂 Noszę je namiętnie i naprawdę nie odczuwam wysuszenia, no poza tym, że patologicznie je obgryzam, ale z tym wygrać nie potrafię.
Przyjemnie wyglądają i widzę że i cena niezbyt wygórowana 🙂
No właśnie to jest wielkim atutem GR, świetna jakość w dobrej cenie 🙂
Wyglądają całkiem przyjemnie.
Zdjęcia mają swoje ograniczenia, ale na żywo są mega kremowe i przyjemniusie 🙂
Golden Rose wymiata jeśli chodzi o pomadki :)))
Zgadzam się! Mają rewelacyjną jakość i ceny. Naprawdę dużo droższe pomadki się chowają 🙂
Bardzo lubię firmę Golden Rose, ale boję się wypróbować tych pomadek w formie kredki. Totalnie nie mogę się do nich przekonać :/
Pozdrawiam!
Fajne że nie są matowe osobiście źle się czuję w matach. Kolory są super każdy mi się podoba 🙂 Pozdrawiam 🙂
Mam, a właściwie miałam jeden kolor – oddałam mamie, bo u mnie nie zachwyciła ta pomadka. Szybko się ściera, wylewa poza kontur. Zdecydowanie nie moje pomadkowe klimaty ;/
jakość i cena pomadek Golden Rose zawsze mnie zachwyca! Wspaniałe kolory przedstawiłaś kochana <3 Choć moje serce podbiła czwóreczka, piękny nudziak – koniecznie muszę sprawdzić go na żywo 🙂 Pozdrawiam serdecznie :*
Moje usta nie lubią tych kredek, za bardzo je wysuszają 🙁
9 mega!
Miałam chyba 4 odcienie,a teraz ostał mi się ulubiony 04,bardzo fajne są te pomadki 🙂
z GR nie miałam dawno mazidła do ust. Co do balsamu do ust to ostatnio tak samo miałam;)
Uwielbiam takie perełki 🙂
https://blogujemytestujemy.blogspot.com/
uwielbiam golden rose! 😀 jedne z najlepszych pomadek ever!
http://czynnikipierwsze.com/
Każdy z kolorów, ma coś fajnego w sobie. Ciężko by mi było wybrać ten najlepszy.
21 i 22 mi się podobają, w zasadzie to wyglądają tak samo na ustach 🙂
09 idealna na co dzień 😉