Marka Geek&Gorgeous chodziła za mną już od dawna. Jak wiecie jestem wielką fanką kosmetyków opartych o substancje aktywne. Chyba ze wszystkich kosmetycznych zajawek to pielęgnacja twarzy jest moim konikiem. Przez wakacje miałam okazję używać żelu do mycia twarzy Jelly Joker oraz serum C-Glow z 15% witaminą C. Od kilku tygodni jest ze mną również serum A-Game z 0,1% retinalu. Czy faktycznie ta marka zasługuje na zbierane pochwały?
* Współpraca reklamowa z beautygeeks.pl
Geek&Gorgeous – czym się charakteryzują?
Jeśli zerkniecie na opakowania to stwierdzicie, że są proste i minimalistyczne. Zupełnie tak jak składy ich kosmetyków. Przemyślane, nie przesadzone, pozwalające na budowanie wieloetapowej pielęgnacji bez zgrzytów. Z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że ta marka to jeden z moich hitów 2022 roku.
Geek&Gorgeous Jelly Joker – delikatny żel do mycia twarzy
Gdybyście zapytali mnie co jest podstawą udanej pielęgnacji, bez wahania powiedziałabym, że dobre oczyszczenie cery. Wierzcie mi, gdy robiłam makijaże to napatrzyłam się na wiele „niedomytych” buziek. Na pytanie „czy zmywała Pani dziś makijaż?” otrzymywałam odpowiedź, że nie malowała się od 2-3 dni… A resztki podkładu przy płatkach nosa mówiły zupełnie coś innego. Dlatego sama naprawdę dbam o to żeby wszelkie newralgiczne miejsca dokładnie doczyszczać. Żel Jelly Joker od Geek&Gorgeous towarzyszył mi zarówno do porannej jak i wieczornej rutyny.
Opakowanie, konsystencja, zapach
Żel zamknięty jest w klasycznej, miękkiej tubie. Otwór jest w sam raz dzięki temu aplikuje odpowiednią porcję kosmetyku. Konsystencja przypomina gęsty kisiel – rzadką galaretkę. Nie jest to żel z gatunku pieniących, ale „śliska” formuła jest wydajna i bardzo dobrze rozprowadza się na twarzy. Nie jest perfumowany.
Działanie
Uwielbiałam go przede wszystkim do porannego oczyszczania twarzy. Dzięki temu, że jest łagodny, nie wysusza i nie powoduje ściągnięcia, idealnie nadawał się jako pierwszy krok porannej rutyny. Skóra po myciu była gładka, bez podrażnień i odświeżona. Nie mogę mu jednak nic zarzucić przy wieczornej pielęgnacji. Jako drugo krok w demakijażu, bardzo dobrze radził sobie z domywaniem nawet cięższych podkładów. Warto podkreślić, że nawet skóra podrażniona po kwasach czy retinalu, bardzo dobrze go tolerowała.
Skład
Water, PEG-6 Caprylic/Capric Glycerides, Propanediol, Methyl Gluceth-20, Poloxamer 184, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydroxyethyl. Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Panthenol, Allantoin, Xylitylglucoside, Anhydroxylitol, Xylitol, Citric Acid, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin
Geek&Gorgeous C-Glow – serum z 15% witaminą C
To jest definitywnie moje ulubione serum do twarzy z witaminą C. Początkowo nie byłam zbytnio przekonana bo raczej stroniłam od witaminy C w postaci kwasu askorbinowego. Okazało się jednak, że w każdym aspekcie było wręcz idealne pod SPF i na bank będzie powtórka.
Opakowanie, konsystencja, zapach
Serum zamknięte jest w buteleczce z pipetą. Nie jestem miłośniczką pipety, wolę air-lessy, ale tutaj ma to sens. Dlaczego? Konsystencja serum to w zasadzie woda! Przypomina esencje do twarzy. Niech Was jednak nie zmyli ta lekkość, kosmetyk jest naprawdę potężny w swoim działaniu. Zapach jest specyficzny, nie umiem go określić, ale nie jest nieprzyjemny.
Działanie
Jak wspominałam wyżej, C-Glow od Geek&Gorgeous to idealne serum pod SPF. Podobno właśnie forma kwasu askorbinowego najlepiej się do tego nadaje. Ponadto w składzie znajdziemy kwas ferulowy i witaminę E, które nie tylko potęgują działanie antyoksydacyjne, ale i przedłużają trwałość. Serum warto trzymać w lodówce, wtedy wytrzyma 3 miesiące. Poza lodówką do 6 tygodni. I powiem Wam szczerze, że przy takim uczciwym, codziennym używaniu na twarz szyję i dekolt, wystarczyło mi na 2 miesiące wakacji.
Stosowałam rano i bardzo szybko zaczęłam zauważać poprawę w kolorycie skóry. Skóra stała się gładsza i bardziej promienna. Muszę przyznać, że kierowałam się raczej potencjałem antyoksydacyjnym i stymulacją produkcji kolagenu jednak przy regularnym stosowaniu zaczęłam zwracać uwagę także na te szybko widoczne aspekty. Wodnista formuła ma tutaj tę zaletę, że nawet przy cerze tłustej czy przy mega upałach, nic nie spływało mi z twarzy tylko pięknie się wchłaniało.
Skład
Water, (L-)Ascorbic Acid, Dimethyl Isosorbide, Butylene Glycol, Peg/Ppg/Polybutylene Glycol-8/5/3 Glycerin, Ferulic Acid, Tocopherol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Sodium Hydroxide
Geek&Gorgeous A-Game – serum z 0,1% retinalem
Jeśli chodzi o ocenę produktów z retinolem czy retinalem czasami ciężko jest wyrazić konkretną opinię o działaniu gdyż jest ono bardzo rozciągnięte w czasie i tak naprawdę to bardzo długofalowe efekty. Są jednak aspekty, na które zwracam uwagę od strony czysto technicznej i po tym mogę ocenić czy kosmetyk mi pasuje czy nie.
Opakowanie, konsystencja, zapach
Pierwszym plusem serum A-Game od Geek&Gorgeous jest opakowanie typu air-less. Dzięki temu faktycznie produkt jest dobrze chroniony przed czynnikami zewnętrznymi, nie ma kontaktu z powietrzem, łatwo się go aplikuje (a wystarczy objętość ziarnka grochu) i nie trzeba przechowywać go w lodówce. Dla mnie same plusy. Konsystencja jest leciutka i aksamitna niczym kremowa emulsja. Szybko się wchłania i nie zostawia klejącej warstwy. Zapach jest taki charakterystyczny dla kosmetyków z retinolem/retinalem. Nie umiem go określić, ale wszystkie pachną podobnie.
Działanie
Oczywiście nie jestem w stanie napisać Wam, że wszystkie moje zmarszczki zniknęły bo używam produktu od kilku tygodni. Ale! Moja skóra jest już przyzwyczajona do retinoidów, nie przerywałam kuracji nawet latem. Zmniejszyłam tylko częstotliwość. Serum A-Game ma jednak tę zaletę, że oprócz widocznej poprawy skóry, zmniejszeniu ilości niedoskonałości dodatkowo łagodnie obchodzi się z cerą. Stosuję je 2-3 razy w tygodniu. I zazwyczaj na trzeci dzień po aplikacji retinoidów miałam zaczerwienienie, łuszczenie i nadwrażliwość cery. Tutaj odczuwam jedynie lekkie mrowienie, ale skóra się już nie łuszczy i nie czerwieni. Sam proces powrotu do częstszego stosowania był dużo łagodniejszy. U mnie najbardziej zauważalne efekty są na czole. No i pory w okolicach nosa stały się nieporównywalnie mniejsze. Jeśli to Wasza pierwsza przygoda z retinoidami sięgnijcie po wersję 0,05%.
Skład
Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Oleyl Erucate, Glycerin, Triheptanoin, Cyclodextrin, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Biosaccharide Gum-1, Allantoin, Retinal, Rubus Chamaemorus (Cloudberry) Seed Oil, Panthenol, Citric Acid, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA, Pentylene Glycol, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol
Przy najbliższej okazji chętnie sięgnę również po krem Happier Barrier, który wygląda na idealnego kompana zimowych dni. Wszystkie przetestowane kosmetyki naprawdę bardzo spodobały się mojej cerze. Zresztą – serum z witaminą C zużyłam do cna zostawiając tylko kilka kropel, aby pokazać Wam konsystencję.
Dodaj komentarz