Tytuł nieco zaczepny, bo my – blogerki dobrze wiemy, że wcale tak nie jest. Coraz częściej jednak czytam zarzuty, że można u nas spotkać tylko pochwalne pieśni. Czy tak jest naprawdę? Rzadko wdaję się w dyskusję, ale tym razem chciałabym napisać o swoim punkcie widzenia i darujcie mi, ale z pewnością wyjdzie chaotycznie.
![]() |
MOJE NIETRAFY KOSMETYCZNE |
1. Prawda. Wcale nie zamierzam ukrywać, że sama najczęściej publikuję pozytywne recenzje. Dlaczego? Gdy kosmetyk nie pasuje mi przy drugim, trzecim, czwartym użyciu to po porostu z niego rezygnuję, a po tak krótkim okresie naprawdę ciężko jest rzetelnie ocenić produkt. Jeśli już piszę to najczęściej o bublach makijażowych czy nieudanej pielęgnacji twarzy, choć najwięcej nieudanych produktów trafiło mi się w kategorii: włosy. Niestety mój gatunek włosa jest wysoce specyficzny i to co mi nie pasuje, świetnie sprawdza się u innych. Mimo to nadal uważam, że moja recenzja po 3 użyciach szamponu nic nie wniesie.
2. Praktyka czyni mistrza. Po latach podróży przez kosmetyczny świat, zgłębieniu podstawowych tajników składów i dopasowaniu rodzaju pielęgnacji do preferencji naprawdę potrafię dobrać sobie kosmetyki i rzadko zdarza mi się dać ciała. Owszem – trafiają się lepsze i gorsze, nie zawsze pieję z radości. Bublami jednak nazwać ich nie można. Dodatkowy aspekt – praktycznie wszystkie produkty kupuję sama, więc do niczego nie muszę się zmuszać. To mój świadomy wybór.
3. Współprace. Temat rzeka i naprawdę nie mam ochoty go wałkować. Wiem jednak, że ciągle wiele osób uważa, że jak blogerka otrzyma coś za darmo to będzie pisać o ochach i achach na ich temat. Cóż, wiem, że są jednostki, które uważają, że to klucz do sukcesu. Zdecydowana większość wie jednak, że kłamstwo ma krótkie nogi, a czytelniczki nie są głupie i nie dadzą się nabrać. Ja w życiu nie zaryzykowałabym Waszego zaufania nawet za ciężarówkę kosmetyków. Blog to moja pasja i wcale nie wstydzę się, że na nim nie zarabiam. Owszem, fajnie by było zarabiać na czymś co kocha się robić, jednak nie kosztem ludzi, którzy dają tej stronie życie.
To są takie moje subiektywne odczucia i przemyślenia, proszę nie traktować ich jako prawdy objawione 🙂
A wy macie jakieś spostrzeżenia w tym temacie? Chętnie poznam Wasze opinie. A jutro zapraszam na wyniki konkursu 🙂 Myślę, że uda mi się podjąć ostateczną decyzję 🙂
jeśli produkt nie sprawdza się na całej linii to szkoda mi czasu aby o nim pisać, jeżeli ma dobre i złe strony to je podaję. wybieram kosmetyki, o których wiem, ze z dużym prawdopodobieństwem spodobają się mi i bedą dla mnie odpowiednie. nie kupuje kremu do tłustej cery, który ktoś bardzo zachwala bo sama mam suchą. itp.
To już w ogóle byłby kosmos kupować krem do cery tłustej, gdy ma się suchą tylko dlatego, że ktoś poleca. Zawsze staram się wypunktować mocne i słabe strony, ale generalnie gdy coś użyję 3 razy i robi mi ewidentne kuku to ciężko mi napisać o nim coś rzetelnego.
u mnie jest różnie, od ochów i achów, przez średniaki po buble, dla mnie nie ma znaczenia czy produkt jest ze współpracy czy kupiony, jak badziewie, to trzeba to napisać, szkoda, że zazwyczaj te początkujące blogerki idą innym tropem…
No niestety, myślą, że jak napiszą szczerze to firma się obrazi. Takie rzeczy należy ustalać na początku podjęcia współpracy, ale wiadomo, nie każdy tak uważa.
Oj, ja początkująca blogerka i mimo to nie piszę ochów i achów na wszystkie strony. Nie mam żadnej współpracy i żyję, swoich kosmetyków mam pod dostatkiem i jak coś mi nie pasuje to piszę 🙂 nie ma co ściemniać.
Po pierwsze to nie jesteś taka początkująca, a po drugie – ja absolutnie nie generalizuję. Powiedzmy jednak szczerze, rzadko zdarza się, że kosmetyk jest totalnie na nie – raczej większość ma swoje plusy i minusy.
O dziękuję 🙂 choć za początkującą jeszcze się uważam, choć w sumie może racja. Aż tak początkująca nie jestem ale od początku uważałam że nie ma co pisać samych pochwal dla kosmetyku, który jest gówno wart. Nie na tym to polega. A dla mnie, jeśli kosmetyk ma jakąś poważną wadę to już przesłania mi to wszystko. O wadzie się rozpisze a nawet jeśli coś jest na plus to zajmie to niewiele miejsca.
Ja też zawsze punktuję mocne i słabe strony, rzadko jednak trafiam na coś co jest 100% bublem, wręcz bardzo bardzo rzadko 🙂
hahaha jeśli ktoś tak twierdzi, to oznacza że nie czyta recenzji 😉 Większość kosmetyków ma swoje dobre i złe strony, które zawsze staram się wymienić. To że nie spełnia się w jednej kwestii nie oznacza, że całkowicie przestanę go używać. Poza tym tak jak napisałaś, jeśli coś mi nie pasuje do końca to puszczam to w świat i nie wspominam o tym na blogu. No chyba, że wywoła bardzo skrajne emocje. Sama ostatnio dodałam pierwszego posta o bublach. Mimo że na blogu pojawiały się już recenzje na "nie", to jednak nie byłam w stanie całkowicie odradzić zakupu. Z resztą doskonale znamy to z komentarzy. Często się zdarza że mam mieszane uczucia, a ktoś napisze: ja go uwielbiam. Naturalna kolej rzeczy 😉
Napisałaś dokładnie to czego samej nie udało mi się wyrazić. Zawsze piszę o wszystkich aspektach kosmetyku, summa summarów przeważnie jest on na plus, a przynajmniej tak jak piszesz ciężko komuś w 100% go odradzić. Zdarzało mi się oczywiście, że coś mocno skrytykowałam, a komentarze były zgoła inne. Grunt to być fair wobec samej siebie 🙂
Dokładnie 🙂 I tego się trzymajmy.
Jasne 🙂
podpisuję się pod tym 🙂 mi również zdarzało się skrytykować kosmetyk a komentarze od dziewczyn były często pozytywne. Po prostu nasza skóra, włosy sa różne i to, że komuś coś totalnie nie pasuje nie oznacza że dany kosmetyk to lipa – u kogoś innego może się sprawdzic. Dlatego buble często umieszczam w denku (jeśli uda mi się zdenkowac takiego gagatka) – nie mam siły pisac całych elaboratów na temat gniota 🙂 Łapię się tez na tym, że też wywalam kosmetyki, które mi nie pasują np. po kilku tygodniach stosowania.
haha i mamy komentarze typu 'a u mnie się sprawdził", ok, ale ja piszę swoje subiektywne zdanie, ktoś może się z nim nie zgadzać, ale trzeba się nawzajem szanować, nie wytykać i nie kminić czy dostała, czy kupiła a może pożyczyła 😉 jeśli kosmetyk mi definitywnie podpadnie to nie omieszkam o tym nie wspomnieć, czy w denku, czy w osobnym poście, chociażby żeby przestrzec innych, ale nikomu nie zakazuję kupna, wolna wola! przypomina mi się recenzja tuszu Benefita, który zjechałam a dostało mi się za to od… czytelników, że nie umiem używać, że krzywdę zrobiłam firmie itd itp firma dalej żyje i lubimy się dalej 🙂 w ogóle to temat rzeka, północ wybiła, trzeba iść spać 😉
mało składnie to wyszło haha
Siouxie – ja też często wspominam o nich w denku, jakieś ogólne wrażenia, co mi nie pasowało, ale czasami najzwyczajniej w świcie nie umiem powiedzieć nic więcej. No i tak jak piszesz, ja wyleję żale, że kosmetyk się nie sprawdził, a ktoś napisze, że u niego działał ekstra np. maska z kolagenem od Bingo Spa 🙂
Sauria – ja też zawsze piszę to co myślę, najczęściej recenzja jest " na dwoje babka wróżyła" – wymieniam wady i zalety produktu. Każdy ostatecznie może sam zdecydować czy zalety są dla niego bardziej przekonujące niż wady. 100% buble jednak ciężko mi namierzyć, a jeśli coś totalnie mi nie przypasowało i po trzech użyciach poszło w świat to nawet ciężko napisać o nim rzetelną recenzję 🙂
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Denerwuje mnie to, że blogerki kojarzone są z dostawaniem wszystkiego za darmo w zamian za pozytywną opinię. Ja tam nie boję się pisać niepochlebnych recenzji i jak coś mi nie podpasuje to mówię o tym głośno i wyraźnie. Myślę, że dzięki blogerkom wiele ludzi potrafi znaleźć kosmetyk czy inny produkt, który będzie ich strzałem w 10 🙂
Właśnie czasami mam wrażenie, że niektórzy po prostu nie czytają recenzji lub zupełnie nie znają danego bloga. Ja bardzo często widzę jak dziewczyny wymieniają wady i zalety produktów. Nie oznacza to jednak, że produkt średni jest od razu bublem 🙂
Fakt,kiedy mi coś nie pasuje,nie nie potrafię podejść do tego produktu w pozytywny sposób to ciężko jest napisać o nim recenzję tym bardziej że każda z nas jest inna i każdy produkt inaczej się u nas sprawdza,ja najczęściej podkreślam że zawsze należy sie przekonać na własnej skórze czy dany kosmetyk nam odpowiada czy nie bo to co dla mnie jest ideałem dla kogoś może być bublem:)Staram się być w porządku względem siebie i innych:)
Ja też dwa razy się zastanawiam zanim ostro skrytykuję dany produkt, sprawdzam, analizuję, szukam pozytywów jak i negatywów. Jeśli coś faktycznie mi nie pasuje i jestem w stanie to obiektywnie ocenić to o tym piszę. Jeśli jednak nie umiem do końca sprecyzować swoich odczuć lub używałam czegoś bardzo bardzo krótko to o czym tu pisać. A bycie fair wobec siebie samej, a co za tym idzie wobec własnego sumienia jest chyba najważniejsze.
Zgadzam się z Tobą, że najważniejsze to pisać prawdę, bo w końcu i tak się czytelnicy przecież zorientują, że dany kosmetyk jest do bani.
Jak wiesz Kochana, mój blog nie jest kosmetyczny i jak piszę o kosmetykach, to o takich, które naprawdę chcę polecić, bo mnie z konkretnych powodów urzekły:)
Wydaje mi się, że ludzie po prostu blogują z różnych powodów. Na pewno nie można generalizować, że wszystkie blogerki kosmetyczne, to są takie czy siakie, różni są ludzie i różne blogi. Dobrze, że każdy ma wybór, co pisze i co czyta:)
Uściski!:)
Ja w ogóle nie rozumiem jaki jest sens kłamstwa – przecież to tak szybko wychodzi, czytelniczki nie są głupie i bardzo łatwo domyślą się, że ktoś ściemnia. Ja w życiu nie zrobiłabym czegoś takiego bo za bardzo cenię sobie mój blog, jest to moja pasja więc jaki jest sens kogoś oszukiwać. Najważniejsze, tak jak napisałaś, że mamy wybór. Oby tych dobrych wyborów było jak najwięcej 🙂
Buziaki :*
Moim zdaniem w większości kosmetyków znajdziemy jakieś poztywy, coś na plus i coś na minus i warto to podkreślać. Chociaż, jeśli trafiłabym na bubel i byłby on współpracowy, nie miałabym skrupułów. Dzięki czytelnikom zdobywamy popularność i powinnyśmy być szczere wobec nich.
Apropo różnych cudów na kiju nienawidzę wręcz jak ktoś z innymi probelmami skórnymi i typie cery, poce coś przeznaczonego dla skóry o zupełnie innych wymogach. Jak można zaufac osobie z cerą naczynkową i wrażliwą, która pisze o toniku silnie oczyszczającym (z alko w skłądzie) dla cery trądzikowej? to mój ulubiony przykład i zawsze go podaje, zresztą relany hehe. Nie lubie też, gdy ktoś po użyciu jednej próbki pisze recenzje…
Otóż to – za każdym razem gdy o czymś piszę to samo przez się nasuwa się aby wypunktować słabe i mocne strony. O bublach owszem – też piszę, ale takie konkretne masakry zdarzają się rzadko np. micel z Farmony.
Przykład, który podałaś to prawdziwy majstersztyk 😀 Szkoda, że prawdziwy.
Wydaje mi się, że trudno pisać o czymś, co nie spełnia naszych oczekiwań – osobiście wolałabym po prostu przemilczeć temat. Poza tym, jako świadomy konsument, staram się najpierw zasięgnąć wielu opinii z różnych źródeł na temat danego kosmetyku. Sama później rozważam za i przeciw. Jeżeli udało się kupić coś dobrego, świetnie, jeśli nie, może nie być to spowodowane samym kosmetykiem, a po prostu typem włosów, cery itp. Zatem nie uważam, żeby blogerki specjalnie siliły się na ochy i achy, bo raczej pragną podzielić się pozytywnym, niż negatywnym doświadczeniem 🙂
Pozdrawiam
To milczenie często wynika z faktu, że jak coś mi nie pasuje przy 3-4 użyciu to się tego pozbywam. Ciężko mi wtedy w obiektywny sposób o tym napisać. Co innego gdy jest to produkt, który udało mi się poznać np. kolorówka i jestem przekonana, że się nie sprawdza. Wtedy nie mam skrupułów 🙂
Ja rzadko piszę o bublach właśnie ze względu na punkt 1 i 2 , czasem też mam wrażenie, że jak coś jest bublem, to nie zasługuje na notkę 😉 Może to naiwne podejście, ale tak mam. O nieudacznikach kosmetycznych piszę za to często w denku, które u mnie wypada co 2-3 tyg.
No właśnie, tym bardziej, że czasami ciężko się odnieść do tematu jeśli kosmetyk użyłyśmy tylko kilka razy. Moim zdaniem nie może być mowy o rzetelnej recenzji w takim przypadku.
a u mnie przewija sie paleta różnych emocjonalnie recenzji przez zachwyty po marudzenie i plucie jadem 😀 jak ktoś chce narzekać zawsze znajdzie powód – grunt abyśmy pisząć recenzję same były ze sobą w porządku 🙂
No ja też nie uważam żebym pisała o samych cudach – recenzje w dużej mierze są po prostu średnie. Zdarzają się różne rzeczy, mimo wszystko nie mam jakiegoś nawału bubli i nieudaczników. I tak jak piszesz – najważniejsze to pisać w zgodzie z własnym sumieniem 🙂
Zgadzam się z punktem drugim, im większa świadomość konsumencka, tym mniejsze prawdopodobieństwo bubla. 🙂 Jeśli podejrzewam, że jakiś produkt może się u mnie nie sprawdzić, po prostu go nie używam, i zwykle wychodzę na tym nienajgorzej. Aż szkoda, bo bardzo lubię mieszać coś z błotem, a rzadko mam okazję. 😉
No właśnie mi takie totalne klapy i buble też rzadko się zdarzają – np. teraz mam wielkiego focha na czekoladkę od Bourjois, a czytam u innych same pozytywy. Mam wrażenie, że mam totalnie inny produkt, obsmaruję go a potem wszyscy w szoku bo przecież cudo. I co tu zrobić?
a ja lubię pisać negatywne recenzje 😉 ale tylko wtedy kiedy mam w 100% pewność że to bubel i daje do testów produkt siostrze czy mamie i dostaje bardzo zbliżoną opinię.
Myślę, że najgorzej jest podczas współpracy, kiedy dziewczyny chcą dobrze i zachwalają kosmetyk :/
Najważniejsze jest żeby nasze sumienie zgadzało się z recenzją 🙂
To nie jest tak, że ja nie lubię – też lubię i zdarza się, że piszę. Częściej jednak jest tak, że kosmetyk wypada po prostu średnio – nie fair byłoby więc obsmarować go, gdy ma jakieś zalety.
Zachwalanie jakiegokolwiek kosmetyku bez racjonalnego uzasadnienia, czyli po prostu działania jest naprawdę słabe i szybko wychodzi na jaw, że to ściema.
Mi się rzadko zdarza pisać złe opinie głównie z powodu punktu 2., orientuję się, co może polubić moja skóra, więc tak dopieram kosmetyki i rzadko mnie to zawodzi. Oczywiście czasem zdarzają się poślizgi, o których szczerze piszę, ale zwykle to małe minusy w ogólnie pozytywnej opinii.
No i w punkcie 3. też muszę się zgodzić, nie wyobrażam sobie pisania dobrej opinii tylko dlatego, że coś dostałam, no way. Nie podejmuję się współpracy z każdym, bo niektóre kosmetyki mnie nie interesują, choć są za darmo (teraz pół blogosfery robi wielkie oczy, bo przecież za darmo to się bierze, co dają 😉 ) i dobrze wychodzę na tych wyborach, bo dostaję to, co potencjalnie mi pasuje, zwykle działa bardzo dobrze, więc z czystym sumieniem piszę pozytywną opinię, uwzględniając ewentualne potknięcia. 🙂
No właśnie ja dawno nie kupiłam sobie takiego skończonego bubla, który zawiódłby mnie na maksa. Też, tak jak piszesz, najczęściej są małe minusy przy ogólnym zadowoleniu z produktu.
A już w ogóle takie ściemnianie ma krótkie nogi, łatwo zauważyć i zniechęcić się do blogerki. Nie dotyczy to tylko początkujących dziewczyn, niestety znam też takie bardziej znane, które chwalą pod niebiosa produkty, które u mnie i wielu innych osób totalnie się nie sprawdziły np. serum do ust z PAT&RUB.
Hmmm tak sobie myślę ja z reguły z szamponami, które u mnie się nie sprawdzają kompletnie albo podrzucam chopowi a jak on już nie chce ich używać to kończą jako żel pod prysznic 🙂 Ale powiedzmy sobie że niektóre dziewczyny piszą recenzję po pierwszym użyciu kosmetyku gdzie no tak na prawdę nie wiedzą jaki jest nom ale to mnie u niektórych kole ale wiadomo są też uczciwe dziewczyny – dobra nie marudzę bo łokieć mnie nawala jak szalony 🙂
O nieee ja w ogóle nie wyobrażam sobie recenzji po jednym użyciu czegokolwiek, nawet lakier do paznokci sprawdzam kilka razy, żeby mieć pewność jak reaguje w różnych warunkach. Moim zdaniem to naprawdę nieuczciwe zachwycać się czymś, czego wcale się nie poznało.
Z łokciem już lepiej? 🙂
Ja też piszę w większości pozytywne, ewentualnie czasem neutralne recenzje, ale to tak jak piszesz – praktyka, dobre poznanie swoich potrzeb i choćby podstawowe rozeznanie w składach sprawia, że bardzo, bardzo rzadko zdarza mi się teraz kupić kompletnego bubla. Nie współpracuję też z żadnymi firmami, więc nie dostaję przypadkowych kosmetyków, tylko kupuję je sama, po przeczytaniu recenzji, składu i zastanowieniu się, czy dany produkt ma szansę się u mnie sprawdzić. W rezultacie większość moich kosmetyków oceniam bardzo dobrze lub przynajmniej dobrze.
Otóż to – do tego dochodzi wcześniejsze poszukiwanie opinii o produkcie. Od dawna nie kupuję nic w ciemno. Analizuję skład, przeznaczenie – no i też nie łaszczę się na przypadkowe produkty. Jeśli podejmuję współpracę to tylko na takie produkty, które autentycznie mnie interesują. Zresztą u mnie współprac jak na lekarstwo – jestem niepowstrzymanym zakupoholikiem 🙂
Ile ja na swoim blogu opisałam bubli oraz produktów, które okazały się dla mnie niewypałami…i to nie tylko te kupione przeze mnie, ale też te ze współprac. Ten kto odwiedza mojego bloga ten wie, że ja WSZĘDZIE dopatrzę się jakiś minusów 😀 Ale ja jestem naprawdę wymagajacym konsumentem i ciężko mnie zadowolić…jak będzie podobało mi się w produkcie jego działanie czy zapach, to będzie mi przeszkadzało opakowanie…albo na odwrót 😀 Chyba jeszcze nie trafiłam na produkt w 100% idealny, bez absolutnie ŻADNEJ, nawet najmniejszej wady. Za to często te wady są takie małe, że z powodzeniem mogę dany produkt polecić 😉
Jeśli coś faktycznie nie nadaje się dla mnie, jak np. serum do ust z PAT&RUB to nie mam obiekcji z opisaniem tego. Jeśli jednak kosmetyk jest po prostu średni, ma plusy i minusy ( a takich jest naprawdę dużo ) to punktuję wszystko. W ostatecznym rachunku często jednak wychodzi na plus 🙂
Ja w swoich recenzjach opisuję tylko i wyłącznie moje prawdziwe odczucia. Jeśli coś się nie sprawdziło, to wyraźnie to podkreślam. Nie omijam opisywania bubli kosmetycznych dlatego, żeby nie narazić się ich producentom. Moim zdaniem jest to zachowanie całkowicie pozbawione sensu.
Ja nie wyobrażam sobie pisać pochwał, gdy coś jest do kitu. Niemniej jednak gdy użyję szampon 3 razy i widzę, że moje włosy źle go znoszą, to nie katuję się dalej żeby sprawdzić jak wielką krzywdę im zrobi. po prostu oddaję go i wtedy ciężko napisać mi pełną, rzetelną recenzję 🙂
Cenię sobie rzetelne recenzje, nie patrzę na ilość ile ktoś napisał superlatyw bądź obsmarował dany produkt. Tak jak już wspomniano, dla mnie coś będzie minusem a dla innej osoby plusem. Poza tym patrząc na przekrój recenzji na danym blogu od razu widać pomiędzy jakimi markami porusza się dana osoba, co lubi, jak pisze i jak podchodzi do pielęgnacji czy kolorówki.
Bardzo szybko można zweryfikować zawartość bloga 🙂
Rzetelna recenzja od razu zwraca uwagę, pobudza do myślenia. A przede wszystkim Autorka nie boi się wyrazić własnego zdania, czego często brakuje i tekst staje się "pastelowy".
Kwestia współprac to już zupełnie inna bajka. Sama przestałam czytać 80% takich blogów oraz tekstów, a jeżeli do tego dołożymy mało interesujący tekst z mnóstwem zbytecznych detali, to tym bardziej jestem na nie. Ale każdy robi to, co uważa za stosowne a ja mam wolny wybór 🙂
Świadomość konsumencka oraz wychodzenie na przeciw własnym potrzebom jest idealną kombinacją do tego, by zaliczać coraz mniej wpadek. Czasami zdarza się, że dany prostu się nie sprawdza i bez żalu się z nim rozstaję ale czasami kupuję coś dla spore pieniądze, z dużymi obietnicami producenta a efekt marny…. I co wtedy? Dlatego nie boje się przedstawiać własnego zdania, opinii. Wiem, że wielu osobom to nie pasuje. Głównym powodem jest brak neutralności, lecz warto zwrócić uwagę że nie prowadzę bloga komercyjnego. Dlatego też nie będę budowała wyważonej opinii kiedy wiem, że albo coś lubię lub nie. I nie ma nic pomiędzy 🙂 O nudnych produktach też zdarza mi się pisać.
Ja przede wszystkim zawsze piszę szczerze, wymieniam wady i zalety. Rozumiem jednak, że gdy dla mnie zaletą będzie intensywne matowienie, dla kogoś będzie to wada, bo ma inne potrzeby. Ważne jest, aby dobierać kosmetyki do własnych potrzeb, bo niestety nadal często widzę jak osoby ze skórą suchą używają kosmetyków ( o zgrozo ) antytrądzikowych.
Stety bądź niestety moje recenzje są często neutralne, bo po prostu kosmetyk ma porównywalną liczbę wad i zalet, wtedy ciężko mi powiedzieć, czy mogę go polecić wszystko zależy od tego jakie aktualnie są potrzeby danej osoby i tu kłania się świadomość konsumencka i znajomość wymagań swojego ciała 🙂
Co do nudnych produktów – dla mnie mogą być nudne, a ktoś może akurat poszukiwać informacji o nim. Osobiście staram się recenzować różnorodne produkty, bo sama nie lubię monotonii 😀 Najważniejsze to czuć się dobrze z własnym sumieniem – w moim przypadku jest ono wyjątkowo wrażliwe hehehee 🙂
Również czasami nie piszę opinii na temat produktu, który rozczarował mnie na maksa za pierwszym podejściem.
Mimo wszystko nie ma co się przejmować gadaniem innych. Jeśli nie ma się nic na sumieniu, to przecież czym tu się martwić 😀
Ja się nie martwię, to taki post przemyśleniowy 🙂
firmy tez to trochę podkręcają, bo koleżanka dostała do testów paczkę a że recenzja była nautralne (fajne, ale za 100 zł nic specjalnego a moze taniej kupić lepsze) i wszystkie recenzja miały byc dodane na fb firmy- taaaa wszystkie ale pozytywne. Jeśli nie chwalisz pod niebiosa to nie dodadzą cię na fb. Wiem, że reklama reklamą, ale wolałabym czytać pozytywne i negatywne opinie (bo nie ma 100% dobrego niczego dla 100% ludzi) i było by to bardziej wiarygodne niż ciągłe zachwalanie.
Zgadzam się z Tobą, z tym, że w większości przypadków kosmetyk ma swoje plusy i minusy – zawsze je wyszczególniam, jednak gdy kosmetyk jest po prostu średni to nie widzę sensu żeby się na nim wyżywać. Stąd często moje recenzje są po prostu neutralne 🙂