Maseczki w płachcie większości zdecydowanie kojarzą się z produktami koreańskimi. W ramach ciekawostki powiem Wam, że moją pierwszą tkaninową maseczką była ta pochodzenia rosyjskiego 🙂 Dziś kolejny raz wracam do marki Dizao – tym razem z maską przeciwzmarszczkową z placentą i proteinami perły. Co ją wyróżnia?
Przede wszystkim większość maseczek Dizao Natural składa się z 2 etapów – po pierwsze tkaninowa maska nasączona składnikami pielęgnacyjnymi, po drugie serum do zastosowania po maseczce. To taki kompleksowy zabieg upiększający i fajnie, że producent pomyślał o dwóch uzupełniających się produktach.
Moim pierwszym zaskoczeniem jeśli chodzi o maskę Dizao była wielkość tkaniny. Tutaj chyba nikt nie może mieć pretensji, że gdzieś mu czegoś zabrakło. Jest to duża, komfortowa płachta, która dba nie tylko o naszą twarz, ale także o szyję. Przyznajcie, że o tej części ciała pamięta się dość rzadko…
Maska nasączona jest bardzo obficie jednak nic nie ścieka nam z twarzy. W kwestii pielęgnacji choćbym bardzo chciała to nie mam jej nic do zarzucenia. Nawilża, wygładza i lekko napina skórę powodując efekt delikatnego liftingu. Jasne jest to efekt kilkudniowy, ale przyjemnie widzieć i czuć efekty. Nawilżenie po samej masce jest typu lekkiego, cera jest chłodna i miękka, bez obciążenia co szczególnie docenią cery tłuste i mieszane.
Dołączone serum jest niewątpliwie idealnym uzupełnieniem dla maski. Lekka formuła błyskawicznie się wchłania dając nawilżającego kopa. Możemy spokojnie zrezygnować z dodatkowej pielęgnacji bo serum idealnie zastąpi nasze codzienne kosmetyki. Cera wygląda na wypoczętą i ma zdrowy, naturalny glow ( kłaniają się perły ).
Maska bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie swoim składem. OK wiem, że jak sięgam po produkty z Kaliny to ciężko mi będzie natrafić na szkodnika, ale tutaj mamy prawdziwą bombę rzadko spotykanych substancji aktywnych.
W masce znajdziemy m.in.: glicerynę. proteiny placenty owiec, proszek z pereł, witaminę C, witaminę A, witaminę E, kolagen morski, polisacharydy i ekstrakt z grzybów Tremella Fuciformis.
Serum natomiast bazuje na: glicerynie, olejku różanym, kolagenie morskim, ekstrakcie z pomidora, ekstrakcie z winogron, ekstrakcie z dzikich wiśni, ekstrakcie z wiciokrzewu, ekstrakcie z persimony ( kaki), kwasie hialuronowym, ekstrakcie i polisacharydach grzybowych ( Tremella Fuciformis ), witaminie C.
Biorąc pod uwagę, że w ofercie Dizao Natural znajdziecie kilkanaście najróżniejszych wariantów to nie sposób nie mieć poczucia, że chciałoby się wypróbować wszystkie 🙂
Zarówno maskę z placentą i perłami jak i inne warianty znajdziecie oczywiście w sklepie Kalina – cena to niespełna 13 zł 🙂
Używałyście już kiedyś masek Dizao? A może do tej pory te w płachcie kojarzyły Wam się jedynie z kosmetykami azjatyckimi?
"Proteiny placenty owiec"…?!
Tak 🙂 Placenta to łożysko, czyli białka z łożyska owiec. Placenta jest często wykorzystywana.
Ciekawa maseczka 😉 Właśnie też mnie zaskoczyły te proteiny placenty owiec ;D Gdzieś tam placenta się słyszało, ale nie wiedziałam, że to to 😀
Ja też pierwszym razem byłam zdziwiona co to jest "placenta", jakoś zupełnie nie skojarzyłam tego z lekcjami biologii 😀
Nigdy nie stosowałam masek w płacie a tej marki chyba wcześniej na oczy nie widziałam
Bardzo dobrze znam te maski 😉
Uwielbiam maseczki 😉
Ciekawa maseczka i ten pomysł z częścią również na szyję bardzo fajny;)
Nie miałam jej nigdy. Ciekawy pomysł z ta płachtą na szyję. 🙂