Powoli nadchodzi czas na rozliczanie się z moją wygraną, o której informowałam Was tutaj KLIK . Ogólnie muszę przyznać, że seria brązująca szczególnie mnie zachwyciła, ale o tym powoli bo potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby być pewną czy mogę je śmiało polecać.
Zacznę jednak dziś od produktu, który wzbudzał we mnie tyle samo ciekawości co lęku. Mowa o chusteczce samoopalającej Ziaji. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że będzie niewygodna w użyciu albo będzie zostawiać plamy, wysuszać, podrażniać… generalnie zawsze omijałam ten produkt. Zwykle najbardziej ufam preparatom w kremie i swoim palcom, jak widać nie do końca słusznie.
Już zaraz po otwarciu saszetki doznałam lekkiego zaskoczenia. Chusteczka okazała się być całkiem sporych rozmiarów i była mocno nasączona preparatem samoopalającym. Myślałam, że starczy mi tylko na twarz i szyję, a obleciałam nią jeszcze dekolt, ramiona, ręce i biust 😀 Gdybym się postarała to starczyło by pewnie jeszcze na brzuch – oceniam więc, że jest bardzo wydajna. Sama aplikacja również jest przyjemna i wygodna. Chusteczką łatwo można dotrzeć do różnych zakamarków. Wystarczy owinąć nią palec i świetnie poradzi sobie z nasadą włosów, uszami, okolicą oczu oraz nosa.
Tak jak zapewnia producent, opalenizna zaczyna się pojawiać po 2 – 3 godzinach, ale chyba najlepszy efekt zaobserwujemy na drugi dzień. Przede wszystkim żadnych smug i plam, co niezmiernie mnie ucieszyło. Udało mi się uzyskać równą opaleniznę w całkiem naturalnym kolorze. Nie była to marchewka, ale złocisty brąz. Przyznam, że efekt jest dość mocny, aby uzyskać takie kolor kremem brązującym musiałabym się smarować 4-5 dni. Dlatego też uważam, że chusteczka stanowi świetne rozwiązanie, gdy potrzebujemy szybko uzyskać zdrową opaleniznę. Smarujesz się rano, a wieczorem idziesz opalona na imprezę – kuszące ? Dla mnie jak najbardziej. 6 października mam wesele i już wiem, że z pewnością ją wykorzystam. Podoba mi się również to, że chusteczka delikatnie nawilża skórę i nie podrażnia jej. W trakcie nakładania zapach jest dość przyjemny, jednak po kilku godzinach czuć charakterystyczny zapach samoopalacza. Niestety ten minus tyczy się chyba każdego produktu tego typu i związany jest z wchodzeniem substancji aktywnej w reakcję ze skórą.
![]() |
SKŁAD |
Bałam się trochę etapu schodzenia opalenizny, jednak ginęła bardzo równomiernie, bez plackowatych odbarwień. Kolor utrzymuje się mniej więcej 4-5 dni, każdego dnia stopniowo lekko gaśnie ( albo po prostu ja się przyzwyczajam i nie zauważam tego, że jest ). Nie poleciłabym jej jednak osobom o bardzo jasnej karnacji, efekt może być po prostu zbyt intensywny, za to uważam, że krem brązujący z tej samej serii byłby dla nich idealny, ale o tym za jakiś czas.
Kiedyś nie przepadałam za samoopalaczami i preparatami brązującymi, smugi, sztuczny kolor – to była ich domena. Teraz jednak muszę przyznać, że formuły uległy na tyle pozytywnej zmianie, że ciężko zrobić sobie nimi krzywdę. Choć pewnie nie są najzdrowsze to uważam, że wyrządzają mniej krzywdy niż solarium.
Cena jednej chusteczki to ok. 1,50 zł.
trzeba pamietac, zeby nie smarkac w nia nosa 😀
Hihihi dobre 😀
Nie dla mnie, bo jestem bladziochem, ale ciekawy produkt 🙂
Co prawda jeszcze jestem w fazie testów, ale chyba mogę Ci polecić krem brązujący z Ziaji. Jest bardzo delikatny i działa stopniowo. Wydaje mi się, że nawet osoba z bardzo jasną cerą nie zrobi sobie nim kuku 🙂
Ja nie umiem się równomiernie wysmarować taką chusteczką. Uwielbiam mój St. Moriz w musie;-)
Ja też obawiałam się, że nie dam rady. Na szczęście się udało i nie wyszedł ze mnie sapoopalaczowy potworek 🙂
mam pytanko a ile mam czekać czasu zebym zalożyla znow ubranie ???
Po chusteczkach zakładałam ubranie w zasadzie od razu 🙂