Od dziecka uwielbiałam zimę. Ba! Uważałam ją za moją ulubioną porę roku. Nie straszny był mi mróz i wiatr, a zawieje śnieżne witałam z dziarskim uśmiechem na twarzy. O tak – śnieg to był mój żywioł i choć wtedy jeszcze nie przypominałam Yeti, to pierwsze płatki białego puchu wyzwalały we mnie dziką radość. Tak było do samego końca studiów, choć od kiedy poszłam na studia zimy przestały być już tak mroźne i śnieżne. Koszmar zaczął się dla mnie w ubiegłym roku. Etatowe 8 godzin sprawiało, że w zasadzie od listopada do stycznia nie widziałam światła dziennego w pełnej krasie. Dodatkowo wszędzie szaro, buro i ponuro, przenikliwa wilgoć, zero śniegu i stagnacja… Moim ukochanym miejscem stało się łóżko, a najwięcej przyjemności sprawiał mi sen.
Jako naczelny ćpun rodziny postanowiłam z tym walczyć farmakologicznie 🙂
Pierwszym z suplementów, który zakupiłam był Bodymax Plus. Nieco później dostałam HEPI, Jakie są moje przygody z tymi preparatami i czy faktycznie warto dokarmiać się nimi w okresach spadku witalności?
Nasłuchawszy się w TV o cudownych walorach Bodymaxu wydawało mi się oczywistym, że będzie to najlepszy specyfik na moje problemu. Doda siły, wigoru i ogólnych chęci do życia. Z wielką euforią zakupiłam fiolkę mieszczącą 100 tabletek, która miała mi wystarczyć na 3 ciężkie miesiące. Żeń-szeń – korzeń życia i wiecznej młodości stanowi podstawę preparatu, do tego witaminy i minerały w naprawdę obfitej dawce.
Tabletki dość duże, łatwe do połknięcia. Nie podrażniały mojego wrażliwego żołądka. Zdawać by się mogło, że nie ma możliwości by ten suplement nie postawił mnie na nogi skoro ma taki skład!
Zgodnie z zaleceniami producenta, zażywałam go codziennie rano. Minął tydzień, drugi, trzeci… i nic. Nawet potęga podświadomości, efekt placebo etc. nie dały o sobie znać. Nie odczułam żadnej, nawet najmniejszej poprawy. Stwierdziłam, że po prostu moje samopoczucie wynika z braku słońca i lenistwa i nic nie jest w stanie mi pomóc. Tak było w sezonie 2013/2014. Jestem jednak na tyle upartą osobą, że w obecnym sezonie ( wszakże zima jeszcze się nie skończyła ) również skusiłam się na Bodymax. Chęci do życia miałam jakby nieco większe, więc sądziłam, że tym razem Bodymax Plus będzie strzałem w dziesiątkę. I co? I nic… Znowu nic. Trzeciego razu nie będzie na bank, żeń-szeń jest nie dla mnie.
Jeśli dokucza Wam przesilenie wiosenne i chcecie spróbować, to za 100 tabletek zapłacicie ok. 40 zł. Warto polować na promocje w aptekach internetowych – ja często robię zakupy w cefarmie.
Do HEPI podeszłam zdecydowanie ostrożniej. Leżał przez wakacje w apteczce zupełnie zapomniany. Po kolejnej, zakończonej fiaskiem próbie z Bodymaxem wcale nie byłam pewna, czy chcę znowu faszerować się czymś, co i tak mi nie pomoże. Pewnego dnia, w akcie desperacji rzuciłam się jednak na te małe, żółte kapsułki i… to była dobra decyzja!
Opakowanie suplementu HEPI mieści 30 kapsułek – dwa listki po 15. Kapsułki są małe, łatwe do połknięcia i nie wywołują żadnych sensacji żołądkowych. Podstawą preparatu jest kwas DHA odpowiedzialny za prawidłową pracę mózgu, do tego witaminy B6, B12, kwas foliowy i ekstrakt z guarany. Skład zdecydowanie mniej skomplikowany niż w przypadku Bodymax Plus, a jak się okazuje o wiele lepiej wpisujący się w moje potrzeby.
Patrząc na to, że żeń-szeń nie dał mi siły i witalności, należało by podejrzewać, że miałam coś z mózgiem skoro kwas DHA już po tygodniu dostarczył mi pozytywnej energii, witalności i radości z życia. Nazwa HEPI jest bardzo trafna. W czasie kuracji tym suplementem miałam naprawdę rewelacyjny humor, z dystansem podchodziłam do wszelkich problemów. Pozytywne nastawienie do życia zaowocowało wzrostem chęci do działania. Poranne wstawanie było zdecydowanie mniej bolesne, a w ciągu dnia nie dokuczała mi natarczywa senność. Preparat spisywał się tak dobrze, że zdecydowałam się na kolejne opakowanie i poleciłam go mojej koleżance, na którą Bidymax również nie zadziała.
Za 30 kapsułek suplementu HEPI zapłacimy ok. 16 zł. Choć Bodymax jest z pewnością bardziej atrakcyjny cenowo to w tym wypadku stawiam przede wszystkim na działanie.
Jeśli potrzebujecie zobaczyć świat przez różowe okulary to myślę, że HEPI Wam w tym pomoże 🙂
Wiem, że nie każdy lubi łykać suplementy i absolutnie do tego nie namawiam, chętnie za to poznam Wasze sposoby na wiosenne przesilenie 🙂 Ja właśnie idę walczyć z migreną :/