Po czym poznać blogerkę z zaległościami? Po zachomikowanych workach ze zużytymi kosmetykami 😀 ” Na cholerę Ci 6 pustych flaszek po żelu pod prysznic?” A no jak się miało kilkumiesięczną przerwę, a są to rzeczy, o których warto napisać no to się trzyma 🙂 W zasadzie zarys tego posta miałam przygotowany już od dawna, ale nie miałam zdjęć… rzutem na taśmę postanowiłam więc napisać o owocowych produktach Biolove bo przecież jeszcze moment i już zupełnie nie będzie sezonu na takie aromaty. Żele pod prysznic, puder do kąpieli, peelingi do ciała, lekkie masło i pianka myjąco – peelingująca polecają się do czytania 🙂
Na samym początku warto zaznaczyć, choć pewnie większość z Was wie, że Biolove to marka własna drogerii Kontigo, a pochodzi spod skrzydeł tego samego producenta co Nacomi. Od razu brzmi ciekawiej no nie? Moja przygoda z Biolove zaczęła się od żeli, przerobiłam 6 sztuk – mandarynkę, kiwi, zielone jabłuszko, smoczy owoc, borówkę i kaktusa. Oceniać mogę je zbiorowo, bo tak naprawdę w odbiorze zupełnie się od siebie nie różnią poza kompozycją zapachową.
Żele mają lekką, dobrze pieniącą się konsystencję. Nie jest bardzo rzadka, ale taka w sam raz. Składy są prościutkie, bez żadnych olejków czy ekstraktów. Ot proste, poczciwe myjadła z kompozycją zapachową. Smukłe opakowanie, które można postawić na nakrętce i wygodna aplikacja.
Zapachy są dość delikatne, szybko ulatniają się po kąpieli. Moim faworytem była borówka i zielone jabłuszko. Nie zauważyłam wysuszenia czy pogorszenia stanu skóry, a nie dość, że używałam ich latem to dodatkowo rzadko smarowałam się balsamami. Dla mnie to takie sympatyczne codzienniaki, łagodne dla skóry. Cena regularna to 14,99 zł za 250 ml i powiem szczerze, że osobiście łowię je raczej w promocji. Poniżej składy wszystkich 6 zapachów.
Puder do kąpieli Brownie z Pomarańczą to typowy kąpielowy umilacz. W saszetce mieści się 150 g produktu i starcza góra na dwie kąpiele. Sorki za brak konsystencji, ale no cóż… jak wpierdzieliłam wszystko do wanny to dopiero mnie olśniło, że nie zrobiłam fotki… Musicie mi uwierzyć na słowo, że to lekko pomarańczowy puder 🙂
Zapach jest delikatny – przypomina pomarańczowe delicje. Dość szybko się ulatnia. Z reguły tego typu produkty robiły mi w wannie totalny rosół – wychodziłam oblepiona ja i jeszcze miałam do szorowania wannę. Tutaj jest jednak jest o wiele lepiej. Puder w kontakcie z wodą nie musuje, a zmienia się w puszystą piankę. Owszem, czuć na skórze olejki, ale jest to tylko delikatna mgiełka. 16,99 za 150 g. Skład wyżej.
Peelingi do ciała zamknięte są w klasycznych, zakręcanych słoiczkach. Dla mnie to najwygodniejsza forma aplikacji bo mogę „wylizać” je do końca. Śmiem twierdzić, że to idealna kopia peelingów Nacomi, bo je również stosowałam. Uwielbiam ten typ bo są konkretnymi zdzierakami. Nie dla mnie takie smyranie, ja potrzebuję porządnego złuszczania. I tutaj w zasadzie wszystkie działały podobnie ponieważ ich bazą jest cukier, jednak pewne niuanse sprawiały, że po niektóre warianty sięgałam chętniej.
Kawowy – to mój absolutny faworyt, nie tylko z racji na naturalny zapach kawy, ale i na konsystencję. Jest najbardziej „suchy” ze wszystkich, które posiadałam. Wprost fantastycznie złuszcza i pozostawia delikatny, olejowy film.
Kokosowy – dla odmiany, najbardziej „mokry” – ma w sobie dużą zawartość olejków, a nieco mniej drobinek choć to nadal porządny scrub. Zapach lekko kokosowy i nieuciążliwy. Niestety pozostawia mocno olejowy film co nie każdemu może odpowiadać.
Różany – mocno tłusty, mocny zdzierak o przyjemnym, bardzo delikatnym, różanym zapachu. Pozostawia wyraźny film.
Truskawkowy – zdecydowanie nie było z nim miłości, ale przez sztuczny, truskawkowy zapach – przypomniałam sobie dlaczego nigdy nie kupuję truskawkowych kosmetyków. Podobny do różanego choć nieco mniej tłusty, ale również pozostawiający wyraźny film.
Ze składami poszczególnych wariantów możecie zapoznać się poniżej. Cena regularna za 100 ml to 19.50 zł. Promocje mile widziane.
Pianka peelingująco-myjąca smoczy owoc to taki po prostu lżejszy peeling. Nie pieni się za szczególnie, ale fajnie, że mamy produkt 2w1. Konsystencja jest z jednej strony zbita, a z drugiej puszysta. W kontakcie z wodą zamienia się w lżejszy peeling. Zapach jest soszysty, lekko kwaskowy i delikatny.
Nie jest to moim zdaniem produkt pierwszej potrzeby, ale jako młoda matka zaczęłam doceniać każdą zaoszczędzoną minutę, więc czasami po prostu warto spróbować. 24,99 zł za 150 ml.
Lekkie masło o zapachu borówki było niestety rozczarowaniem. Generalnie borówka pachnie bardziej jak winogrono. Konsystencja to faktycznie lżejsze masło. Łatwo się rozsmarowuje, ale topornie wchłania, a ja nie lubię wcierać godzinami. Do tego wracając do zapachu – jest męczący i mega intensywny. Może nie jakiś bardzo trwały, ale zanim odparuje po prostu mnie drażni. Tłusty film jest OK na zimę, ale latem też mi nie pasował. Akurat do tego produktu wracać bym nie chciała. 24,99 zł za 150 ml.
Składy znajdziecie poniżej.
Z całej rodzinki Biolove najbardziej lubię peelingi, żele też są fajne szczególnie gdy dopadniemy je w promocji. Reszta nie należała do moich szczególnych faworytów, ale nie można ich nazwać złymi produktami. Jedyne co według mnie byłoby mile widziane, to urozmaicenie kompozycji zapachowych.
A Wy znacie kosmetyki Biolove? A może sięgacie po Nacomi? Dajcie znać czy szykujecie się do jakichś zakupów na Black Friday – ja już mam naszykowaną listę sklepów 🙂
Ależ mają smakowite opakowania! Jeszcze nic od nich nie używałam 🙂
Też mnie uwiodły samym opakowaniem 🙂
Znam i bardzo lubię, brakuje mi tylko różanego 😛
Różany bardzo mi się podobał 😉
O matko, ile dobroci 😀 Jabłuszko i borówka to jest to 🙂 Tym pudrem też się pokusiłam 🙂
Oj tak, moi faworyci 🙂
I tu kuszenie, aż mi zapachniało! Mam ochotę na ten różany peeling i puder do kąpieli <3
Puder jest bardzo fajny 🙂
Znam i9 mam mieszane uczucia, raz kocham a raz nie 😉 zawiodłam się na żelu ;/
No właśnie one są takimi codzienniakami, nie dają efektu wow 🙂
Miałam peeling i wspominam go bardzo dobrze. Reszta jest mi jeszcze nie znana, ale na temat samych żeli pod prysznic słyszałam mocno mieszane opinie. Jedni je kochają, inni nienawidzą.
No bo właśnie to nie są żele z gatunku tych mocno perfumowanych i robiących efekt wow, one są po prostu myjadłami o prostym składzie. Jeśli ktoś oczekuję fajerwerków pod prysznicem to niestety nie tutaj 😀
Nie znam tych produktów, a szkoda! Mam wrażenie, że patrząc na same opakowania czuję ich zapach pod nosem 😀 Chętnie przygarnęłabym kaktusa, ciekawe jak pachnie? Oraz Brownie z pomarańczą… no dobrze, moją imienniczkę Jagódkę także 🙂
P.S.
Witaj w gornie blogerek z zaległościami 🙂 upsiiii..
Nie umiem tego opisać 🙂 Borówka podchodzi pod winogrono, ale puder to już prawdziwa delicja 🙂
Oj kuszą kuszą zwłaszcza ze nic jeszcze od nich nie miałam. Muszę w końcu spróbować 🙂
Fajne, proste składy 🙂
Nigdy ich nie używałam ale czytałam i wyglądają tak pięknie że muszę ich w końcu wypróbować! 🙂
Polecam 🙂 No nie da się ukryć, że latem dają dużo lepszy efekt 🙂
Na razie miałam tylko żel, który mnie nie zachwycił :/
No akurat żele z tej całej ekipy są najsłabsze jeśli ktoś lubi turbo zapachy 🙂
Miałam żele do kąpieli i niestety nie przypadliśmy sobie do gustu 🙁
nie pieniące się i raczej konsystencji oleistej, a w dodatku zapachami też mnie nie zauroczyły
Ojej serio się nie pieniły? Moje bez problemu, raczej szkoda mi było, że nie pachną intensywniej.
Nie miałam jeszcze ani jednego produktu tej marki, ale wielokrotnie juz miałam je w swoim koszyku zakupowym 😛 Nigdy jednak nie przekonały mnie do końca 😀
Jeśli lubisz albo znasz Nacomi to po prostu to jest to samo 🙂
Jakie piękne, piękne zdjęcia! ♥
Piankę-peeling chętnie bym wypróbowała, ciekawi mnie taka dość nietypowa konsystencja 🙂