Glinki kocham od wielu lat, kiedyś kupowałam je tylko w formie gotowych maseczek Szybko zorientowałam się, że moja ówczesna trądzikowa cera bardzo dobrze na nie reaguje. Choć wtedy słuchałam jak niektóre koleżanki twierdziły, że ” w życiu sobie błota na twarz nie położą” ja byłam już po pierwszych poszukiwaniach glinek w czystej postaci – 10 lat temu nie było to dla mnie tak łatwe jak jest dzisiaj. Bardzo się cieszę, że te czyste, naturalne półprodukty są obecnie łatwo dostępne, a firmy wykorzystują je już nie tylko w maseczkach do twarzy. Początkowo znałam jedynie białą glinkę, czyli wszędobylski Kaolin, z czasem poznałam kilka innych, ale przede mną jeszcze wiele, które chciałabym wypróbować. Dziś zajmę się białą glinką anapską, glinką czarną z Morza Martwego, oraz różową glinką egipską. Każda pochodzi spod szyldu Fitokosmetik.
Każda z glinek od Fiotkosmetik skrywa się w wygodnym kartoniku. 100 gram produktu zostało zapakowane w dwie saszetki. To dobre posunięcie!
Różowa glinka egipska, to moje najnowsze dziecko, które przywędrowało do mnie w paczce ambasadorskiej od Kaliny. Czerwoną, marokańską glinkę znam dobrze, ale z różową miałam do czynienia pierwszy raz. Według producenta jest to sekret piękna Kleopatry, niezastąpiona w pielęgnacji skóry przesuszonej. Nawilża, tonizuje i odmładza.
Biała glinka anapska jest ze mną już od wielu miesięcy, Kaolin ma zastosowanie nie tylko w maseczkach do twarzy, ale także w produktach do mycia ciała, twarzy czy w maskach do włosów, coraz częściej możemy ją spotkać w wielu innych kosmetykach. Ma działanie oczyszczające, delikatnie złuszczające, bogata w minerały dotlenia skórę oraz stymuluje produkcję kolagenu.
Glinka czarna z Morza Martwego podobnie jak glinka biała towarzyszy mi od dawna, to oczyszczająca bomba idealna do walki z trądzikiem. Łagodzi bóle stawów i reumatyczne, a także redukuje cellulit.
Takimi zapewnieniami raczą nas producenci. Jakie są moje wrażenia?
Konsystencja glinek to oczywiście suchy proszek. Nie są one jednak identyczne. Glinka różowa i biała są do siebie zbliżone. To ciężki proszek, łatwo zbijający się w większe grupki, na moje oko inżyniera stwierdzam, że mają po prostu większe cząsteczki. Glinka czarna jest zaś niesamowicie pylista, przesypując ją do miseczki musimy robić to ostrożnie, aby nie stworzył się obłoczek pyłu.
Z reguły zaleca się zalewać je ciepłą wodą, ja jednak dodaję do glinek chłodnej wody różanej i wcale nie mam problemów z ich rozmieszaniem.
Glinka różowa i glinka biała dają się wymieszać na idealnie gładką papkę. Glinka czarna, nawet po dokładnym wymieszaniu ma taką lekko „asfaltową” konsystencję. Każda z nich dobrze aplikuje się na twarz. Ja używam do tego miseczki i pędzelka kupionego na ebayu – po prostu ideał.
Z maseczkami z czystej glinki jest o tyle świetna sprawa, że możemy dodać do nich nasze ulubione półprodukty kosmetyczne – naturalne olejki, kwas hialuronowy, hydrolaty itp. Ja najczęściej idę na łatwiznę i łączę je tylko z wodą – w takiej formie najłatwiej zmywają się z buźki.
Nie mogę jednoznacznie określić, która z tych glinek jest moją ulubienicą ponieważ każda odpowiada innym potrzebom mojej skóry.
Glinka czarna to oczyszczacz jakich mało. Świetnie sprawdza się gdy mam najazd nieprzyjaciół. Naprawdę bardzo dobrze oczyszcza skórę, odblokowuje pory, po spłukaniu mamy podobne uczucie jak po czarnym mydle. Zmiany trądzikowe szybciej się dzięki niej goją, przysusza je i wycisza. Niestety moim zdaniem osoby z bardzo wrażliwą skórą mogą się z nią nie porozumieć. Ja jestem raczej z tych gruboskórnych, ale nawet u mnie na brzegach maseczki, tam gdzie zdąży choć odrobinę zaschnąć pojawia się delikatne zaczerwienieni, które po chwili znika. Generalnie seans z maseczką z Morza Martwego zawsze dopełniany jest spryskiwaniem jej wodą termalną, tak aby nie dopuścić do wyschnięcia. Myślę jednak, że warto się skusić, bo efekt jest wyjątkowy. W składzie wyszczególniona jest tylko black clay, czyli czarna glinka, ale zawiera ona także jony srebra – naturalnie antybakteryjny skład 🙂
Glinka biała jest dla mnie najbardziej uniwersalna. Gdy moja cera po całym tygodniu robi się zszarzała, zmęczona i widzę, że wypadałoby ulżyć porom to wybieram właśnie Kaolin. Jest delikatną glinką, oczyszcza i wygładza skórę, ale nie robi tego natarczywie. Moja cera zyskuje dzięki niej ładny koloryt, pory są obkurczone, a do tego reguluje się wydzielanie sebum. W zasadzie mogę sięgać po nią w ciemno. Skład to oczywiście 100% Kaolin.
Glinka różowa to dla mnie lekkie zaskoczenie. Spodziewałam się, że będzie podobna do glinki marokańskiej, którą naprawdę bardzo lubiłam, niestety firma, z której ją kupowałam przestała ją sprzedawać :/ Na szczęście są inne, więc niech spadają na drzewo 🙂 Wracając jednak do różowej glinki, nie jest ona nic a nic podobna do marokańskiej. W pierwszej chwili czytając o efekcie nawilżającym byłam nieco zaskoczona. Przyzwyczaiłam się raczej do oczyszczającego działania glinek. Glinka egipska jest faktycznie delikatna dla skóry, owszem mamy uczucie lekkiego oczyszczenia, ale przede wszystkim skóra jest po niej miękka, delikatna i wyraźnie lepiej nawilżona. Nie ma uczucia ściągnięcia czy wysuszenia. To chyba moja ulubiona, zimowa glinka 🙂 Skład jest mieszanką glinki białej i glinki czerwonej.
Każdą z glinek możecie dostać w sklepie Kalina – białą KLIK – 9 zł, czarną KLIK – 9 zł i różową KLIK – 6 zł. A także wiele innych.
A jaki jest Wasz stosunek do glinek? Lubicie, czy nie koniecznie? Ja w swoich zbiorach mam także typową, czerwoną glinkę, ale jeszcze jej nie używałam. Jak widać glinki są mi szczególnie bliskie 🙂
Marta Harem Soutache napisał
Nigdy nie stosowalam glinek..Ale po im poście muszę wypróbować czarną 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Spróbuj! Mam nadzieję, że pokochasz je tak jak ja 🙂
theMonique napisał
mam w posiadaniu chyba wszystkie kolory glinek, ale coś jestem zbyt leniwa, żeby używać ich regularnie 😉 i przez to aż mi szkoda samej siebie, bo zauważyłam, że faktycznie są rewelacyjne i pewnie pomogłyby mi w walce o piękną cerę :/
JednoSpojrzenie napisał
Hahaha z tym lenistwem to i u mnie bywa wesoło, przez wielkiego lenia i ciągły brak czasu nie olejowałam włosów przez kilka tygodni – wstyd i hańba hehe 🙂
Aleksandra Anna napisał
uwielbiam glinki takie proszkowe, mam białą z Organique a po niej chce zieloną wypróbować 😉
JednoSpojrzenie napisał
Ja też muszę uzupełnić swoje zapasy o zieloną glinkę 🙂
Dorota (Włosowelove) napisał
Bardzo lubię glinki, używałam ich już na kilkanaście sposobów i nigdy mnie nie zawiodły. Aczkolwiek te kilka marki Fitokosmetik, które miałam, było zbyt "gruboziarnistych" jak na mój gust, a w jednej trafił się nawet piasek…
Marto, będzie mi bardzo miło, jeśli weźmiesz udział w zabawie. 🙂
JednoSpojrzenie napisał
O widzisz to tu możemy przybić sobie piątkę, różowa i biała są właśnie takie hmm… inne? Przypominają mi puder ryżowy swoją konsystencją, czarna natomiast jest mocno pylista jak mega drobniutki piasek 🙂
Maggie napisał
Wpis idealny dla mnie, bo własnie się zastanawiam, którą glinkę zamówić do wypróbowania w pierwszej kolejności 😀
JednoSpojrzenie napisał
Cieszę się, że choć trochę mogłam je przybliżyć 🙂
Marilyn napisał
Nie ma nic lepszego jak maseczki z glinek 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Moja cera je kocha, jeszcze nie miałam takiej glinki, która nie pasowałaby mojej skórze – oczywiście w zależności od aktualnych potrzeb 🙂
Mika.Lifestyle napisał
Ta rozowa mnei ciekawi 🙂 chce meic twarz kleopatry 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Hahaha no wierząc w legendy to i ja chciałabym być taka piękna 🙂
Katarzyna Poloczek napisał
Właśnie czekam na zamówienie 🙂 w którym zamówiłam glinkę białą , która posłuży mi do mycia skóry głowy 🙂 Pozdrawiam
JednoSpojrzenie napisał
Właśnie słyszałam, że świetnie normalizuje pracę gruczołów łojowych, ja miałam właśnie taki puder do mycia twarzy z Make Me Bio na bazie białej glinki i żel do mycia twarzy z Balei 🙂
Różany Policzek napisał
Stosuje zielona glnke i jestem bardzo zadowolona, zadnej z w/w nie mialam, ale mysle ze to kwestia czasu. Skusze sie na pewno na rozowa.
Pozdrawiam:)
JednoSpojrzenie napisał
O widzisz Kochana, to ja muszę kupić zieloną, kiedyś już jej używałam i faktycznie mi służyła 🙂
Kayah Planeta napisał
Ja stosowałam glinki, ale nie są dobre dla mojej buźki.
JednoSpojrzenie napisał
Rozumiem Kochana, nie każdemu służy to samo i to normalne, nie ma się co zmuszać 🙂
KosmetykoFanki napisał
Ostatnio bardzo dużo słyszę o tej firmie <3 Z pewnością wypróbuje białą 🙂
Syla napisał
Niestety nie mialam nigdy do czynienia z glinkami, no i ogolnie nie lubie na twarz nakladac roznych maseczek itp ;(
oktawia_augusta napisał
Moje glinkowe zapasy już sięgają dna, toteż zamierzam sprawić sobie zestaw paru glinek Medikomed.
Kasiaaa napisał
Nigdy nie stosowałam glinek w takiej postaci. Jedynie w gotowych już maseczkach. Musze się za nimi rozejrzeć 🙂
GoodChoice napisał
Kusi mnie glinka różowa, bo mam cienką skórę naczynkową i od czasu do czasu jakieś wypryski. Myślę, że może się sprawdzić. Dzięki za wprowadzenie w świat glinek 🙂
Truskawkowy Świat napisał
Niestety nigdy żadnej nie miałam:)
Colourful Vanity Case napisał
Iza: Ja mam błękitną glinkę wałdajską ze srebrem i jestem z niej bardzo zadowolona 😉 teraz kuszą mnie pozostałe 🙂
Kinga napisał
Nie wiedziałam że glinka z minerałami morza martwego działa na stawy. No ciekawe 🙂
JednoSpojrzenie napisał
Też czasami bywam zaskoczona 🙂