Cieni Avonu używam od bardzo dawna, pamiętam jeszcze ich starą wersję. Obecna jest łudząco podobna do poczwórnych cieni Chanel. Kasetka, okrągłe, wypukłe cienie, aplikator, lusterko i sam kształt opakowania – na pierwszy rzut oka można się pomylić 🙂 Już samo obcowanie z opakowaniem pozwala nam poczuć się luksusowo.
Wiele osób zarzuca im słabą pigmentację, cóż, według mnie zależy to od odcieni danej paletki. Gdy wybieramy np. Pink Sands i są to delikatne beże i róże, to tak właśnie będą wyglądać na oku. Natomiast gdy wybieramy prezentowane na zdjęciach Lace Electric czy Purple Haze to osiągniemy makijaż w niezwykle wyrazistych kolorach. W moim przekonaniu, cienie w opakowaniu zgadzają się z efektem osiągniętym na powiekach. Dodajmy, że nakładanie kosmetyku jest łatwe i wygodne. Paletka posiada dołączone lusterko i całkiem sympatyczny aplikator, osobiście wolę pędzle, ale jeśli ktoś nie chce w nie inwestować to aplikator jest wystarczający. Grubsza końcówka pozwala na wypełnienie powieki kolorem zaś cieńsza na narysowanie np. grubszej kreski przy linii rzęs. Moim koleżankom szczególnie podoba się instrukcja dołączona na każdym opakowaniu. Nawet początkująca dziewczyna da sobie dzięki temu radę. Oczywiście nie ma konieczności używać wszystkich czterech kolorów na raz jednak są one tak skomponowane, że faktycznie odcienie świetnie ze sobą współgrają.
Co do samej wytrzymałości cieni, maluję nimi koleżanki nawet na wesela. Trzymają się bardzo dobrze i nie wymagają poprawek. Nie zbijają się w załamaniach powiek i nie osypują. Chociaż nie tworzą spektakularnego efektu to cenię je za to, że zawsze można na nich polegać.
Dodatkowym atutem jest duży wybór zestawów odcieni, w każdym katalogu dostępne jest ok. 15 paletek w różnych zestawach. Z pewnością każda dziewczyna znajdzie coś dla siebie.
W katalogu 12/2012 za 6 gramową kasetkę zapłacimy 23,99 zł
![]() |
Sposób aplikacji |
![]() |
Z lewej Purple Haze, z prawej Lace Electric |