Ech… nie dość, że kucie do sesji mnie już dobija ( chyba pierwszy raz tyle się uczę, nie ma to jak pęd do wiedzy na sam koniec studiów ) to jeszcze zaginęły mi zdjęcia tej maseczki !!! Pierwszy raz robiłam ją przed Bożym Narodzeniem i wtedy też ją obfociłam. Do tego miałam zdjęcia peelingu z tej samej serii oraz maseczki do cery naczynkowej, którą zaatakowałam moje Kochanie. Dziś przekopałam dysk w kompie, dysk zewnętrzny, dwa „pendraki” oraz kartę w aparacie i nic ! Przepadły :/ Pół biedy, że niedawno używałam ją kolejny raz i dysponuję jeszcze pustą saszetką, więc coś na pocieszenie będzie. W każdym razie jestem zła, że nie pokażę Wam konsystencji 🙁
Dochodzę do wniosku, że ja po prostu nie mam szczęścia do firmy AA, dziwnym trafem zawsze w moje ręce wpada coś co mi nie pasuje. Niestety tak było też z tą maseczką. Z założenia, powinna sprawdzić się idealnie. Co jakiś czas lubię zastosować maseczkę z glinką, która normalizuje moją strefę T oraz oczyszcza pory.
Zapewnienia producenta brzmiały naprawdę ciekawie, do tego skusiło mnie estetyczne opakowanie i 10 ml zawartość, którą planowałam podzielić na dwa razy. Cóż, na planowaniu się skończyło.
Maseczka ma gęstą, dość ciężko rozprowadzającą się po twarzy konsystencję. Kolor – intensywnie biały. 10 ml starczyło mi na jedno użycie, więc wydajność raczej średnia.
Trzymałam ją na twarzy ok. 20 minut. Nie zastygła, więc zabrałam się za zmywanie, które było dość trudne. Dodatek parafiny powodował, że w zasadzie ręce ślizgały mi się po skórze i ciężko było mi się doczyścić. Z pomocą przyszła gąbeczka Calypso.
Efekty ?
Gdyby nie to, że kupiłam dwie sztuki to pewnie po pierwszym zastosowaniu na kolejną saszetkę bym się nie zdecydowała. W moim przekonaniu maseczka nie zrobiła nic ciekawego. Skóra była może ciut gładsza, bardziej napięta i odżywiona jednak podobny efekt uzyskuję przy pierwszej lepszej maseczce. Pory nie zmniejszyły się ani odrobinkę, a koloryt nie był ani zdrowszy, ani bardziej wyrównany. Kolejna próba tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie tego oczekuję od maseczki oczyszczającej i to w dodatku aktywnie !
Za 10 ml zapłaciłam w Rossmannie 2,79 zł.
podoba mi sie bo mozna ja zmyc poprostu woda a to plus dla mnie:) poza tym przemawiaja do mnie odblokowane pory bo kto je lubi.
U mnie niestety tak nie zadziałała, ale może na kimś innym lepiej sobie radzi 🙂 Ja w każdym razie zakończyłam przygodę z tą maseczką.
Skoro deklarują oczyszczanie, to niech tak jest. Ja ostatnio wrzuciłam sobie na luz z tym całym oczyszczaniem, maseczkami z glinką itp. Nie służyło mi to.
szkoda że nic nie podziałała, ja najbardziej lubię te maseczki z ziaji 🙂